„Układ Trójmiejski” a katastrofa orłowskiego klifu…
Zawsze można coś spieprzyć. Lecz, gdy robi się to metodycznie i bierze się za to grubą forsę, to coś śmierdzi. Runął Klif Orłowski, a to nie byle co. Tak, jakby w Zakopanem ściąć wierzchołek Giewontu, albo zniszczyć jedną z Trzech Koron w Pieninach.
„Układ Trójmiejski” to przekleństwo, które ma wpływ na cały nasz kraj. Moi znajomi wiedzą, że jestem całym sercem, jak to mówimy, Orłowiakiem. Dopiero w drugiej kolejności jestem „jazgdyni”. Orłowo, południowa dzielnica Gdyni, w zamierzeniu było przed wojną, odpowiedzią na niemiecki Zoppot, czyli dzisiejszy Sopot. A otoczenie orłowskiego mola, wielokrotnie niszczonego przez sztormy, z promenadą do ulicy Przebendowskich z jednej strony, a urokliwym garbem orłowskiego klifu z drugiej, gdzie nagle kończył się ląd, a zaczynało się morze i na horyzoncie widać było portową Gdynię i statki na redzie, to tak malowniczy zakątek świata, jak choćby wrzynająca się w góry zatoczka Portofino, włoska perełka ulubiona przez cały świat.
Jako chłopak z Placu Górnośląskiego non-stop przemierzałem trzy kilometrową trasą z domu na molo. Latem skakaliśmy z mola na główkę, ku zgrozie i potępieniu dorosłych, a dla nas pierwsza kąpiel w morzu tradycyjnie odbywała się po przymusowym pochodzie pierwszomajowym. Cierpieliśmy potem za to w domu, bo nie dało się przed tatą, czy mamą ukryć granatowych paznokci i sinych warg – widocznych, nie do ukrycia dowodów kąpania się w lodowatym Bałtyku.
I gdy już w pełni lata, co jest jednym z najpiękniejszych wspomnień dzieciństwa, leżąc na plecach unosiłem się na głębokiej wodzie, co wcale w moim wypadku nie było łatwe, gdyż byłem przeraźliwym chudzielcem i brak tkanki tłuszczowej poprawiającej wyporność i prawie zerowym zasoleniu Bałtyku, patrzałem na brzeg, na Kępę Redłowską, dzisiaj rezerwat w środku miasta, z Klifem Redłowskim – odwiecznym symbolem walki morza z lądem, po prawej stronie krajobrazu, miałem odczucie, wówczas, w dzieciństwie nienazwane, transcendentalnego poczucia upływu czasu i rodzące się myśli, pytające jak to jest – czy dla nas istnieje tylko 'teraz”? Czy może nie? Bo przecież patrzę na cudowny krajobraz, który tysiące lat temu ukształtował cofający się lodowiec i widzę to właśnie teraz.
Nie umiałem wówczas znaleźć odpowiedzi, choć ówczesny stan wywołany zwykłą obserwacją piękna naszego świata, wprowadzał mnie w stan bliski euforii, a może, jak bym to dzisiaj określił – nirwany, czyli wyzwolenia się z odwiecznego cyklu życia i śmierci. I z dzisiejszym umysłem człowieka w słusznym wieku w moim ówczesnym ciele chłopaka, zakrzyknąłbym za Faustem – ” … trwaj chwilo, o chwilo, jesteś piękną! […] W przeczuciu szczęścia, w radosnym zachwycie, stanąłem oto już na życia szczycie!” Miałem wówczas, jak się okazało złudną nadzieję, że to, co już trwało tysiąclecia, będzie trwało następne tysiące lat.
Wczoraj okazało się, że ten zapamiętany krajobraz, upamiętniony zresztą przez wielu wybitnych artystów, już nie będzie taki sam. Przez głupotę, niedbalstwo i chciwość człowieka.
***
W tym krótkim tekście nie będzie konkretnych nazwisk, instytucji i konkretnych przedsiębiorstw. Co nie znaczy, że nie są one mi nieznane. Wprost przeciwnie. Dziennikarskie śledztwo od paru lat prowadzone przez grono osób, miłośników morza i Trójmiasta, pozwoliło na zebranie wielu dowodów, że w dziedzinie gospodarki morskiej, zarówno jako całości, jak również w poszczególnych fragmentach, w tym wypadku obowiązku opieki nad brzegiem morskim, dzieje się źle. Bardzo źle. Komuś, kto bada nieszczęsny, mafijny „Układ Trójmiejski”, natychmiast nasuwa paskudne skojarzenia.
***
Prosto myślący obywatele, zazwyczaj nieco niecierpliwi wołają: – PiS wreszcie zwyciężył i Zbigniew Ziobro został ministrem sprawiedliwości i na dodatek prokuratorem generalnym – i co z tego?! Szubrawcy i złodzieje, którzy nas latami okradali, nie zostali skazani i nie siedzą w ciężkich więzieniach. A gangster i bandyta odbywający karę, dostaje od sądu milionowe odszkodowanie, bo w jego celi było za duszno, za ciasno i światło paliło się za długo. Tak jest dlatego, że minister Ziobro jest tylko jeden. Do pomocy ma zaledwie kilkunastu sprawdzonych i zaufanych współpracowników, a na przeciwko ma ogromny, wielotysięczny aparat sądowniczy, śledczy i policyjny, ludzi, których mentalność została ukształtowana i utrwalona wieloletnią patologią. Lata muszą upłynąć, by to wszystko stało się wreszcie tak uczciwe i sprawiedliwe, jak byśmy tego chcieli.
Do niedawna w tymże Ministerstwie Sprawiedliwości pracowała (dziś wreszcie siedzi) naczelniczka wydziału Marzena K., „najbogatsza urzędniczka w Polsce”, która w sposób przestępczy wzbogaciła się o dziesiątki milionów złotych na złodziejskiej, warszawskiej reprywatyzacji. Jakże ona mogła realizować polecenia ministra Ziobry?
***
W urzędzie, który statutowo ma dbać o nasze, polskie brzegi morskie jest podobnie: Szef wprawdzie się zmienił, lecz wielu ważnych podwładnych trwa na stanowiskach od lat. I dochodzi do kolejnych katastrof. Takich, jak wczorajsze zniszczenie Klifu Redłowskiego.
Opiszę to dokładniej. Urząd, który morze już ma w samej nazwie, ma szereg specjalistów, którzy zajmują się wyłącznie odwieczną walką morza z lądem. Uczą się oni na politechnikach, czy innych uniwersytetach, jak zapobiegać niszczycielskiej sile morza i jak ochraniać ląd przed morską grabieżą. Sposobów jest wiele. W przypadku gdyńskiego klifu zastosowano naukową metodę, która nazywa się – „progi spowalniające”. Polega to na gromadzeniu szeregu wieloletnich danych o ruchu morza na danym odcinku brzegu, o prądach tam występujących, falowaniu, dnie morskim i jeszcze wielu innych parametrach. Na podstawie tego obmyśla się sposób, by zminimalizować, idealnie do zera, wpływ morza na dany kawałek wybrzeża.
Progi spowalniające, to precyzyjnie, matematycznie obliczone, usypiska głazów, kamieni, czy betonowych bloków, ułożone zazwyczaj w pewnej odległości i równolegle do linii brzegowej. Bardzo ważne jest ich położenie, wysokość i wymagana ilość takich progów, by osiągnąć pożądany skutek.
Wtedy mamy pewność, że brzegowi nic się nie stanie. Obrazowo mogę dodać, że te progi są jak falochrony, tylko, że nie wystają one ponad powierzchnię morza.
Od paru lat mieliśmy wiedzę, że katastrofa jest w przypadku klifu nieunikniona. Ponieważ spartolono ułożenie progów, zrobiono to byle jak. Niechlujnie obliczono. I wzięto za to parę milionów. U urząd to zatwierdził.
Mając niezbite dowody w ręku, próbowaliśmy zawiadomić:
- władze Gdyni – brak zainteresowania;
- prokuraturę – odmowa przyjęcia zgłoszenia;
- ABW – brak zainteresowania;
- lokalną prasę, radio i telewizję – brak chęci poinformowania o możliwości katastrofy.
Odbiliśmy się od ściany. Czy znowu walnęliśmy w „Układ Trójmiejski”?
Wczorajsza katastrofa, to kropla, która przelała czarę goryczy. Bo to nie pierwsza identyczna katastrofa spowodowana, przez dziwną nieprofesjonalność i tandeciarstwo rzeczonego urzędu i wykonawców, oraz projektantów, których zatrudnia.
Parę miesięcy temu, silny sztorm, ale bez przesady, żaden „stuletni”, jak usiłowali nam po zniszczeniach wmawiać zatrudnieni rzeczoznawcy, zniszczył duży fragment opaski zabezpieczającej brzeg Westerplatte. Opaska zabezpieczająca, to inna z metod ochrony newralgicznych, lub ważnych historycznie, czy przyrodniczo, odcinków wybrzeża. I tutaj ci sami ludzie, jak przy klifie, wykonali dziadowską robotę, biorąc za to niemałe pieniądze. Idźmy dalej, nie tak dawno osunął się klif w Jastrzębiej Górze. Mimo, że nasz nieszczęsny urząd wykonał zabezpieczenia.
Portal gdansk.naszemiasto wówczas krótko to podsumował [1]:
„Mniej Polski. Przez ostatnie 50 lat, na 247 km brzegu (Piaski – Stilo 175 km, Półwysep Helski 72 km) morze pochłonęło ok. 370 ha lądu, czyli linia brzegowa na tej długości cofnęła się średnio o 15 m. W 1983 r., w rejonie miejscowości Stilo morze wdarło się 30 m w głąb lądu. W ciągu ostatnich 20 lat na obszarze administrowanym przez Urząd Morski w Gdyni uległo zniszczeniu ok. 10 ha lasu, głównie upraw i młodników”.
***
Tematem dogłębnie zajmuje się paru naszych kolegów, w tym specjaliści w tej dziedzinie gospodarki morskiej. Ten mój tekst to tylko taka „zajawka”, bo może bomba wkrótce wybuchnie.
Znając od dawna powyższe fakty z przerażeniem usłyszeliśmy, że tenże urząd państwowy, wraz z jego biurami projektowymi i wykonawcami, zostaje głównym inwestorem przekopu Mierzei Wiślanej!
Kontrowersje już były przy wyborze jednej z trzech lokalizacji przekopu mierzei, bo jest grono wybitnych specjalistów, którzy twierdzą, że nie wybrano optymalnej lokalizacji. A nieoficjalne głosy mówią, że wybrano to rozwiązanie ze względu na olbrzymie złoże bursztynu, na eksploatację którego ktoś ma ochotę. Czyżby chciano przebić słynnego Tygrysa, „Króla Bursztynu”, który ostatnio pojawił się przy śledztwie przekrętu Amber Gold?
Nie mając zaufania do pomorskich posłów i działaczy Prawa i Sprawiedliwości, którzy dziwnie są wymieszani, skolegowani, czy nawet zaprzyjaźnieni z ludźmi poprzedniego układu, postanowiliśmy dotrzeć z alarmującymi informacjami bezpośrednio do prezesa Jarosława Kaczyńskiego, jedynego, któremu wówczas bezwarunkowo ufaliśmy.
W październiku 2016, prezes odwiedził Elbląg, a celem wizyty był właśnie przekop Mierzei Wiślanej i kanał żeglugowy do Elbląga, mający dokonać rewitalizacji, tego onegdaj portowego miasta. Elementem wizyty był też rejs motorówką prezesa po zalewie, w którym udział m.in. wzięli dziennikarze.
Niestety, reprezentujący nas kolega został rozpoznany i szczelny kordon, możliwe, że ludzi „Układu Trójmiejskiego”, lub ich znajomych, nie dopuścił do kontaktu z Jarosławem Kaczyńskim. Ponad rok już minął, a w tej paskudnej sprawie nie udało się porozumieć i ostrzec kogokolwiek ważnego i kompetentnego. Ale o tym napisze kolega w szczegółowym reportażu.
Gdzie by się człowiek nie obrócił, wszędzie rozciągają się macki, czyżby nietykalnego, ekstremalnie szkodliwego tworu, jakim jest „Układ Trójmiejski”. Lista urzędników państwowych, samorządowych, pracowników spółek skarbu państwa i prywatnych przedsiębiorców, sędziów, prokuratorów, adwokatów i reszty prawników, funkcjonariuszy służb i, niestety „chłopców z miasta” jest długa, jak droga z Gdyni do Gdańska.
Gdy kolega zaczął się za bardzo interesować znanym politykiem opiekującym się podanym tu, niesławnym urzędem, grzecznie go poproszono i to prosto w twarz, używając człowieka znanego z brutalności i wysoko postawionego w strukturach gangsterskich, by dał sobie spokój, bo po co mu to.
Ja też otrzymałem informację poprzez pośrednika od funkcjonariusza pewnych służb, że, jak zacząłem węszyć i pisać o Trójmieście, to polecono zwrócić na mnie uwagę, obserwować, a nawet spowodować nawiązanie kontaktów towarzyskich, czy nawet zaprzyjaźnić się ze mną. Miałem potem wiele dziwnych propozycji, wspólnej kawy, czy nawet imprez, od ludzi znanych i nieznanych.
Tylko Klifu szkoda…
Choć może wreszcie coś się ruszy?
[1] http://gdansk.naszemiasto.pl/archiwum/morze-zabiera-klif-w-jastrzebiej-gorze,324103,art,t,id,tm.html
jeszcze ten PIS i Ziobro wyjdzie ci bokiem jak szydlo pokurczowi.
Klif Orłowski to duma Orlowa!
Jakby Pan nie wiedział że klify ,jako takie się osuwają,bo są klifami,nawet te zbudowane z litej skały.Morze falując cały czas je narusza,nawet wtedy gdy Pan śpi,bzyka,sra,pracuje,cały czas.Więc z czego Pan robi aferę.Po prostu się osuną a że jest częścią trójmieskiego parku narodowego ,to mają go zabetonować pale wbić i ścianki larsena?O to Panu chodzi?
Dlaczego zabiera pan głos nie mając pojęcia o temacie? Jeśli chce się pan nieco dowiedzieć o hydrotechnice, proszę sobie zrobić wycieczkę do Holandii, albo obecnie, do Emiratów Arabskich. Zobaczy pan, co dzieje się z lądem i morzem, jeżeli człowiek mądrze działa.
Klify przestają się usuwać, gdy się je prawidłowo zabezpieczy. Są do tego specjalne technologie.
A ścianki larsena są do zupełnie innych celów.
Szanowny Państwo!
Proszę przeczytać ten wpis z uwagą. Jako w pełni niezależny obywatel – oczekuję od Was wysokiej jakości materiałów i dowodów z dziennikarskiego śledztwa, cytowania specjalistów w danej dziedzinie i wypracowania własnych wniosków na poziomie może nie najwyższych lotów ale przynajmniej zgodnych z metodyką – popartych stosownych badaniem i cytowaniami. Stek bzdur w konkluzjach to działanie przeciwko samemu sobie i jednocześnie miód dla Małej Sycylii. To co robicie ma być zgodne z założeniami Waszego Projektu czyli działanie:
w pełni niezależne, całkowicie polskie, społeczne, które pozwala głosić obywatelom własne poglądy, przemyślenia, opinie.
A tymczasem m.in. ten artykuł jak i nie dawno opiniowany przeze mnie można zdefiniować jako:
pozbawiony sensu i merytoryki głoszony z emocji, a nie z wiedzy, niespójny i nieczytelny pogląd
który nie pozwala obywatelom na głoszenie własnych poglądów i opinii.
Z tego powodu uznałem, że nie mogę wygłosić własnej opinii nt treści artykułu ponieważ najpierw konieczne byłyby znaczne poprawki redakcyjne czytanego tekstu i wyjaśnień aby ludzie mogli zrozumieć kompetencje poszczególnych organów i wyłapać „gdzie jest pies pogrzebany”. Ludzie potrzebują tekstów mądrych i czytelnych, a skakanie z tematu na temat bez rozpoznania kompetencji poszczególnych organów i kontaktów urzędników ze światem biznesu czyni artykuł banalnym, a w części może być pewnie odebrany jako bliski schizofrenii.
W tym kontekście zauważcie jak bardzo przegrywacie np. ze sponsorowaną przez Miasto redakcją i jej artykułami, które z tego co widzę oparte są na kilku regułach: pisania artykułów in plus dla miasta i chwalenie się działaniami i pomysłami (nawet nie swoimi), ale zawsze z dokładnym opisem i cytowaniami swoich urzędników czy zleceniobiorców – tych ułożonych z linią polityki zleceniodawcy. To, że w takich wpisach ukryte są sprawy, które nie są wygodne dla włodarzy, że nie cytuje się osób mających poglądy odmienne to reguła. I tu jest wasze miejsce aby być rzetelnym dziennikarzem i pokazać wszystkie strony danego problemu. Oczywiście pisanie paszkwili o wszystkich i o wszystkim w negatywnym świetle i widzenie wszędzie spisku, wrzucanie wszystkich w jeden kubeł jest dużo łatwiejsze niż rzetelne dziennikarstwo – ale takim działaniem nie zbudujecie niczego. Wy też jesteście po to aby pokazywać właściwą drogę – pokazywać dobre rzeczy, a ganić etycznie i społecznie szkodliwe. Niestety nie widać tego.
W związku z powyższym proszę Was OBUDŹCIE SIĘ LUDZIE BO TAKIMI ARTYKUŁAMI SPRZYJACIE TYM, Z KTÓRYMI CHCECIE WALCZYĆ…
Szanowny Panie Michale!
Jak już po raz następny przeczytam Pański komentarz, starając się zdiagnozować, co pana niepokoi i wzburza, to przemyślę to dokładnie i postaram się Pana zrozumieć.
Teraz niestety jest to dla mnie, nierozszyfrowalna inskrypcja na tajemniczej piramidzie z Wąchocka.
No właśnie i w odpowiedzi kolejny pozbawiony sensu wpis. Po co takie odgryzanie się, po co Wąchock i tego typu epitety. Dlatego nie komentowałem samej treści artykułu. Bo co innego merytorycznie się spierać, a co innego obrzucać błotem. Mój tekst napisałem na bazie argumentów popartych cytatami oraz niewielką analizą porównawczą. Czyli coś co powinno być czytelne zarówno dla redaktora jak i czytelników, ale też powinno być podstawą działania wszystkich, w szczególności ludzi którzy piszą dla społeczeństwa. Tymczasem w odpowiedzi dostaję informację, że mój tekst jest „nierozszyfrowalny” itd. ale co jest w tym tekście nieczytelne-konkretnie proszę napisać – wyjaśnię. Moje intencje są jasne. Jestem za prawdą opartą o konkrety.
Sam jesteś pozbawiony sensu. Wali się klif a prasa ma o tym nie pisać? A może ma napisąc ze wszystko jest wporzadku i tak sie po prostu zdarza? Nie pitol farmazonów idioto.
Przeczytaj mój tekst ze zrozumieniem. Nie odnosiłem się do tekstu tylko do jego jakości i zawartych wniosków.
„…Ludzie potrzebują tekstów mądrych…”
No właśnie. A my potrzebujemy mądrych czytelników, którzy mają cokolwiek do powiedzenia w sprawie, zamiast ciągle bajdurzyć to samo.
Tak ten tekst miss masz i nie wiadomo o co chodzi , przeskakiwanie z polityki do klifu . Zdecyduj się o co tobie chodzi autorze. Bo ja nie wiem .