Prowokacyjny napis na gdańskim zabytku pozostał. „To symbol nieudolności”
Szpecący napis na ścianie jednego z najważniejszych gdańskich zabytków wciąż nie został usunięty. W ten sposób już stał się symbolem nieudolności, biurokracji i paraliżu instytucji publicznych. Jak tak dalej pójdzie, graffiti zdąży stać się zabytkiem i problem w naturalny sposób ulegnie rozwiązaniu.
Haniebny napis umieszczony na Złotej Bramie w Gdańsku zdążył stać się motywem serialu „Historia wulgaryzmów” emitowanego przez platformę Netflix. Odcinek poświęcony Gdańskowi pokazano kilka miesięcy temu. Od tamtego momentu napis na zabytku pozostaje, witając a jednocześnie wprowadzając w spore zdziwienie szczególnie zagranicznych turystów, którzy w większości znają język angielski.
Sytuacja jak w soczewce pokazuje, w jak skrajnie tragicznej sytuacji znaleźliśmy się wszyscy. Nadmiar i wszechobecność nikomu niepotrzebnych urzędników, ogrom zmieniających się każdego dnia przepisów, a na samym końcu wszechobecny strach powodują, że ani samorząd, ani właściciel, ani instytucje centralne nie mogą, a właściwie po prostu nie chcą poradzić sobie z… niewielkim graffiti.
Właścicielem Złotej Bramy jest Stowarzyszenie Architektów Polskich, które R11; jak deklaruje – bardzo chciałoby napis usunąć, ale podobno musi mieć na to zgodę Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków, ten z kolei z jednej strony mówi o konieczności uzyskania takiej zgody, z drugiej zaś (ustami swojego rzecznika) sugeruje, że do usunięcia napisu zgoda wcale nie jest wymagana… Z kolei w piśmie adresowanym do Stowarzyszenia Architektów Polskich jednoznacznie informuje (z powołaniem się na odpowiednie przepisy), że jakakolwiek ingerencja w zabytek musi być poprzedzona uzyskaniem zgody konserwatorskiej…
Wokół mamy jeszcze Miejskiego Konserwatora Zabytków, wraz ze swoimi urzędnikami, z którym… mimo wielu prób, nie udało nam się skontaktować…ale zapewne miałby jeszcze inną teorię w sprawie feralnego napisu.
Wszyscy bardzo intensywnie pracują próbując rozwiązać „poważny” problem, generują kolejne opinie, prokurują wnioski i pozwolenia, korespondencja między urzędami trwa od miesięcy. Oczywiście nic poza jałową pracą dla urzędników z tego nie wynika.
Słowem R11; wszyscy bardzo chcą, ale nikt nic nie może. I w ten sposób szpetny napis na Złotej Bramie w Gdańsku staje się symbolem wszystkiego, co od dawna dzieje się w kraju. Wiele chcemy, mamy ogromne ambicje i fascynujące pomysły, ale żadnej mocy sprawczej. Na szczęście urzędniczy paraliż ma i swoje dobre strony – jak tak dalej pójdzie, graffiti też stanie się zabytkiem, wówczas nie będzie można go usunąć i problem w sposób naturalny się rozwiąże. Ciekawe tylko, co pomyślą o nas następne pokolenie…
Gdzie są władze miasta ? Pewnie w kolejce PO pół litra i dwie pepsi .