Polityk śmieszny nie jest słuchany
W polityce mówi się dużo. Ważne jednak, aby pamiętać o zachowaniu choćby minimum wiarygodności, bo to właśnie jej brak powoduje, że politycy, choć tak bardzo chcą uchodzić za poważnych, coraz częściej stają się zaledwie śmieszni. A polityka śmiesznego po prostu się nie słucha. Można oceniać jak jest ubrany, analizować jego zachowanie podczas wywiadu, ale nie traktuje się poważnie tego, o czym mówi.
Jednym z przykładów takiego śmiesznego polityka jest Leszek Balcerowicz – postać kreowana przez niektóre media na „ekonomicznego eksperta”, „autora planu Balcerowicza”, „ojca polskiej gospodarki rynkowej”. Brzmi to atrakcyjnie, ale gdy pozna się całą historię polskich przemian gospodarczych lat 90 – wnioski są skrajnie odległe od medialnych kreacji: Balcerowicz – przeciętny ekonomista (wcale nie profesor), który posłusznie realizował szczegółowo rozpisany, niekorzystny dla Polski plan gospodarczy przewieziony do nas przez Amerykanów, stworzony po to, aby z Polski uczynić duży rynek zbytu dla zachodnich towarów, zamykając przy tym praktycznie cały polski przemysł, czyli fundament naszej gospodarki.
Podobnie sprawa się ma w przypadku partii „Nowoczesna”, która w istocie jest sejmowym ramieniem środowiska, które wiele lat temu skupiło się wokół wspomnianego wcześniej Balcerowicza – Unii Wolności i tym podobnych tworów. Politycy „Nowoczesnej”, na czele z Ryszardem Petru w większości również są zaledwie śmieszni. A im bardziej starają się udawać poważnych, tym śmiechu jest więcej. Słynna „erudycja”, „profesjonalizm” i „wiedza” przewodniczącego Petru zostały tak wiele razy zdemaskowane, że urosły dziś wręcz do rangi symbolu bylejakości.
Nie warto w tym miejscu nawet wspominać o innych posłach a szczególnie posłankach (aktywistkach) „Nowoczesnej”, które z politykierskiego zapału, gorliwości i pustosłowia serwowanego Polakom uczyniły cnotę i znak rozpoznawczy. Hasło „myszka agresorka” dotyczące jednej z młodych posłanek „Nowoczesnej” nie jest przypadkowe i niezwykle trafnie opisuje nie tylko to, co owa pani sobą reprezentuje, ale śmiało może dotyczyć całej, malutkiej, bo mającej ok. 6 proc. posłów (29 osób!) formacji.
To, co można było przedstawiać w kampanii wyborczej – czyli atrakcyjnie brzmiące slogany – w realnej polityce nie ma żadnej wartości. Projekty ustaw „Nowoczesnej”, których nie ma, a które – jak często mówi Ryszard Petru – „będą przestawione w przyszłym tygodniu” to fundament, na którym stoi jedna z najmniejszych partii w polskim parlamencie. A jej chęć przejęcia władzy jest odwrotnie proporcjonalna do jakości posiadanych przez nią kadrowych zasobów.
Czysto propagandowy tekst – bez żadnych argumentów. To śmieszne, że w gazecie lokalnej ale mającej dość duży zasięg w regionie może ukazać się coś tak prymitywnego.
Romek weź przestań i rozejrzyj się, polski przemysł nie istnieje poza handele, handele i infrastruktura do handele, zalewa nas drogi szajs z zachodu a my Polacy mamy blokowany dostęp do rozwoju przemysłu. Owszem dostajemy pieniądze na handlową infrastrukturę i szkolenia jak dystrybulowac szajs i rozwijać zadłużenie u banksterów. Jak masz potomstwo i chcesz pożyć na swoim to przestań chramolić o LB i RB
Autor trafia w punkt. Mam dokładnie podobne odczucia do tych wszystkich Petru i im podobnym pasożytom z Unii Wolności. Oni są już nawet nie żałośni.