„Nie chcemy demokracji okraszanej ośmiorniczkami”
Od chwili ogłoszenia wyników wyborów parlamentarnych z dwudziestego piątego października 2015 roku słychać coraz głośniejsze wołania opozycji o łamaniu zasad demokracji. Opozycja stara się zablokować prace Sejmu związane z trwającym kryzysem dotyczącym Trybunału Konstytucyjnego.
Istotnie, kryzys trwa. Ale wywołany został przez siły, które właśnie wybory przegrały i starają się za wszelką cenę podważyć tych wyborów wyniki. W ramach działań określanych obroną jakoby zagrożonej demokracji ludzie związani z Platformą Obywatelską gotowi są rozchwiać sytuację społeczną w kraju. Nie zawahają się przy tym skorzystać z pomocy zagranicznych mediów, gotowi są, co zresztą zaczęli już robić, wyprowadzić ludzi na ulice. Po co? W jakim celu? Jako się rzekło: dla obrony demokracji, niszczonej przez obecnie rządzących.
Najwyraźniej bohaterscy obrońcy demokratycznego ładu zapominają, że właśnie dwudziestego piątego października 2015 roku suweren, społeczeństwo powiedziało: dość tej „demokracji” w waszym wydaniu. Nie chcemy takiej demokracji. Społeczeństwo krzyknęło wyjątkowo wyraźnym głosem: nie chcemy demokracji okraszanej ośmiorniczkami dla „wybrańców” za publiczne pieniądze.
- Nie chcemy „demokracji”, która nie potrafi ukarać cwaniaków budujących swój majątek przy pomocy amber goldów.
- Nie chcemy „demokracji” finansowo wspieranej przez specjalistów od gier hazardowych, spotykających się z przedstawicielami sfer rządzących nocami na cmentarzach lub w innych królikach (pędzących, gotowanych czy nawet w potrawce).
- Nie chcemy „demokracji”, która gotowa jest zemleć dokumenty wyrażające poparcie milionów obywateli. Nie chcemy „demokracji” wyrzucającej miliony Polaków z kraju ojczystego.
Listę „demokratycznych” grzechów dzisiejszej opozycji można by mnożyć bardzo, bardzo długo. Cała sytuacja jest jeszcze bardziej kuriozalna. Bo oto okazuje się, że chyba najbardziej zagorzałym obrońcą „demokracji” w wydaniu Platformy Obywatelskiej jest pan Ryszard Petru, jakby nie oceniać, pieszczoszek „demokratycznych” układów poprzedniej władzy, jeden z wyjątkowo licznej grupy specjalistów od bankowości, niekoniecznie polskiej, barwnie określanej przez szeregowych obywateli „banksterami”.
To właśnie takim jak pan Ryszard bardzo odpowiadała „demokracja”, w której polskość to nienormalność, dla kilku dolarów mogliśmy robić laskę (łaskę) Amerykanom a państwo istniało tylko teoretycznie.
Teraz, gdy pojawiła się realna groźba, że istniejące układy i układziki zostaną ujawnione, zlikwidowane, a być może nawet napiętnowane – nazywa się to zagrożeniem „demokracji”.
Nie czuję się upoważniony do głoszenia opinii całego społeczeństwa. Ale mam wrażenie, że jest przynajmniej niemała jego część, która gotowa jest nawet utracić część demokratycznych wolności, jeśli za tę cenę uda się uwolnić od wspomnianych wyżej „demokratycznych” układów i zależności. Choć życie pokazuje już, że nie będzie to łatwe.
Z innej beczki
http://niezalezna.pl/74060-zobacz-zaslugi-plk-duszy-fsb-czula-sie-w-warszawie-jak-u-siebie-w-domu-ujawnia-gazeta-polska