Państwo (nie)dobrze zorganizowane | Gazeta Bałtycka
Opublikowano: 19.01.2018

Państwo (nie)dobrze zorganizowane

Było sobie przedsiębiorstwo. Jak najbardziej państwowe. Polska Poczta, Telegraf i Telefon. Potrafiło dostarczać do domów listy, paczki, telegramy. A także renty, emerytury, niekiedy – zaprenumerowaną prasę. Wszystko w miarę punktualnie.

Szczególną dbałością tego przedsiębiorstwa cieszyły się przesyłki polecone. Taką przesyłkę listonosz przynosił do domu. A gdy nie było adresata, zostawiał awizo (domownikom lub, gdy nikt nie otwierał drzwi, w skrzynce). Jeśli nikt nie odbierał tego dokumentu po raz drugi (podkreślam – dostarczanego do mieszkania adresata), listonosz dokonywał stosownej adnotacji (np. „adresat nie mieszka pod tym adresem”, „adresat przebywa czasowo w sanatorium”) i Polska Poczta, Telegraf i Telefon powiadamiała o tym fakcie nadawcę.

Ważne jest, że jeśli nadawcą był na przykład jakiś sąd w Samoklęskach Górnych bądź Kluczykach Dolnych, to taką informację honorował. Bo była przekazywana przez, było – nie było, urzędnika państwowego (a więc oświadczenie Polskiej Poczty było tak samo ważne jak np. dzisiejsze zeznanie przed sądem policjantów, że zostali brutalnie napadnięci przez przechodnia na ulicy, którą patrolowali).

W 1990 przyszło nowe, już nie „komunistyczne”, a więc zdrowe PAŃSTWO. Jako jedno z pierwszych zlikwidowało przedsiębiorstwo państwowe Polska Poczta, Telegraf i Telefon. O czymś takim jak nawet nie wspomnę, bo musiałbym chyba przypomnieć o niemieckiej zbrodni na pocztowcach polskich w Gdańsku. A to może nie być godne pochwały.

Po kolejnych przekształceniach, zmianach i restrukturyzacjach powstał…o przedsiębiorstwo o nazwie Poczta Polska, teraz już Spółka Akcyjna. Co prawda z większościowym (jeśli nie wyłącznym) udziałem skarbu państwa, ale za to bez nadziei na sensowny rozwój. Bo w tak zwanym międzyczasie pozwoliliśmy różnym firmom, głównie zachodnim, przejąć lwią część najbardziej dochodowego rynku przesyłek kurierskich. A Poczcie Polskiej zostały listy (w dobie cyfryzacji kraju jest ich coraz mniej) i urzędowe wezwania (i przez pewien czas i nie wszędzie – reklamy).

Pozostańmy przy urzędowych wezwaniach. Doręczyciele (którzy najwyraźniej zastąpili listonoszy) zapomnieli o dostarczaniu przesyłek poleconych do rąk adresata. Szybko nauczyli się, że awizo można po prostu wrzucić do skrzynki. Czy ktoś je zobaczy, czy nie, cóż to ma za znaczenie? A ile chodzenia po piętrach się zaoszczędzi? Z iloma psami na podwórku można się dzięki temu nie spotkać? I tak już pozostało! Nikt się temu nie przeciwstawia.

W zamian adresat, gdy już wie, że ma na pofatygować się na pocztę po odbiór przesyłki poleconej i zdecyduje się na jej odbiór, musi odstać swoje w gigantycznej zwykle kolejce. Powiem na podstawie praktyki, że półgodzinne oczekiwanie na dojście do okienka nie jest czymś niezwykłym. Załóżmy, że jednak adresat z jakichkolwiek powodów nie odbierze przesyłki (bo przez trzy tygodnie przebywa w sanatorium, wyjechał na dwa miesiące za granicę, bo pracuje w innej miejscowości).

Co może zrobić Poczta Polska? Jedynie poinformować nadawcę, że przesyłka nie została odebrana. Nie wiem, czy to robi. Ale nasze, (nie)dobrze zorganizowane poradziło sobie i z tym problemem. Szybko wprowadziło regulację mówiącą, że obywatel, który dwukrotnie nie odebrał awizowanej przesyłki, jest prawidłowo powiadomiony o sprawie. Przyznam, że tym innowacyjnym rozwiązaniem wyprzedziliśmy chyba wszystkie państwa ziemskiego globu.

W zamian mamy już całe mnóstwo pokrzywdzonych, którzy nawet nie wiedzieli, że przed sądem jakimś tam toczy się przeciwko nim sprawa. Ludzie „obrotni” wpadli na pomysł, że można wprowadzić cały, nader interesujący „ciąg technologiczny: krzywdzenia bliźnich. Do kompletu potrzebowali jeszcze tylko e-sądu. I nasze, (nie)dobrze zorganizowane państwo taki sąd im powołało. Do niedawna nie musiał on nic sprawdzać. Wystarczy, że ktoś, jak to określiłem, obrotny, do wspomnianego sądu (w Lublinie) zgłosi roszczenie poparte jakimkolwiek dokumentem (np. fakturą, której nikt nigdy nie otrzymał). I poda niekoniecznie prawdziwy adres dłużnika.

Sprawy tego typu były w swoim czasie przedstawiane w mediach, ale jakoś nikt nie poświecił im większej uwagi. No cóż. Temat dla „wolnych mediów” najwyraźniej nie był wystarczająco nośny. A ludzie mojego pokolenia tylko wzdychają za państwem dobrze zorganizowanym. Dla swoich obywateli.

Autor

- publicysta, komentator i felietonista.

Dodaj komentarz

XHTML: Można użyć znaczników html: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>



Moto Replika