Oda do rozumu
Od samego początku byłem bardzo podejrzliwy, gdy nasza utopijna „Zjednoczona Europa” przyjęła za swój oficjalny hymn fragment IX symfonii Beethovena, do której słowa napisał, przekonany jestem, że po pijaku, poeta Fryderyk Schiller.
Bo niby co? Oda do radości? Radość jest fajna i bardzo ją lubimy, ale nadmiar radości nie za dobrze świadczy o człowieku. Mamy nawet staropolskie powiedzenie – „Śmieje się jak głupi do sera”. A dzisiaj zazwyczaj najbardziej radosnych widzimy pośród tych ujaranych dobrymi konopiami. Może to właśnie o to chodziło facetom w 1972 roku ustanawiając taki hymn, gdy, jak wiadomo, światem zawładnęli hippisi, którym szczególnie chodziło o powszechną radość. Właśnie o radość, a nie ogólne szczęście, które wcale nie wymaga radości. Nadmierna, nieuzasadniona radość jest też sygnałem ostrzegawczym dla każdego solidnego psychiatry wskazującym na możliwość uszkodzeń w płacie czołowym.
Żeby ostudzić ten powszechny entuzjazm, który zawsze ogarnia tłum, gdy wraz z ex-prezydentem Komorowskim i jego wytworną małżonką śpiewają z kartki, przypomnę, że w roku 1950 Niemcy chcieli, by ten utwór stał się ich nowym hymnem.
Czyli w końcu dokonali tego. I to na znacznie większym terytorium. Co zrozumiałe, bo zawsze byli przekonani, że cała Europa jest tak na prawdę niemiecka. I jeszcze jeden kwiatek co do radosnej ody – otóż dokładnie ta sama beethovenowska oda, tylko z innym tekstem, pod tytułem „Rise O Voices of Rhodesia” była – tak, tak – do końca istnienia państwa, hymnem Rodezji. A jak dobrze wiemy, tam bili Murzynów.
Schiller napisał:
Freude, schöner Götterfunken,
Tochter aus Elysium
Wir betreten feuertrunken
Himmlische, dein Heiligtum.
5Deine Zauber binden wieder,
Was der Mode Schwert geteilt;
Bettler werden Fürstenbrüder,
Wo dein sanfter Flügel weilt.
I tak dalej…
A jak wiemy, złośliwy i zawsze kpiący Gałczyński tłumaczył:
O, radości, iskro bogów, kwiecie Elizejskich Pól,
święta, na twym świętym progu staje nasz natchniony chór.
Jasność twoja wszystko zaćmi, złączy, co rozdzielił los.
Wszyscy ludzie będą braćmi tam, gdzie twój przemówi głos.
No powiedzcie, czy nie robił sobie jaj?
Po pierwsze – wyobrażenie sobie naszego natchnionego chóru, nasuwa mi tylko wspomnienie czasów studenckich w momencie Juwenaliów. Tylko wtedy, solidnie podtruci etanolem, byliśmy na prawdę natchnionym chórem. Bij, zabij, innych takich natchnień nie pamiętam. Może byłem kiepskim hippisem i nie dość jarałem?
No i to drugie – „… Wszyscy ludzie będą braćmi…” O! To już pachnie komunizmem, a wszyscy wiedzą, że komunizm śmierdzi okropnie. Więc gdzie miejsce na radość? Poza tym, jak może być radość bez sióstr? Może pan Jacyków, czy prezydent Słupska potrafiliby się radować w wyłącznym otoczeniu samych braci, ale ja nie.
Z kolei Pola Elizejskie wskazują, że w tym całym hymnowaniu maczali swoje łapy żabojady, co jest doprawdy niesmaczne, bo wiadomo gdzie oni te swoje łapy potrafią włożyć. Te wszystkie ślimaki i spleśniałe sery…
Znacznie bardziej do mnie przemawia nasz wieszcz, skarb narodowy, któremu Schiller mógłby pięty szorować, Adam Mickiewicz. Konkurencyjna do schillerowskiej „Oda do młodości to Top #1:
„… Dzieckiem w kolebce kto łeb urwał Hydrze,
Ten młody zdusi Centaury,
Piekłu ofiarę wydrze,
Do nieba pójdzie po laury.
Tam sięgaj, gdzie wzrok nie sięga;
Łam, czego rozum nie złamie…”
Jeżeli tylko zrozumiemy, że na pewno nie jest to o Ryszardzie Petru i, nie daj Boże, o Lechu Wałęsie, to jesteśmy pojąć moc tych słów. Mickiewicz był po prostu geniuszem i tylko nasza wrodzona, polska skromność chowa ten skarb przed obcymi. Znając „Odę do młodości” zawstydzona Europa nie odważyłaby się gniota o radości wystawić na sztandar.
Gdy w końcu wszystko się już na tym naszym kontynencie ustabilizuje, Rzeczpospolita odzyska swoje szacowne miejsce oparte na rycerskiej i szlacheckiej tradycji, a Niemcy będą przyjeżdżać tutaj do pracy, to proponuję, jako hymn, „Odę do rozumu”. Wprawdzie jeszcze taka nie powstała (przynajmniej nic mi nie wiadomo), ale ona by w końcu właściwie ustawiła priorytety. To nie durnawa radość, ani nie (przepraszam wieszcza) chmurna młodość, ale rozum jest najważniejszym atrybutem ludzkości. A w koło nic, tylko przeogromna głupota.
***
„Rozumie mój, prózno się masz frasować:
Co zginęło, trudno tego wetować.
Póki czas był, póki szczęście służyło,
Czegoś żądał, o wszystko łacno było”.
Jan Kochanowski – Pieśń XXII
Panie inzynierze Karwows… Kaminski,
zabawny pokaz grafomanii sfrustrowanego intelektualisty !
Spleśniały mozg u pana, nieuleczalny przypadek.
Akurat ten hymn Schillera ma wyrazne konotacje wolnomularskie,
(no zreszta nie kazdy mason to lajdak,
niektorzy mieli idealistyczne zapedy.)
No ale skad mialby pan to wiedziec, jest Pan w lekkim stopniu hmm opozniony w kojarzeniu, co najmniej…
Prosze aby skonczyl pan raczyc swych czytaczy ta sympatyczna grafomania !!!
Pan wie, ze strzelaja, ale poza tym to juz sie panu dawno pokicialo chyba wszystko.
Stopy wody pod kilem i daj Pan juz spokoj wreszcie z pisarczykostwem i analizami swymi haha !
Też pana pozdrawiam.
I podziwiam. W sobotę demonstracja o utraconą emeryturę, a dzisiaj pochód sentymentalny. A opornik w klapie się trzyma?