Łóżka polowe na ulicach i pierwsze gospodarcze przekręty – takie były początki polskiego kapitalizmu
Wróćmy do początku lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku. Pamiętacie? To wówczas zaczęły tworzyć się pierwsze polskie biznesy. Pamiętacie handel z łóżek polowych?
„Rozpuszczona” inflacja, którą trzeba było opanować. Popiwek, dyskryminujący i degradujący wielkoprzemysłową klasę robotniczą, przy okazji niszczący produkcję przemysłową, likwidujący znakomitą większość zakładów pracy. Może nieefektywnych, ale gwarantujących miejsca pracy. Upadek pegeerów (przy okazji, kto dziś jeszcze potrafi rozszyfrować skróty: PGR, SKR, POM)? I na to wszystko nakładająca się pomysłowość Polaków.
- Pamiętacie polowe łóżka ustawiane wprost na ulicach, stanowiące namiastkę handlowego dobrobytu zachodu, będące podstawą kolejnego szczebla rozwoju gospodarczego, który stanowiły tzw. szczęki?
- Pierwsze gospodarcze przekręty – np. szwedzkie szampony dla psów sprzedawane jako najlepsze środki do utrzymania włosów dla Polaków?
- Narzędzia i wojskowe wyposażenie, kupowane od „ruskich”, a sprzedawane ze wspomnianych łóżek?
I swoboda gospodarcza, która mimo tych wszystkich kłopotów i trudności pozwalała Polakom zachować spokój, wzajemną życzliwość (choć to może tylko upływający czas pozwala na tak optymistyczną ocenę tamtego okresu, może było zgoła inaczej?), odrobinę uśmiechu.
I tabuny dzieci, pędzące do szkoły (coraz częściej bez należytej opieki, bo rodzice handlowali od świtu do zmierzchu, aby wystarczało na jako takie życie), w których jeszcze bywały higienistki (kto pamięta, co to za „stwory”), pielęgniarki, dentyści, lekarze i nawet biblioteki.