Motywem był strach. "A co by było, gdyby 10 kwietnia 2010 r. lotnisko w Smoleńsku zamknięto?" | Gazeta Bałtycka
Opublikowano: 10.04.2015

Motywem był strach. „A co by było, gdyby 10 kwietnia 2010 r. lotnisko w Smoleńsku zamknięto?”

Zgodnie z wcześniejszymi przewidywaniami w przeddzień piątej rocznicy katastrofy smoleńskiej w mediach raz kolejny rozszalała się dyskusja na temat przyczyn, które legły u jej podstaw. Politycy wykorzystują zaistniałe fakty dla swoich celów. Wszystko wskazuje na to, że największa narodowa tragedia po drugiej wojnie światowej jest kartą, która przez długie jeszcze lata będzie przez nich rozgrywana. Bez najmniejszych wahań, bez jakichkolwiek zahamowań. Bez chwili rzeczywistej refleksji nad mogiłami tych, którzy w tak bezsensowny sposób zginęli.

Wrak samolotu w Smoleńsku

Nie mając ochoty słuchać kolejnych ataków na politycznych przeciwników, zacząłem się przez chwilę zastanawiać, co by było, gdyby…?

Pierwsza refleksja. Jeśli warunki atmosferyczne nie pozwalały na bezpieczne lądowanie, to może należało, m.in. w trosce o bezpieczeństwo polskiego prezydenta, zamknąć lotnisko w Smoleńsku. Wyobraźnia podpowiada mi widok rosyjskiego pułkownika, siedzącego na „wieży kontrolnej” i mającego podjąć decyzję o jego zamknięciu dla polskiego samolotu prezydenckiego. Już widzę, jak nerwowo łączy się z dowódcą gdzieś wyżej, meldując: „jest mgła, nic nie widać, co robić?” I odpowiedź nawet z wysokiej góry: „to ty widzisz, jakie są warunki. Ty podejmujesz decyzję”. A pułkownik, nawet trzeźwy, już czyta te artykuły w polskiej prasie, jak to podpity rosyjski pułkownik uniemożliwił udział polskiego prezydenta w uroczystych obchodach rocznicy zbrodni katyńskiej. Polityczny skandal na skalę międzynarodową gotowy.

Wyobraźnia podpowiada mi widok polskiego kapitana samolotu, który (jak wynika to z opublikowanych ostatnio nagrań, a czego spodziewaliśmy się od pięciu lat) widząc, że warunki nie pozwalają na bezpieczne wylądowanie, słyszy: „co ty mi tu będziesz opowiadał. Pan …. każe lądować. Jak nie wylądujemy tu i teraz, to nie ma szans, byśmy zdążyli. Bierzesz to na siebie?” I polski kapitan, nawet wbrew sobie, stara się lądować.

To dwa przypadki, które podpowiada mi wyobraźnia. Ale jak wiele jest sytuacji dnia codziennego, w zwykłych, przeciętnych miejscach pracy. Ilu z pracowników, chcąc „zadowolić” szefa, nie wypowiada swoich prawdziwych opinii, ukrywa swoje zdanie. Jak wielu przeciętnych ludzi gotowych jest, dla utrzymania pracy, dla zachowania tak zwanego świętego spokoju, zrezygnować z wyznawanych wartości, nie dzielić się swoją wiedzą, która nakazywałaby przeciwstawić się woli, opinii takiego czy innego zwierzchnika.

Powiedzmy to jasno. Zarówno w przypadku widzianych oczami wyobraźni: rosyjskiego pułkownika jak i polskiego kapitana, tak i w pozostałych przytoczonych sytuacjach, podstawowym motywem działania przeciętnego człowieka jest STRACH. To właśnie on, w połączeniu ze skutecznie pielęgnowaną w społeczeństwie niewiarą w możliwość dokonania zmian nie pozwala nam przeciwstawić się skandalicznym decyzjom urzędników skarbowych, bronić się w sądach przed bezprawnie wymuszanymi mandatami za zdjęcia z fotoradarów wykonywane „z tyłu”, a więc bez możliwości ustalenia sprawcy wykroczenia, głośno protestować przeciwko nadużyciom popełnianym przez parlamentarzystów, władze samorządowe, wszelkiej maści hochsztaplerów, nierzadko w białych kołnierzykach.

Ponoć komuna zabijała w nas kreatywność, umiejętność troszczenia się o własny los. Śmiem twierdzić, że dzisiejszy system społeczno–polityczny wpaja w nas uległość i pokorę przed każdą niekompetencją, głupotą, czasem chciwością, pazernością, grubiaństwem. Co było gorsze, pokaże historia. Jednak już dziś można powiedzieć, że lekcja, jakiej doświadczamy, niewątpliwie będzie bardzo, bardzo kosztowna.

Autor

- publicysta, komentator i felietonista.

Dodaj komentarz

XHTML: Można użyć znaczników html: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>



Moto Replika