Rosjanie mogą wygrywać, ale tylko pod polskim przywództwem
Rocznica zwycięstwa w bitwie pod Grunwaldem. W mediach prawie niezauważona. Przemilczana. W zasadzie nie należy się dziwić. Bo przecież było to zwycięstwo zdecydowanie niewłaściwe. Przynajmniej w dzisiejszych czasach, gdy pamiętać można o zbrodniach oprawców stalinowskich, o zagładzie Żydów dokonanej przez bliżej niezidentyfikowanych nazistów, ewentualnie o Powstaniu Warszawskim.
Czego my nie pamiętamy, pamiętają Rosjanie. I wykorzystują jak tylko mogą i gdzie tylko mogą. Okazało się ostatnio, że w lipcu 1410 roku to pułki smoleńskie odniosły wielki militarny sukces i starły w proch potęgę krzyżacką. Przynajmniej taki przekaz udało mi się znaleźć w naszych mediach, które co prawda zapomniały o rocznicy, ale wyłapały artykuł rosyjskich propagandzistów.
I dobrze. Ale nasze media oprócz świętego oburzenia nie przekazały Moskalom nic. A ja dodam. Tak, tzw. pułki smoleńskie odegrały znaczącą rolę w bitwie pod Grunwaldem. Podobnie jak oddziały polskie i litewskie. Nie zamierzam oceniać, które z nich jaki miały procentowy udział w wielkim zwycięstwie. Ale powiem: to było wspólne zwycięstwo wojsk słowiańskich nad oddziałami krzyżackimi (germańskimi, zachodnioeuropejskimi). I możliwe było tylko dlatego, że na czele sprzymierzonych wojsk narodów słowiańskich stanął król Polski.
Okazuje się, że jeśli chcemy (my, Rosjanie, Litwini, może inni Słowianie) odnosić sukcesy, to powinniśmy to robić tylko pod polskim przywództwem. Czego bitwa pod Grunwaldem dowiodła. Tak więc poszukajcie, bracia Moskale, drogi do wzajemnej współpracy, zapomnijcie o warunku przywództwa rosyjskiego w każdej dziedzinie i w każdym przypadku. Historia pokazała, że prawdziwie wielkie sukcesy odnosić można we wzajemnej współpracy z Polską i pod jej przewodnictwem. A zapewniam, że nie dotyczy to tylko zagadnień militarnych.