Vincent V. Severski: Jako pisarz w zasadzie nie spotykam się z hejtem | Gazeta Bałtycka
Opublikowano: 7.09.2016

Vincent V. Severski: Jako pisarz w zasadzie nie spotykam się z hejtem

Rozmawiamy z Vincentem V. Severskim – jednym z najlepszych polskich pisarzy, autorem bestsellerowej serii powieści szpiegowsko-politycznych. Wkrótce wyda on swoją czwartą książkę pt. „Niepokorni”. Obecnie buduje think tank, jakiego w Polsce jeszcze nie było.

severski_makowski_1

Vincent V. Severski podczas jednego ze spotkań autorskich. (fot. Gazeta Bałtycka)

Jesteś w tej chwili jednym z najlepszych i najbardziej poczytnych polskich pisarzy. Wielokrotnie mówiłeś o tym, że swoiste wyjście z cienia (służba w Agencji Wywiadu), przejście do świata mediów i uzyskanie waloru rozpoznawalności było trudne. Jak zmieniło się Twoje od czasu pojawienia się w księgarniach pierwszej książki?

Vincent V. Severski i Aleksander Makowski

Vincent V. Severski to pseudonim literacki Włodzimierza Sokołowskiego. (fot. Gazeta Bałtycka)

Mocno odczuwam skutki tej sytuacji. Przez pierwsze 2-3 lata źle się z tym czułem. Na szczęście miałem bardzo silne wsparcie koleżanek i kolegów z Agencji Wywiadu. Wspierali mnie też moralnie, utwierdzając w tym, że dobrze robię.

Od czasu debiutu moje bardzo się zmieniło. Przede wszystkim poznałem bardzo wielu wspaniałych ludzi. Wcześniej człowiek był dla mnie obiektem „do pożarcia”, to znaczy oceniałem go pod względem ewentualnej przydatności wywiadowczej. Jeśli nie jako agenta, to może jako oficera? Po tylu latach człowiek ma niestety takie przyzwyczajenia.

Później poznałem wielu wspaniałych ludzi – dziennikarzy, pisarzy, ludzi mediów różnych opcji politycznych – od lewej do skrajnie prawej. I to mnie bardzo wzbogaciło. Także pomogło mi w pisaniu, bo nabrałem nowego dystansu do otoczenia. Zobaczyłem, że istnieje trochę inne życie, (także piękne) niż to, w którym funkcjonowałem dotychczas.

Czy to oznacza, że na emeryturze, kiedyś oceniane przez Ciebie jako nudne, szare i prozaiczne już takie nie jest?

Vincent V. Severski i Aleksander Makowski

Na spotkania z pisarzem przychodzą tłumy. (fot. Gazeta Bałtycka)

Ono dalej takie jest. Ja takie odczucia miałem po odejściu ze służby. I ma je wielu moich kolegów. Mnie może spotkało coś innego – dzięki czytelnikom i rozmowie z czytelnikami znalazłem sobie swój świat, który mnie satysfakcjonuje, ale to jednak w istocie jest wciąż tamten świat, świat szpiega. Tamte wspomnienia, odczucia, emocje – one wciąż we mnie żyją. Pewnie mój przypadek nie jest klasyczny i mocno odbiega od schematu…

Pisanie to zatem w jakimś sensie bardzo dobra, ale jednak tylko proteza tamtego życia?

Tak. To co robię, ten typ literatury, którą uprawiam – faktycznie jest rodzajem protezy. Mój literacki świat to moje odczucia, wrażenia, wspomnienia. Często opisuję sceny, które rzeczywiście się wydarzyły, które są bardzo bliskie moim wspomnieniom, emocjom, moim przyjaciołom.

A jak wyglądają negatywne konsekwencje bycia osobą publiczną? Takie z pewnością też się pojawiają.

Oczywiście. To naturalna konsekwencja występowania publicznego. Szczególnie takiej osoby jaką ja jestem – z przeszłością z komuny itd. Jestem już prawie 10 lat poza służbą. Pierwszą książkę wydałem w 2011 roku. Od tego czasu sporo się wydarzyło. Spotkań z czytelnikami mam mnóstwo, ale w zasadzie nie spotykam się z hejtem, agresją, czy agresywnymi komentarzami.

Do mnie na spotkania przychodzą zarówno ludzie z lewicy jak i narodowcy. Nie spotykam się z ich strony z agresywnym, negatywnym podejściem. Jeśli incydentalnie, gdzieś pojawiają się jakieś negatywne komentarze, to jest to naprawdę rzadkość. Zresztą, powiem tak – sporo w życiu przeszedłem i nie jest to dla mnie jakieś ciężkie przeżycie.

Ostatnio zaangażowałeś się w budowanie pierwszego w Polsce think tanku, który będzie skupiał ekspertów z wielu dziedzin, w tym byłych oficerów wywiadu. Czym będziecie się zajmowali?

Najogólniej, fundacja którą tworzę, będzie się zajmowała bezpieczeństwem Polski i zagadnieniami bezpieczeństwa międzynarodowego. Zebraliśmy grupę naprawdę wartościowych ludzi, którzy mają wiedzę, doświadczenie i mogą wnieść ogromną wartość także do debat publicznych.

Fundacja Po.Int będzie think tankiem, w którym swoje godne miejsce będą mieli również byli oficerowie wywiadu i innych służb specjalnych. Tu będą mogli wykorzystywać swoją wiedzę, umiejętności i doświadczenie – tak, jak ma to miejsce we wszystkich krajach zachodnich, gdzie oficerowie wywiadu – a to przecież elita – są naprawdę bardzo cenieni, bo obiektywnie mają ogromną wartość. W Polsce do tej pory takiej organizacji nie było.

My będziemy pierwsi.

Autor

- dr n. hum., publicysta i komentator. Twórca niezależnych mediów. Autor analiz dotyczących PR, języka polityki i marketingu politycznego.Twitter: @MichalLange

Dodaj komentarz

XHTML: Można użyć znaczników html: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>



Moto Replika