Kolejna „bubel-ustawa”. Większość posłów głosowało „za”
Sejm znaczną większością głosów przyjął ustawę „o postępowaniu wobec osób z zaburzeniami psychicznymi stwarzających zagrożenie życia, zdrowia lub wolności seksualnej innych osób”. My sprawdziliśmy, co tak naprawdę w niej zapisano.
Posłowie przyjęli ustawę pomimo zgłaszanych poważnych zastrzeżeń dotyczących jej zgodności z konstytucją oraz zagrożenia bezpieczeństwa podstawowych swobód obywatelskich.
W krajowych mediach przetoczyła się w ostatnim czasie kampania mająca unaocznić „szerokim rzeszom społecznym”, jak bardzo wzrośnie zagrożenie spowodowane tym, że w najbliższym czasie opuszczą zakłady karne osoby, którym wyroki śmierci w swoim czasie, dość niefrasobliwie, zamieniono na kary dwudziestu pięciu lat pozbawienia wolności. Tych osób będzie dosłownie kilka, ale zagrożenie, jakie spowoduje ich uwolnienie jest tak wielkie, że trzeba aż tak restrykcyjnej ustawy, by je choć trochę ograniczyć. Że przy okazji umożliwi się eliminowanie z życia publicznego każdego niewygodnego obywatela, to już mniejsza o to…
Wszak dla dobra narodu, dla jego bezpieczeństwa, władza gotowa jest nawet „falandyzować” prawo. Sposób uchwalenia wspomnianej ustawy jakże jest charakterystyczny dla obecnej władzy. Temat kończących się kar przypominany jest od co najmniej dwóch lat. Przez ten czas wiele było dyskusji i żadnego działania. Gdy terminy zaczęły zbliżać się nieubłaganie, rozpętano medialną akcję mającą unaocznić społeczeństwu skalę zagrożeń. Każde wiadomości telewizyjne nieomal rozpoczynały się od informacji, ile dzieci zamordował jeden z osadzonych oraz ilokrotny wyrok śmierci otrzymał drugi. Po tym następowały wypowiedzi bardziej lub mniej znanych polityków, którzy zarzekali się, że nie ugną się przed stojącymi przed nimi problemami i wezmą na siebie trudny obowiązek zapewnienia ludziom bezpieczeństwa.
I teraz już szybciutko przegłosowano stosowną ustawę. Która powołuje Krajowy Ośrodek Terapii Zaburzeń Psychicznych, która pozwala w tym ośrodku izolować, tak naprawdę na podstawie decyzji paru przedstawicieli jednej, szeroko rozumianej korporacji zawodowej, praktycznie każdego obywatela. Jak ktoś nie wierzy, to pozwolę sobie przytoczyć krótki, moim zdaniem wcale nie tak trudny do zrealizowania scenariusz. Pamiętacie dziennikarza, który sfilmował radiowóz jadący „pod prąd” i policjantów, którzy usiłowali usunąć nagranie z jego telefonu? W dobrym układzie dziennikarz mógł być oskarżony o napaść na funkcjonariusza lub ew. stawianie oporu i utrudnianie interwencji. W dobrym układzie wyrok „bez zawiasów” dziennikarz miałby „jak w banku”. Gdyby ktoś bardzo chciał, w trakcie pobytu p. redaktora w zakładzie karnym nabrano by uzasadnionych podejrzeń, że wykazuje on zaburzenia psychiczne i że stwierdzone u niego zaburzenia mają taki charakter lub nasilenie, że zachodzi co najmniej wysokie prawdopodobieństwo popełnienia czynu zabronionego z użyciem przemocy lub groźbą jej użycia przeciwko życiu, zdrowiu lub wolności seksualnej i obyczajności, zagrożonego karą pozbawienia wolności, której górna granica wynosi co najmniej 10 lat. Przedstawienie panu redaktorowi takiej możliwości spowoduje, że pan redaktor już nigdy nie odważyłby się na podjęcie działań takich, jakie zrealizował niedawno. Ale to, co napisałem powyżej, a co, podkreślam, na razie jest tylko literacką fikcją, jest znane i przez niektórych ekspertów prawa było nagłaśniane.
Omawiana ustawa zawiera jeszcze inne, moim zdaniem dość kontrowersyjne (tylko wrodzona delikatność każe mi użyć tak łagodnego określenia) zapisy. Zaliczę do nich np. powołanie służby ochrony wspomnianego wyżej ośrodka. Ta służba ochrony będzie miała bardzo znaczące uprawnienia w stosunku do skierowanych do ośrodka osób (pacjentów?), a będzie to po prostu prywatna firma zajmująca się ochroną osób i mienia. O kwalifikacjach pracowników takich firm można by pisać prace naukowe. Innym ciekawym zapisem zawartym w omawianej ustawie jest możliwość sprawowania przez policję nadzoru prewencyjnego nad osobą, która nie została umieszczona w ośrodku. Taki nadzór prewencyjny to całkiem fajna rzecz. Opisany wyżej nasz przykładowy pan redaktor nie dość, że będzie musiał grzecznie informować komendanta policji praktycznie o wszystkim, co zamierza zrobić, to jeszcze będzie musiał liczyć się z tym, że wobec niego prowadzone będą (permanentnie?) czynności operacyjno – rozpoznawcze. W ostateczności, ale to już będzie wymagało decyzji prokuratora, przeprowadzona może zostać kontrola operacyjna.
Zwracam uwagę na fakt, że ten ostatni zapis ustawy praktycznie nie był podnoszony w mediach. Czyżby nasi kochani „dziennikarze” nie doczytali ustawy? No cóż, drodzy czytelnicy Gazety Bałtyckiej. Jako człowiek już wiekowy mogę napisać: odnoszę wrażenie, że NOWE WRACA.