Putin sprawdza, jak daleko może się posunąć
„Rosyjska interwencja na Krymie”, „Ukraina na krawędzi wojny”, „tymczasowy prezydent Ukrainy ogłasza mobilizację”. Takie nagłówki od kilku dni pojawiają się w internecie, podgrzewając jedynie i tak już gorącą atmosferę wokół krymskiego kryzysu.
Jednak najnowsze wydarzenia na Ukrainie, to nie tylko polityczna walka o przyszłość tego kraju, lecz przede wszystkim następna, szachowa rozgrywka między Wschodem a Zachodem. Wydawałoby się, że odeszły one do lamusa wraz z upadkiem ZSRR. Obecnie jesteśmy jednak prawdopodobnie świadkami przełomowych wydarzeń, które zrewidują i ustanowią podział sił na świecie na najbliższe lata. Jest to nie tylko sprawdzian dla NATO, lecz również UE czy samej Polski, która znajduje się w bezpośrednim sąsiedztwie „płonącego” regionu.
„Putin ma XIX-wieczny pogląd na politykę, także wtedy, gdy ja z nim rozmawiam. Silniejszy ma więcej do powiedzenia” – tak o polityce rosyjskiego prezydenta wypowiedział się niedawno nasz obecny premier. Były funkcjonariusz KGB – to bowiem cyniczny, lecz zarazem bardzo skuteczny polityk. Od dawna znakomicie wodzi za nos Zachód, potencjalnie silniejszy ekonomiczno-militarnie, jednak pod względem dyplomatycznym, nieprawdopodobnie kulejący. Bierność wobec wydarzeń w Gruzji czy Syrii, dały mu do zrozumienia, że europejscy jak i amerykańscy politycy nie są w stanie – poza biernością, pokazać żadnej skutecznej strategii utrzymania stabilności sił.
Rosja narusza równowagę światową poprzez ingerencję militarną, Zachód nie wysuwa wobec niej żadnych restrykcji gospodarczych, w ten sposób osłabiając swoją pozycję i wzmacniając Putina. O ile jednak w poprzednich latach problem ten był dosyć marginalny, ponieważ dotyczył z reguły małych, bądź ubogich obszarów, obecnie jest to kryzys o charakterze światowym. Dotyczy on bowiem dużego, bogatego w surowce oraz posiadającego długą historię kraju. Lecz nie chodzi tutaj jedynie o samą w sobie Ukrainę. Państwo to jest bowiem jedynie zapalnikiem, którym równie dobrze mógłby być każdy inny kraj w podobnym regionie, o równie niestabilnej międzynarodowo pozycji (brak oficjalnej przynależności do którejkolwiek ze stron, jedynie „papierowe” gwarancje suwerenności). Putin więc po raz kolejny wykonuje kilka ruchów naraz. Sprawdza, jak daleko może się posunąć, nie ponosząc przy okazji konsekwencji swoich działań oraz dąży do utrzymania i fizycznego rozszerzenia swojej strefy wpływów, jednocześnie osłabiając w ten sposób apatyczny Zachód.
Jest to więc następna już demonstracja sił i rewizja ich faktycznego układu we współczesnym świecie. Zatem NATO oraz UE wobec narastającego kryzysu na Ukrainie muszą zareagować stanowczo, grożąc Rosji poważnymi sankcjami gospodarczymi, które zostaną poparte faktycznymi działaniami, takimi jak wyrzucenie Federacji z G8 czy izolacja dyplomatyczno-ekonomiczna. Dopiero takie działanie faktycznie pokaże Putinowi, kto jest silniejszy i gdzie znajduje się miejsce Rosji po zakończeniu Zimnej Wojny. W przeciwnym wypadku destabilizacja międzynarodowa będzie tylko narastać, a to -jak pokazuje historia, zawsze kończy się źle.
Wśród polskich mediów można ostatnio zaobserwować ciekawe zjawisko, dotyczące sposobu, w jaki prezentują sytuację na Ukrainie. Serwują one jak zwykle czarno-biały obraz świata, w którym Ukraińcy to „ci dobrzy, poszkodowani”, a Rosjanie są „tymi złymi najeźdźcami”. Warto jednak zauważyć, że obecna sytuacja jest dla Polski bardzo problematyczna i wcale nie tak jednoznaczna, jakby się mogło pozornie wydawać. Przyjrzymy się uważniej temu, co się tam obecnie dzieje oraz perspektywom dalszych zmian. Z jednej strony, do tej pory władzę sprawował tam stosunkowo stabilny i przewidywalny prezydent Janukowycz. Była to dla naszego kraju sytuacja pożądana, gdyż mimo iż Ukraina znajdowała się w niekorzystnej dla nas, rosyjskiej strefie wpływów, można się było spodziewać, jakie stanowisko zajmie w danych kwestiach.
Aktualnie destabilizacja jest na tyle duża, że tworzenie jakichkolwiek sensownych prognoz, to zwyczajne wróżenie z fusów. Obecne wydarzenia mogą więc albo doprowadzić do powrotu dawnego układu sił, przy jednoczesnym wzmocnieniu oficjalnych wpływów Rosji na terytorium naszego sąsiada, lub zainicjować przebieg nowego scenariusza, który może mieć dla nas zarówno pozytywne, jak i negatywne skutki. Rządy na Ukrainie mogą bowiem przejąć zdecydowanie proeuropejscy politycy, którzy doprowadzą do zacieśnienia polsko-ukraińskiej współpracy i przyłączenia kraju do Unii Europejskiej, co byłoby jak najbardziej pożądanym scenariuszem. Może się jednak powtórzyć sytuacja, która miała miejsce w trakcie tzw. arabskiej wiosny. W wyniku przewrotów popieranych przez zachodnią opinię publiczną do władzy doszli wtedy skrajnie antyeuropejscy i antyamerykańscy fundamentaliści oraz organizacje terrorystyczne, powodując, że sytuacja w tych państwach wygląda obecnie gorzej niż przed przewrotami. Tak samo może być na Ukrainie, gdzie obecnie bardzo aktywne są nacjonalistyczne bojówki, zakorzenione w tradycji zbrodniczych i antypolskich ugrupowań. Media zdecydowanie marginalizują ich silną pozycję, koncertując się jedynie na proeuropejskich ruchach. W konsekwencji, Polacy mogą za jakiś czas przeżyć niemałe zaskoczenie, gdy dojdzie do antypolskich wystąpień na „Majdanie Niepodległości”.
Tak prezentuje się obecnie sytuacja, jak jednak Polska powinna zareagować na wydarzenia rozgrywające się u naszej wschodniej granicy? Jest to niepowtarzalna okazja, aby wzmocnić naszą pozycję w regionie i stać się głównym pośrednikiem między demokratycznym Zachodem a postsowieckim Wschodem. Zaskakujące jest, że polscy politycy wykazują się jak na razie, nietypową dla nich stanowczością oraz niebywałym racjonalizmem przy podejmowanych działaniach. Nie dają się ponieść emocjonalnej burzy i na chłodno analizują wydarzenia. Do sukcesów należy zaliczyć m.in. przewodniczenie naszego szefa dyplomacji w rozmowach, które doprowadziły do zawarcia porozumienia między stronami walczącymi w centrum Kijowa. Obecnie na pochwałę zasługuje również wyjście z inicjatywą zwołania konferencji NATO wobec wzrastającego zagrożenia naszych granic. Ich działania, w przeciwieństwie np. do pasywnej polityki Niemców, są konkretne, lecz zarazem ostrożne, gdyż przeciwnik w tej rozgrywce jest bardzo niebezpieczny. Kryzys ukraiński zjednoczył również polską scenę polityczną, co jest kolejnym pozytywnym skutkiem tych wydarzeń. Opozycja współpracuje z rządzącymi, dając po raz kolejny w historii przykład na polską jedność wobec zagrożenia.
Zatem działania naszych polityków są na razie jak najbardziej poprawne. Problem natomiast ujawnił się u naszych zachodnich sojuszników, którzy jeśli nie podejmą wobec Rosji konkretnych działań, mających zmusić ją do respektowania międzynarodowego układu sił, doprowadzą do tragicznej utraty znaczenia NATO, UE oraz ONZ, powtarzając tym samym losy Ligii Narodów, Świętego Przymierza etc. Rokowania rozwoju wydarzeń na Ukrainie wydają się być dla nas obecnie, poza jednym tylko scenariuszem, niepomyślne. Patrząc na to jednak z innej perspektywy, dają Polsce niepowtarzalną okazję do wzmocnienia i ugruntowania pozycji w regionie. Będzie to jednak możliwe jedynie wtedy, gdy nastąpi zjednoczenie wszystkich sił na naszej arenie politycznej w celu osiągnięcia tego ambitnego, lecz realnego celu. Monitorując na bieżąco wydarzenia, można z dużą dozą prawdopodobieństwa stwierdzić, że dzieje się to na naszych oczach. Polacy stają ponad podziałami, by w tym historycznym momencie przejąć inicjatywę w regionie i wreszcie uniezależnić się energetycznie od Rosji.