PKP regularnie restrukturyzowane. Jaki efekt? Coraz mniej pasażerów, coraz większy chaos! | Gazeta Bałtycka
Opublikowano: 27.12.2012

PKP regularnie restrukturyzowane. Jaki efekt? Coraz mniej pasażerów, coraz większy chaos!

Na przykładzie kolei widać dokładnie, jak kulawe jest obecnie państwo polskie. O ile mnie pamięć nie myli, od początku przemian ustrojowych w Polsce, czyli od 1989 roku trwa ciągła, rzekłbym permanentna struktur PKP.

Raz „wymuszana” przepisami unijnymi, innym koniecznością uzyskania lepszych wyników finansowych, jeszcze innym razem chęcią dostosowania struktur do administracyjnego podziału kraju. I tak dalej, i w tym duchu.

Przy okazji wprowadzanych reform (nie tylko w PKP) wprowadzono piękne pojęcie „restrukturyzacji”. W nowej rzeczywistości oznacza ona po prostu likwidację części (bądź całości) przedsiębiorstwa (wydziału, przemysłu – zależy od tego, co poddajemy restrukturyzacji).

Pozwolę sobie w tym miejscu przypomnieć, że „restrukturyzacja” to inaczej „przebudowa”, zmiana struktury. A więc można „restrukturyzować” dokonując nie tylko cięć, ale np. przesunięć, zmian wzajemnych zależności, rozwijając np. przedsięwzięcia pokrewne. Ale takie pojęcie restrukturyzacji nie mieści się w kanonach pojęciowych naszych, współczesnych „managerów”.

Ale wracajmy do PKP. Kolejne spowodowały powstanie spółek, spółeczek, zakładów, zakładzików i przedsiębiorstw, z których każde miało swoje zarządy, swoje rady nadzorcze i co tam jeszcze potrzeba. Tylko ludzi do czarnej, kolejarskiej roboty zaczynało ubywać.

Każdy z kolejnych prezesów, dyrektorów, zarządców, poczuł się „panem na swoim”. (Żeby była jasność – to nie zawsze musi być złe. Wśród tych ludzi są także i tacy, którzy znają się na rzeczy, wiedzą, co powinni robić). Ale co z tych, kolejnych reorganizacji, restrukturyzacji itp. mam ja, pasażer bądź, w przypadku przewozów towarowych, klient PKP?

Oddzielne kasy przewozów regionalnych, przewozów IC, przewozów lokalnych. Brak możliwości uzyskania pełnej informacji nt. połączeń, pociągów, biletów itp., (bo nikt przecież nie będzie informował o konkurentach), coraz częściej zagrożone bezpieczeństwo ruchu pociągów.

Nastąpił proces kompletnej dezorganizacji przewozów. Trudno w tej sytuacji dziwić się, że większość potencjalnych pasażerów przesiada się, jeśli to tylko możliwe, do swoich, mocno leciwych, „strupiałych” samochodów.

O tym, ile czasu będzie wymagało ewentualne odbudowanie zaufania do przewozów kolejowych, nie będę pisał.

Powoduje to zmniejszanie wpływów do kas przewoźnika, a więc konieczność kolejnych „restrukturyzacji”. Ostatnio bardzo ważna osoba w PKP, posiłkując się opracowaniem wartym ponoć kilka milionów złotych, była uprzejma stwierdzić, że w najbliższych latach trzeba będzie zlikwidować od trzech do pięciu tysięcy km linii kolejowych. No cóż…

Moim zdaniem po raz kolejny ograniczy to wpływy, w efekcie za kilka lat konieczna będzie następna „restrukturyzacja”. I tak w kółko. A może by tak, jeśli już analizy firm zewnętrznych są tak kosztowne, należy zlecić im opracowanie nt. możliwości zwiększenia wpływów ze świadczonych usług? Niech taka konsultingowa wskaże, gdzie należy doprowadzić „kolej żelazną”, by pojawili się pasażerowie? I co trzeba zmienić w kolejowej infrastrukturze i organizacji, by ci pasażerowie zechcieli ze swoich „strupiałych” samochodów przesiąść się do pociągów?

A jak się to ma do „sprawy Polski”? Prosto. Polska to taka trochę większa PKP. Tak samo obecnie zdezorganizowana, tak samo „wycinająca” swoje kolejne linie (szkolnictwo, służbę zdrowia, przemysł).

I mam wrażenie, że w tej naszej Polsce potrzeba paru „z prawdziwego zdarzenia” kolejarzy.

Autor

- publicysta, komentator i felietonista.

Dodaj komentarz

XHTML: Można użyć znaczników html: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>



Moto Replika