Środowiska LGBT chcą zniszczyć tradycyjne społeczeństwo
Znany publicysta, pisarz i dziennikarz – Rafał Ziemkiewicz – pomimo swoich prawicowych poglądów był od lat felietonistą portalu Interia. Przez lata jego „polityczna nie-poprawność” uchodziła mu na sucho. Ale oczywiście jak to mówią słowa popularnego szlagieru – „wszystko ma swój kres”.
Zwłaszcza, że do Polski dotarła fala politycznej poprawności z zachodu w jej najbardziej skrajnej postaci tzn. w zakresie tematów dotyczących praw tzw. środowisk lgbt – czyli praw osób homoseksualnych, transwestytów i ogólnie rzecz ujmując – odmieńców. To – wg „politpoprawności” – grupa, która jest nośnikiem postępu, a jej prawa są zagrożone zwłaszcza przez chrześcijan, dla których – zgodnie z biblijnym zakazem mężczyzna nie może mieć „zbliżenia” ani z innym mężczyzną, ani np. z kozą. Takie to tam są te zacofane poglądy.
Jeszcze do lat 60 ubiegłego wieku homoseksualizm był uznawany za nerwicę seksualną i skutecznie leczony. Po terapii udawało się „naprawić” orientację seksualną u znacznej części pacjentów.
Jednak nowa światowa lewica, od kiedy zauważyła, że klasa robotnicza, tak na wschodzie jak zachodzie, olewa komunizm i bynajmniej nie ma zamiaru służyć rozmaitym „naprawiaczom świata” za młot do rozwalenia „cywilizacji burżuazyjnej” wzięła pod swoje ideologiczne skrzydła środowiska osób o odmiennej orientacji seksualnej. Dlaczego? To proste – osoby, które ze względu na swoje odrzucenie przez tradycyjną większość czują się wyobcowane, będą zawsze najbardziej aktywnie nastawione przeciwko temu społeczeństwu, które je potępia.
I oczywiście w tzw. walce o prawa gejów, bynajmniej nie chodzi o tolerancję czy równość. We wszystkich krajach europejskich homoseksualizm dawno już przestał być penalizowany, a osoby homoseksualne mają wszelkie prawa cywilne i obywatelskie jakie przysługują ogółowi.
Jednak nie o tolerancję chodzi działaczom lgbt, ale o narzucenie większości innych kategorii estetycznych i etycznych, i w ten sposób o zniszczenie tradycyjnego społeczeństwa, które jest wg lewaków „źródłem opresji”. Np. o przyznanie gejom prawa do zawierania „związków małżeńskich” i adopcji dzieci.
Tymczasem mówienie o związku małżeńskim ma oczywisty sens tylko wtedy, gdy jest to związek kobiety i mężczyzny, zdolnych do spłodzenia dzieci. Związek dwóch (albo większej liczby) facetów, którzy akurat uparli się, żeby zaspokajać swój popęd płciowy wykorzystując różne części ciała kolegi, nie może być uważany za małżeństwo ani rodzinę, bo dzieci z „używania” kolegi nie będzie – to oczywiste. Nie mówiąc już o tym, że u każdego normalnego człowieka takie „używanie” wywołuje odrazę.
I taki odruch jest zgodny z biologią homo sapiens, bo zanim zachowania homoseksualne zostały napiętnowane przez zakazy religijne, to przed nimi broniła się sama natura człowieka.
Tymczasem ideologia nowej lewicy, która z lgbt zrobiła swoje narzędzie do przebudowy świata, odwraca wszystkie te znaczenia i konotacje, i nakazuje nam tolerować homoseksualizm, zakazuje jakiejkolwiek krytyki, ba nawet badań naukowych nad zachowaniami gejów. Profesor jednego z amerykańskich uniwersytetów, który zbadał kariery dzieci wychowanych w związkach gejowskich i któremu z badań wyszło, że dzieci te są społecznie i intelektualnie upośledzone – został poddany ostracyzmowi na swojej uczelni. Do takich wniosków po prostu nie wolno dochodzić.
I oto w Polsce kilka tygodni temu polska sportsmenka, mistrzyni olimpijska Zofia Klepacka skrytykowała tzw. warszawską kartę lgbt+ i zamiar wprowadzenia do szkół edukacji seksualnej dla dzieci. Z miejsca rzucili się na nią wszyscy „postępowi” celebryci – hejtując ją w internecie i wyzywając na ulicy. Ziemkiewicz stanął w obronie sportsmenki wyrażającej swoje poglądy – trafnie zauważając, że mamy do czynienia z nową wersją bolszewii i faszyzmu – tym razem tęczowego jak flagi lgbt. Został za to natychmiast zwolniony z pracy w Interii.
W nowej dyktaturze nie wolno rzeczy nazywać po imieniu. Taka to „wolność” jak „małżeństwo” dwóch facetów!