Urzędy skarbowe będą nagrywać i archiwizować rozmowy z podatnikami?
Do niemal rozkoszy doprowadziła mnie informacja, jakiej pan wiceminister od finansów, niejaki Kapica, udzielił Polskiej Agencji Prasowej. Z przekazanej informacji wynika niezbicie, że gotowy już system identyfikacji głosowej podatników na razie nie będzie wykorzystywany.
Nie będę się zastanawiał nad dziwnym swego rodzaju zwrotem w rozumieniu prawa, jaki zaistniał w świadomości pana wiceministra. Co zmieniło się w prawie od momentu powzięcia decyzji o tworzeniu (kupnie) systemu do dziś, gdy można byłoby go wdrożyć.
Zastanawia mnie natomiast, jaki był cel tworzenia tegoż systemu. System na pewno nie jest tani. Chętnie usłyszałbym też, kto jest jego dostawcą (np. tak zwanej platformy programowej), a kto zajmował się jego przystosowaniem do specyficznych warunków, jakie określić musiało niewątpliwie Ministerstwo Finansów.
Pozwolę sobie, może nieco frywolnie, przedstawić jedną z możliwości uzasadnienia stosowania tego systemu. Skoro już go kupiliśmy, to może jednak stosujmy. Doprowadźmy prawo do stanu, który na takie coś pozwoli i stosujmy! Bo już go mamy. Nie dopuśćmy do tego, by publiczne pieniądze zostały zmarnowane.
A teraz już trochę poważniej. Informacja przekazana Polskiej Agencji Prasowej poprzedzona była (o kilka miesięcy) wiadomością, że urzędy skarbowe będą bardziej przyjazne dla podatników i niektóre sprawy będzie można załatwiać telefonicznie (np. drobne usterki w zeznaniach podatkowych będzie można korygować po telefonicznych uzgodnieniach z przedstawicielem urzędu).
Taka telefoniczna rozmowa z urzędnikiem, utrwalona i przekazana do systemu mogła będzie stanowić doskonałą podstawę do stworzenia bazy danych głosowych obywateli Rzeczpospolitej. Pytanie tylko, po co władzom taka baza danych?
Zapewniam, że terroryści raczej się w takie rzeczy nie bawią, a ewentualni szefowie tychże terrorystów z urzędami skarbowymi kontaktują się za pośrednictwem „swoich” prawników. Zupełnie banalną kwestią jest, czy służby skarbowe tak utworzoną bazę danych udostępnią innym służbom specjalnym. I czy tylko polskim? Odpowiedź na pierwsze pytanie jest prosta: oczywiście, że tak. Na drugie również jest prosta: oczywiście że nie. Ciągle jednak nie widzę odpowiedzi na pytanie: w jakim celu stworzono ten system? Może ktoś miał „na zbyciu” i chciał trochę zarobić? A Polacy przecież chętnie kupią. Wszak „ich” władza nie wydaje swoich pieniędzy, i to nawet nie tylko przy zamawianiu niepotrzebnych systemów informatycznych, ale nawet, gdy spożywa ośmiorniczki.
Zainteresowanym powiem, że pan Marian Zacharski, obecnie w stopniu generała, podobny system mógł oglądać chyba gdzieś w latach dziewięćdziesiątych (może na przełomie wieków) ubiegłego stulecia w Izraelu. Tam miał pomagać w zwalczaniu „palestyńskiego terroru”. Problemem Izraelczyków było (jak zawsze w podobnych sytuacjach) stworzenie bazy danych.
Uważam, że ten problem pan wiceminister Kapica rozwiązał. Czyżby rozwiązał także jakiś inny problem, nurtujący niekoniecznie Polaków?
Kolejna inwigilacja? To już lekka przesada.