Polska „ksenofobia” pozytywna
Znaczna większość Polaków jest przeciwko wpuszczaniu uchodźców do naszego kraju. W związku z tym słyszymy, że jesteśmy „prymitywni”, „ohydni”, „okrutni”, „ksenofobiczni”, „antysemiccy” i „zaściankowi”. I bardzo dobrze – chciałoby się powiedzieć. Jesteśmy we własnym kraju i mamy prawo być tacy, jacy chcemy być. I nic nikomu do tego.
Można się tylko domyślać, czyje interesy reprezentują „komentatorzy”, którzy tak bardzo nienawidzą Polaków, ich kultury, tradycji i cech narodowych. Wiemy za to na pewno, że w mediach takich komentatorów jest aż nadto. Z prowokowania, obrażania i szkalowania Polaków uczynili prawdziwy przemysł. Modnie jest opowiadać się za pomocą dla ofiar wojny. Tyle tylko, że niekoniecznie o ofiary wojny dziś chodzi… Być może „gra” toczy się o coś znacznie ważniejszego…
Polska „ksenofobia”, wyrażająca się w istocie jedynie ostrożnością w relacjach do reprezentantów innych kultur, a wywodząca się z dawnych wieków, może być ostoją naszej suwerenności i fundamentem naszej przyszłości. I to wcale nie jest puste hasło, bo gdy dziś spojrzymy na takie kraje jak Francja, gdzie fundamentaliści islamscy, nie dość, że nie chcą się asymilować, to zaczynają demonstrować swoją siłę, jedność i pogardę wobec Francuzów, czyli gospodarzy – to dojdziemy do wniosku, że polska „ksenofobia” pewnie bardzo by im się przydała, ale w ich przypadku jest już za późno. U nas jeszcze za późno nie jest.
Pozostańmy zatem „ksenofobiczni”, niezależnie od tego, jak o nas będą mówili „komentatorzy”, a tezy o tym, że „Polacy zabili więcej Żydów niż Niemców”, jakie dziś możemy usłyszeć, traktujmy jako objaw schyłkowego zapewne stadium poważnej psychozy. Bądźmy wyrozumiali dla chorych i niepełnosprawnych. Zwłaszcza niepełnosprawnych intelektualnie.