Spektakularne porażki Ziobry i Jakiego. „Powinni podać się do dymisji”
Przedstawiciele partii rządzącej od zawsze opowiadają, jakie to wysokie standardy reprezentują. Jak bardzo różnią się od swoich poprzedników. (Z których co najmniej 50 procent powinno już, jeśli nie wisieć, to na pewno siedzieć po „audytach”, jakie przedstawiciele Prawa i Sprawiedliwości rozpoczęli tuż po zmianie rządu w jesieni 2015 roku).
Ponieważ pamięć mam jeszcze dobrą, choć krótką, pozwolę sobie przypomnieć dwie sprawy. Pierwsza to tak zwana nowelizacja ustawy o Instytucie Pamięci Narodowej. Zgodnie z tą nowelizacją wystąpienia jawnie antypolskie, nieprawdziwe, oszczercze wobec Rzeczpospolitej i kłamliwe R11; miały być karalne. Nie wnikam tu, czy bylibyśmy w stanie, jako Rzeczpospolita, egzekwować tak sformułowane prawo. Przychylne władzy media piały z zachwytu, że wreszcie, że czas najwyższy. Proponowane prawo miało ukrócić skandaliczne działania różnych, zwłaszcza żydowskich środowisk, które przez ostatnie lata usiłują wręcz obciążyć Polskę i Polaków za zagładę. Zapominając przy tym, że równie brutalnie współczesna historia potraktowała Romów. A gigantyczne straty z rąk Niemców ponieśli i Polacy, i Rosjanie, i przedstawiciele innych narodów, w tym byłego Związku Radzieckiego.

Patryk Jaki jest twarzą nowelizacji ustawy o IPN.
Media związane z opozycją prezentowały bardziej „ostrożne” stanowisko. Jednak scenariusz, który ziścił się po przegłosowaniu noweli w Sejmie, przeszedł „najśmielsze” oczekiwania. Po skandalicznym wystąpieniu pani ambasador Izraela w Polsce, po medialnej, światowej nagonce, po wypowiedziach przedstawicieli organizacji żydowskich w Stanach Zjednoczonych Ameryki Północnej i Sekretarza Stanu w tym kraju R11; polskie władze wycofały się z nowelizacji ustawy. Ogłaszając „sukces”. Twarzą tego „sukcesu” był Patryk Jaki, wiceminister sprawiedliwości.
Sprawa druga. Właśnie znowelizowana ustawa o Sądzie Najwyższym. Przez ostatnie pół roku Polacy byli karmieni „argumentami” przemawiającymi za tym, że proponowane zmiany w sądownictwie są konieczne, (zmiany R11; tak. Czy akurat takie jak te proponowane – to już inna sprawa), zgodne z Konstytucją Rzeczpospolitej, że nikt nie może wpłynąć na ewentualną zmianę poglądów rządzących w tym zakresie. I, co najważniejsze, że pani Małgorzata Gersdorf jest już Pierwszym Prezesem Sądu Najwyższego w stanie spoczynku. Temu ostatniemu twierdzeniu ona sama sprzeciwiała się, przywołując konstytucyjny zapis o sześcioletniej kadencji.
Dziś, po brutalnej, ale chyba przynajmniej częściowo słusznej „akcji” władz europejskich, przedstawiciele partii rządzącej wycofują się z reform ogłaszanych z wielkim zadęciem i z głębokim „falandyzoweaniem” zapisów konstytucji. Znowu ogłaszając polityczny „sukces”. Którym jest zapewne godne kolei dużych prędkości tempo przeprowadzania przez Sejm Rzeczpospolitej kolejnych zmian w systemie sądowniczym i ukazanie w sposób zrozumiały dla każdego, gdzie wytyczone są granice suwerenności Państwa. Twarzą zmian w sądownictwie jest, jak byśmy na to nie patrzyli, Minister Sprawiedliwości, Zbigniew Ziobro.
Chciałbym w tym miejscu wrócić do owych, wskazanych na wstępie tego tekstu R11; standardów. Otóż, zgodnie z już nie wysokimi, ale po prostu standardami politycznej przyzwoitości, po takich „sukcesach” zarówno Patryk Jaki jak i Zbigniew Ziobro powinni podać się do dymisji. Jeśli tego nie uczynią, (a jestem dziwnie spokojny, że nawet o czymś takim nie wspomną), mówić będziemy nie o standardach, a o głębokiej hipokryzji. Czy jest ona gorsza od niskich (to akurat prawda) standardów poprzedników u steru rządów? Odpowiedzi udzielą wyborcy. Życie pokazuje, że zapewne gdzieś na jesieni przyszłego roku.