Polska rozpada się na naszych oczach. „Pozorny kraj beż żadnych zabezpieczeń”
Vincent V. Severski napisał kolejną książkę. Nowa powieść chyba najpopularniejszego obecnie polskiego pisarza nosi tytuł „Nabór”. Nie będę po raz kolejny zachwycał się pisarskim poziomem autora, bogactwem języka, umiejętnością prowadzenia psychologicznych analiz sylwetek jego bohaterów. Posiadanie tych zalet zostało już tak wiele razy udowodnione, że nawet znawcy badania przyczyn katastrof lotniczych nie byliby w stanie ich podważyć. Ostatnia książka autora skłania (podobnie, jak w gruncie rzeczy wszystkie poprzednie) do kilku refleksji. Niestety, nie są one wesołe.
A ponieważ rzecz dotyczy mojego kraju, który staram się traktować poważnie, stają się one powodem coraz większej irytacji, złości, może wściekłości. Zacznę trochę niewinnie, nawet krotochwilnie (nie, nie, to jeszcze nie „mowa wiązana”). Zastanawiam się, czy autorowi nie przyznać jakiegoś wyjątkowego tytułu za pisanie reportaży, a nie powieści.
Gdy przyjrzymy się sylwetkom poszczególnych bohaterów, gdy postaramy się umiejscowić je we współczesnej rzeczywistości, gdy zaczniemy analizować wydarzenia, o których wiemy z różnych źródeł – „Nabór” staje się niemal gotowym reportażem (pamiętnikiem?) .
Ale teraz trochę poważniej. Każda kolejna książka pułkownika polskiego wywiadu pokazuje, jacy ludzie stoją u steru władzy. Jakie wartości reprezentują ci, którzy w naszym imieniu, za nasze pieniądze – mają reprezentować nasze, polskie interesy. I z każdej książki wylewają się ludzie będący świadectwem intelektualnego ubóstwa, bez polotu, bez wartości, bez umiejętności krytycznej oceny nawet swoich możliwości. Za to gotowi bezrefleksyjnie wykonać każde polecenie zwierzchnika, wiernie służyć każdemu, kto pozwoli lepiej się w życiu ustawić, zdobyć jeszcze jedno mieszkanie, przejąć jeszcze jedną fabrykę lub nieruchomość.
Na tym tle pojawiają się sylwetki różnych oficerów. Świadomie nie rozwijam tematu, bo ciągle mam nadzieję, wiarę, że coś takiego jak „honor oficerski” nie tylko istnieje i nie zdewaluował się. Nie mam kontaktu z młodymi oficerami. Ale ci starsi, których znam (znałem), w mojej świadomości pozostaną oficerami na zawsze. I to bez względu na to, w jaki sposób potraktuje ich własna Ojczyzna. Odnoszę wrażenie, że „Nabór” jest takim trochę bezsilnym wołaniem polskiego oficera: róbcie (róbmy) coś, bo za chwilę będzie za późno.
W swej ostatnie książce autor podjął bardzo odważne decyzje dotyczące bohaterów, których poznaliśmy w poprzednich powieściach. Wydaje się, że część Czytelników tylko z najwyższym trudem potrafi to Autorowi wybaczyć. W tym miejscu pozwolę sobie na pewną refleksję dotyczącą chorążego Andrieja Trubowa. Ten, wyszkolony do zabijania żołnierz specnazu, zyskał wyjątkową sympatię Czytelników. Pytanie: dlaczego? Wydaje się, że odpowiedź może być tylko jedna. Bo jako jeden z niewielu był człowiekiem z zasadami. I zgodnie z tymi zasadami postępował. Zawsze! Może był w tym trochę naiwny, może nawet dziecinny. Ilu takich „ludzi z zasadami znajdziemy” w powieściach Severskiego? Oprócz oficerów wywiadu do głowy przychodzi mi tylko sierżant Mietek – pogranicznik z „Nielegalnych”.
Niestety, książka nie jest napisana „ku pokrzepieniu serc”. Po przeczytaniu „Naboru” Czytelnik, któremu na sercu leży Ojczyzna, może przeżyć załamanie. Bo po raz kolejny (z książek Severskiego) dowiaduje się, jak pozornym państwem jest obecna Rzeczpospolita, jak nie potrafimy zbudować systemowych zabezpieczeń państwa, które po burzliwej historii, odzyskawszy wolność i niezawisłość (przynajmniej względnie znaczącą) rozpada się na naszych oczach.
Na szczęście dla nas, Czytelników, autor zamieścił „Epilog”. Jego treść po pierwsze – zapowiada co najmniej kolejny tom powieści, po drugie – przekazuje główne role w ręce kobiet. Może więc z tą Polską nie będzie tak źle? A nam, wielbicielom twórczości Severskiego, gwarantuje co najmniej jeszcze jedną czytelniczą ucztę. Do której z pełnym przekonaniem zachęcam.