Trumpofobia, czyli jak rośnie fala populizmu
Donald Trump jest 45. prezydentem USA. Amerykański lewicowo-liberalny establishment dostał czerwoną kartkę, a w mediach mainstreamowych prawie doszło do żałoby narodowej.
Liczby zawsze robią wrażenie. Tak jest i tym razem. Majątek byłego już biznesmena jest szacowany na 3,1 mld USD (na przeliczeniu na PLN to prawie 9 mld zł, to tyle co połowa rocznego programu 500 +). Majątek, który ciężką pracą i sprytem wypracował obecny prezydent, powinien dawać do myślenia. Jest to możliwe, że tak jak umiał zadbać o swoje przedsiębiorstwo, tak zadba o gospodarkę Stanów Zjednoczonych.
Donald Trump w polityce jest świeży. Nie był uwikłany w żadne układy klanów. Ten fakt może pomóc w prowadzeniu nieskrępowanej polityki. I już widać, że podejmuje odważne decyzje i realizuje swój program wyborczy. To, że niektóre jego pomysły są żałosne, to temat na inną dyskusję.
Cała histeria opozycji lewicowo-liberalnej w USA przypomina sytuację z października 2016 roku, gdy w odpowiedzi na wygrane przez PiS wybory, powstał Komitet Obrony Demokracji, który został zarejestrowany na miesiąc przed wybuchem konfliktu o Trybunał Konstytucyjny. Tak samo jest u naszego sąsiada zza Oceanu Atlantyckiego. W dniu kiedy Donald Trump został zaprzysiężony, na ulicę wyszedł tłum rozhisteryzowanych Amerykanów. Może na wzór polskiego KOD-u chcieli obalić zbliżającą się i pełzającą „dyktaturę”? A nie przepraszam, może Mateusz Kijowski wystawiał sobie faktury, żeby polecieć do Ameryki i tam stworzyć KOD America. Jak uda mu się utworzyć struktury w USA, to potem Francja czeka na Mateusza – obrońcę demokracji, bo tam też jest możliwy wybór straszliwej Marine Le Pen. Czy zabierze ze sobą Lecha Wałęsę?
Ta histeria nie była tylko kreacją mediów, które jak wiadomo w większości są sterowane przez napalonych wydawców, którzy chcą dostawać kasę za to, że poszczują na tych prawicowych oszołomów. Poważni europejscy politycy jak Francois Hollande (prezydent Francji), czy Donald Tusk „król Europy”, są zatroskani o to, co stanie się ze światem za prezydentury Trumpa. Nic więc dziwnego, że z obecnego prezydenta zrobiono „ruskiego agenta”. Ten zabieg miał przestraszyć amerykańskich wyborców Trumpa. Oczywiście cała operacja została obliczona na chwilę, nie przemyślano, że zaufanie do mediów drastycznie spada i coraz mniej osób chce kupować gadzinówki w postaci: Washington Post, Times, New York Times czy marnować swój cenny czas na kłamliwe pomówienia w CNN czy NBC, gdzie dziennikarze stają się funkcjonariuszami ratującymi świat przed populizmem.
I te ostatnio chętnie używane słowo-wytrych, często obraźliwe dla mających inne poglądy ludzi, jest używane, aby zamknąć usta drugiej stronie. Wszędzie gdzie odsuwany jest establishment, mamy do czynienia z rosnącą falą populizmu. Establishment chce Ci człowieku powiedzieć po prostu, że jesteś kretynem jeśli nie zagłosowałeś na nich. Tylko oświeceni ludzie mogą rządzić. Żadne tam Trumpy, Kaczyńskie, Le Pen i Orbany. Wielu się śmieje ze szlacheckich zapędów Janusza Korwin-Mikkego, ale elity w skrytości swojego skamieniałego serca marzą, aby zostać na lata. Tylko różnica jest taka: Korwin-Mikke chce zmienić ustrój na królewski i zostać królem, a establishment chce ogłupiać ludzi i rządzić ciemną masą, dodatkowo okradając ją na potęgę. Tak na rozweselenie: By było jak było i murem za Matim.