„Niezależni dziennikarze”, „niezawiśli sędziowie”? To MITY!
Trwające prace Prawa i Sprawiedliwości nad reformą sądownictwa w Polsce wywołały po raz kolejny szalony atak „totalnej opozycji”. Znowu słyszymy, że rządzący chcą zawłaszczyć sądy, pozbawić je niezależności, a sędziów – niezawisłości. Zarzuty dotyczą bardzo ważnych cech sądów i sprawujących olbrzymią władzę nad ludźmi – sędziów. Na tyle ważnych, że zapisanych w Konstytucji.
Tyle tylko, że żadna ustawa, nawet ta najważniejsza, nie zapewni, bo nie może, owych, z punktu widzenia szarego obywatela niezwykle istotnych cech. Myślę, że nikt mnie nie przekona, że „sławny”, do niedawna gdański, „sędzia na telefon” był w swych działaniach niezawisły. A przecież działał pod rządami dotychczasowej, zdaniem opozycji totalnej – niemal doskonałej ustawy. Równie trudno będzie przekonać mnie, zwłaszcza po ostatniej „akcji” oporu przeciwko powoływaniu nowych asesorów, do opinii, że Krajowa Rada Sądownictwa stara się być organem niezależnym. O pisaniu ustaw przez sędziów Trybunału Konstytucyjnego nawet nie wspomnę.
Niedawno przygotowywaliśmy w redakcji materiały na temat mieszkańców Gdańska, których lokalne władze najwyraźniej zamierzają przesiedlić (z mieszkań komunalnych), by zapewnić możliwość sprzedania miejskich terenów deweloperom. Mieszkańcy ci przekazali nam informacje, że o pomoc zwracali się do co najmniej kilku redakcji i dziennikarzy. Wszyscy oni, z wyjątkiem Gazety Bałtyckiej, najzwyczajniej w świecie odmówili zajęcia się tematem. Ponoć niektórzy twierdzili otwarcie, że nie mogą podjąć się zadania, bo nie pozwalają im na to wydawcy (właściciele). Tak właśnie wygląda w Polsce „niezależne” dziennikarstwo. O takim też mówią ustawy.
Wbrew pozorom, te dwa nakreślone zagadnienia (sądownictwo i dziennikarstwo) są ze sobą mocno powiązane. I nie mam tu na myśli powiązania zwanego „układem”. Okazuje się, że po niemal trzydziestu latach budowania „demokratycznego państwa prawnego” nie mamy ani niezależnych sądów, ani niezawisłych sędziów, ani wolnych dziennikarzy. Albo raczej: nie udało się stworzyć systemowych mechanizmów, gwarantujących ową niezawisłość i niezależność.
Jak do tego mogło dojść? Odpowiedź może zaskoczyć. W moim przekonaniu nie da się cech takich jak niezależność czy niezawisłość zapisać w ustawach. Nawet najlepszych. Niezależność i niezawisłość (dziennikarska, sędziowska, praktycznie każda) wynika z postawy (dziennikarza, sędziego, każdego). W tak zwanych „mrocznych czasach stanu wojennego” byli sędziowie, którzy orzekali w sposób niezawisły. Chyba nie znajdzie się nikt, kto powie, że mieli oni ustawowe (czytaj: realne) gwarancje swojej niezawisłości.
Do dziś niektórzy pamiętają, jak mecenas Jan Olszewski, późniejszy premier, bronił ludzi ówczesnej opozycji. Pamiętam, jak już po zmianach ustrojowych rozmawiałem z jednym z bardziej znanych gdańskich dziennikarzy. Na pytanie, co sądzi o wolności słowa i niezależności mediów (a był to rok może 1992, może 1993) odpowiedział, że najbardziej dramatyczną rzeczą, jaka dotknęła praktycznie całe jego środowisko, była AUTOCENZURA. Już zlikwidowano osławiony urząd cenzorski przy ul. Mysiej w Warszawie, już mówiliśmy „odważnie”, bo Polska stała się państwem demokratycznym, z gwarantowaną wolnością słowa. I co z tą wolnością zrobiliśmy?
Rządy w Polsce przejął kolejny bożek, w niektórych kręgach zwany „mamoną”. Liczyć zaczęli się tylko ci, którzy z tym bożkiem zaprzyjaźnili się. Nierzadko zaprzedając mu i ciało, i duszę. Wśród tych, którzy tak zrobili, byli i sędziowie, i dziennikarze, i tak naprawdę – ludzie wszystkich zawodów. I już nie mamy wolnych mediów. Już nie mamy niezależnych, niezawisłych sądów. Już każdy boi się, że jeśli wykaże się niezależnością, to nie będzie mógł wykazać się zdolnością kredytową. Konformizm zawitał w trzeciej Rzeczpospolitej i rozplenił niczym barszcz Sosnowskiego.
Co zrobić, żeby przywrócić odpowiednią hierarchię wartości? No cóż. Myślę, że po prostu musimy starać się wychować nowe, młode pokolenie ludzi, dla których słowa takie jak uczciwość, rzetelność, prawo, sprawiedliwość – nie będą tylko pustymi sloganami do ewentualnego wykorzystania w nazwie takiej czy innej partii. Czy działania władz idą w tym kierunku? Jak mawiają Rosjanie: pożyjemy, zobaczymy.
Zgadzam się ostatnie 30 lat zniszczyło ten kraj kolesiostwo ,prywata . Polskie miasta prywatne folwarki rządzone i sprywatyzowane pod jednego czowieka który się bogaci a naród traci . Wszystko zamarnowane ludzie jak bydło na postronku , zmanipulowani wprani przez obcych.