Taśmy. To nie prokuratura zawiodła!!!
Bohaterowie lat osiemdziesiątych obalili panujący w Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej ustrój polityczny, a na pewno przejęli władzę w kraju. Negując wszystko, co w PRL-u miało miejsce, odsunęli od wpływów praktycznie wszystkich bez wyjątku przedstawicieli władzy poprzedniego systemu. Poczynając od Prezesa Rady Ministrów, na brygadzistce sprzątaczek w zlewni mleka w Kluczykach Dolnych kończąc.
I rozpoczęli budowę „nowego”, demokratycznego państwa. Czy ta budowa im się udała? Zdania będą zapewne podzielone. Ale przytoczę kilka przykładów, które pozwolą wyrobić sobie zdanie na ten temat.
Jednym z najważniejszych, acz, przyznaję, nie w pierwszej kolejności realizowanych zadań, była tak zwana „lustracja”, która miała wyeliminować z ośrodków wpływu wszystkich tajnych współpracowników znienawidzonych służb specjalnych PRL. Sejm przyjął stosowną ustawę, jej realizacją zajął się pan Antoni Macierewicz. W efekcie w krótkim czasie upadł rząd premiera Olszewskiego, a tak zwana nocna zmiana przeszła do annałów najnowszej historii naszej najnowszej, budowanej od podstaw Rzeczpospolitej.
Przemysł PRL-u był przestarzały, niedoinwestowany, państwowy, w dodatku zdecydowanie zbyt mało wydajny. Zakłady przemysłowe trzeba było sprywatyzować i gdzie tylko to było to możliwe, kierowanie nimi powierzyć specjalistom (najlepiej zachodnim) umiejących mądrze nim zarządzać. Najlepsze przedsiębiorstwa „przekazano” Narodowym Funduszom Inwestycyjnym. By rozwijały się znacznie szybciej i lepiej niż pozostałe firmy. Czy ktoś z Czytelników pamięta jeszcze NFI? Czy ktoś może powiedzieć, co stało się z najlepszymi polskimi przedsiębiorstwami, które „załapały się” na udział w tym procederze? Czy ktoś wie, jaki los spotkał Narodowe Fundusze Inwestycyjne? No cóż. Sukces pełny. O takich sukcesach pamiętają pokolenia.
Budując „nowe”, trzeba było stworzyć nowoczesny, sprawny aparat skarbowy. Dziś już wiemy, jak ten sprawny, nowoczesny aparat skarbowy wpisuje się w gospodarkę Rzeczpospolitej. Firmy, które pobankrutowały na skutek błędnych (takie są wielokrotnie wyroki sądów) decyzji urzędników skarbowych i rozpaczliwe wołania ministrów finansów, którzy bez jakiegokolwiek wstydu (moim zdaniem to całkowicie uzasadnione słowo) informują opinię publiczną, że państwo jest systematycznie okradane przez różnego rodzaju „cwaniaków” wyłudzających VAT. I oni nic nie mogą z tym zrobić!!!
O skutecznym przebudowaniu systemów służby zdrowia, szkolnictwa czy nauki aż pisać się nie chce. Każdy z pacjentów wie, jak łatwo można dostać się do lekarza. Każdy rodzic już wie, jak przyjazna, bezpieczna i na wyjątkowo wysokim poziomie jest polska szkoła. W rankingu wyższych uczelni (niezależnie od tego, jak skutecznie te rankingi oddają poziom tych uczelni) w pierwszej setce uczelni wyższych nie ma polskich uniwersytetów, politechnik, akademii medycznych. Coś mi mówi, że nie ma ich także w setce drugiej, ani nawet trzeciej.
Można powiedzieć: dobrze. Ale wreszcie mamy wolność słowa, wolność i niezależność środków masowego przekazu. Tak, mamy. W których państwowa cenzura zastąpiona została cenzurą właścicielską, a właściwie dyspozycyjnością dziennikarzy wobec tych, którzy na środki masowego przekazu dają pieniądze. A tymi są: aktualnie rządzący. Jak ktoś nie wierzy, niech poogląda spoty reklamowe poszczególnych województw w tak zwanych telewizjach prywatnych.
Brak skutecznych mechanizmów kontroli społecznej nad rządzącymi (np. kadencyjność) spowodował, że tak zwana władza kompletnie wyalienowała się ze społeczeństwa. Kompletnie to społeczeństwo lekceważy. Przykłady: proszę bardzo: zmieleni, sześciolatki, wiek emerytalny, fundusze z OFE. I pomniejsze: kilometrówki, zegarki, nierozliczone w żaden sposób afery. Niezliczone kłamstwa ludzi tak zwanego establishmentu, zwykłe cwaniactwo, chciałoby się rzec: geszefciarstwo tych, którzy powinni stanowić elitę społeczeństwa i Narodu. Hańbiące zachowania tych ludzi tak w kraju jak i za granicami. Korupcja, nepotyzm, podejrzane kontakty, lewe interesy – to dzień powszedni naszych polityków.
Sztandarowym przykładem nieudolności państwa stworzonego przez „styropianowych bohaterów” jest ostatni wyciek dokumentów ze śledztwa w tak zwanej „aferze taśmowej”. Pominę już fakt, że w tym „styropianowym państwie”, w tej konkretnej sprawie jedynymi poszkodowanymi są podsłuchani, nagrani przedstawiciele rządzących elit. Nikt jak dotąd nie chce poważnie zająć się tym, co mówiono w knajpach Warszawy przy ośmiorniczkach za państwowe pieniądze. Ale nie pominę tego, że przez dwadzieścia pięć lat nie potrafiono stworzyć takich struktur powołanych do ścigania przestępców, które umiałyby zadbać o swoje wewnętrzne tajemnice. Świadczy to o wyjątkowym „talencie” budowniczych nowej, wolnej Polski. Której symbolem są: bezrobotny Michał Bąk z Żukowa, spadające samoloty, minister obrony – psychiatra, lampasy generalskie dla tych, którzy odpowiadali za bezpieczeństwo Prezydenta RP, który zginął w katastrofie samolotu lecącego na kompletnie niezabezpieczone lotnisko w Smoleńsku. Tych symboli można by wyliczać bardzo jeszcze dużo.
Prokuratura, z której „wyciekają” (może w sposób kontrolowany?) dokumenty ze śledztwa jest tylko drobnym przykładem tego, co stworzyliśmy w miejsce PRL-u. Śmiem twierdzić, że sprawność tamtego, ponoć znienawidzonego przez wszystkich państwa, była zdecydowanie większa. A symbolem tamtego państwa niech będzie np. szpital pomnik Centrum Zdrowia Matki Polki. No tak, to jednak pomnik „komunizmu”. Chyba czas go rozebrać. Ale jeśli to zrobimy, to powstanie pytanie: co po nas pozostanie? „Złom żelazny i głuchy, drwiący śmiech pokoleń”. Chyba tak nie chcę. I na szczęście, nie jestem jedyny.