Uwaga! Posłanka Gasiuk–Pihowicz mówi. „Zniewolić obywatela”
Totalna opozycja nie przestaje atakować rządzących. Ostatnio po raz kolejny wypowiedziała się moja opozycyjna ulubienica, geniusz intelektu, znawca nauk wszelakich, ekonomii w szczególności, pani Kamila Gasiuk-Pihowicz.
W jednej z wypowiedzi raczyła owa pani zauważyć, że realizacja programu Rodzina 500+, jak by nie patrzeć sztandarowego socjalnego programu rządzącej ekipy, „wysysa” kobiety z rynku pracy, co dla Polski, wolnej, demokratycznej (zapewne w coraz mniejszym stopniu), jest zdecydowanie niekorzystne. W związku z tym pozwolę sobie pani posłance zwrócić uwagę na kilka aspektów zagadnienia, które raczyła tak otwarcie, jednoznacznie skrytykować.
Wychowałem się w rodzinie, gdzie było czworo dzieci. Utrzymywaliśmy się z pracy ojca. Dziś można by o nim powiedzieć, że był jedynym żywicielem rodziny. Jakoś nie brakowało nam na chleb, chodziliśmy dobrze ubrani. Jest faktem, że ojciec pracował dużo. Po powrocie z pracy w zasadzie w domu wykonywał pracę, którą dziś określalibyśmy jako „drugi etat”. Podkreślę, że ojciec nie był żadnym wysoko postawionym „bonzem”. Był zwyczajnym, prostym KRAWCEM. Pamiętam, że jedynym w tygodniu wolnym od pracy dniem była niedziela. Wówczas całą rodziną chodziliśmy na spacery. Ojciec wolne miał także sobotnie popołudnie lub wieczór (jako krawiec pracował na dwie zmiany, w sobotę dzień pracy był krótszy i trwał sześć godzin). Matka dbała o dzieci. Gdy były małe, prowadziła je do szkoły. Do przedszkola nie musiała, nie było takiego obowiązku. Ale uczyła je literek, czytała książki, mówiła, co jest dobre i dlaczego. Jako dziecko zobaczyłem, czym jest odkurzacz czy pralka. Normalną rzeczą było, że dzieci, jeśli nie szły do szkoły, pomagały mamie (oczywiście w ramach swoich możliwości). I to było nasze wychowanie. Do dziś uważam, że było ono najważniejszą rolą i zasługą matki.
Dzięki pracy ojca, zarabianym przez niego pieniądzom, matka miała wybór. Mogła albo zaniedbać dzieci i realizować się zawodowo, albo zadbać o dzieci i zrezygnować z zawodowych ambicji. Pewnie, gdyby wybrała drogę zawodowej kariery, kilka, może kilkanaście lat wcześniej w rodzinie pojawiłby się kolorowy telewizor lub pierwszy samochód. Na szczęście dla nas, dzieci, stało się inaczej. Stało się tak, bo matka była kobietą wolną.
Po tym, trochę może przydługim wstępie pozwolę sobie zapytać panią posłankę: jaką wolność ma dziś kobieta? Jaką wolność by miała, gdyby nie owe 500+? Ten program to dopiero namiastka, pierwszy, maleńki kroczek do wolności. Bo wolności, szanowna pani poseł, mamy tyle, ile mamy pieniędzy w kieszeni. Jeśli wystarcza ich do pierwszego, pół biedy. Gorzej, gdy z powodu ich braku zostajemy zmuszeni do podejmowania pracy. Żeby po prostu było za co kupić buty na zimę czy chleb. Wówczas o wolności musimy zapomnieć. I taki model życia, praktycznie w zniewoleniu, szanowna pani poseł chce nam narzucić jako obowiązujący! Jako jedyny godny nowoczesnego człowieka! W wolnej, demokratycznej Polsce!
W tym miejscu pozwolę sobie przypomnieć szanownej Pani, że w historii świata był już przywódca, który propagował podobny model społeczeństwa. Ponoć był autorem hasła: „kto nie pracuje, ten nie je”. Nazywał się Jossif Wissarionowicz Dżugaszwili. Niektórzy bardziej znają go pod pseudonimem: Stalin.
Szanowna Pani. Na razie jest Pani przedstawicielką wąskiej grupy, o której inna jej przedstawicielka powiedzieć raczyła, że za siedem tysięcy miesięcznie można żyć normalnie tylko na prowincji. W związku z tym proszę mi powiedzieć (Pani głęboka wiedza zapewne na to pozwoli), jaki procent polskich rodzin może godnie żyć choćby tylko na prowincji? Nawet wówczas, gdy pracują i matka, i ojciec.
Mając nieco więcej niż Pani życiowego doświadczenie już dziś informuję Panią, że może się tak zdarzyć, że będzie Pani musiała zmienić swój status. Przejdzie Pani (czego Jej nie życzę) do owej grupy, która będzie zmuszona podejmować pracę bez względu na swój punkt widzenia i na sprawę wychowania dzieci, i na sprawę realizowania się w zawodzie (dowolnym). I być może dopiero wówczas odczuje Pani, co to znaczy być człowiekiem wolnym. Bo z wolnością, szanowna Pani poseł, jest jak z owym zdrowiem, które „ile cię trzeba cenić, ten tylko się dowie, kto cię stracił”. (Jestem przekonany, że wie Pani, skąd ten cytat).
Dlatego następnym razem, zanim Pani cokolwiek powie, proponuję pomyśleć. Bo człowiek prawy mówi, co myśli. A człowiek mądry myśli, co mówi. I tylko tego od Pani oczekuję.
Bardzo dobra wypowiedź.Cóż – dzisiejsze „pampersy” nie wiedzą jak się kiedyś żyło.Takie osoby jak ta siksa za judaszowe srebrniki będą żyły w dostatku – do czasu.