Dyrektor gdańskiego ogólniaka: „Edukacja rozwija się w dobrym kierunku”.
– Od dawna uważałem, że trzeba zweryfikować programy, które są przeładowane – mówi w wywiadzie dla Gazety Bałtyckiej Waldemar Nocny, pisarz, historyk, jednocześnie dyrektor II LO w Gdańsku. – Według starych programów przeprowadziłem setki lekcji. One nie przyniosły właściwego pożytku. Mój wysiłek poszedł na marne.
Z Waldemarem Nocnym* rozmawia Michał Lange.
Michał Lange: Jak pan ocenia kondycję polskiej edukacji?
Waldemar Nocny: Sądzę, że rozwija się w dobrym kierunku. Wiem, że wiele osób sądzi inaczej, ale tak właśnie uważam.
„Nie ma potrzeby wszystkiego uczyć”
Ale poziom wiedzy wśród młodzieży jest coraz niższy.
– Nie wierzę w to! Zawsze przerażała mnie ilość materiału, który młody człowiek, choćby z historii musiał przyswoić. A po co mu tysiąc dat? To ja muszę znać tysiąc dat. Niech on zna dwieście. Uczyłem różne grupy ludzi. Oni byli w stanie przyswoić ogrom materiału, ale z wielką radością szybko o tym zapominali. Więc jaki był sens mojego wysiłku? Od dawna uważałem, że trzeba zweryfikować programy, które są przeładowane, a współcześnie, kiedy posiadamy komputery stacjonarne czy laptopy, a nawet w komórce można znaleźć wszystko, co jest nam niezbędne, nie ma potrzeby wszystkiego uczyć. Należy uczyć: jak znaleźć wiedzę i jak ją sensownie wykorzystać.
A jak taki uczeń ma się później odnaleźć w sytuacji choćby rozmowy na konkretny temat, nie mając przed sobą komputera, internetu i szeregu pomocy naukowych?
– Ten kto idzie na określoną rozmowę, to się do niej przygotowuje. A w normalnej rozmowie towarzyskiej nie musi błyszczeć wiedzą, bo nikt tego od niego nie oczekuje.
„Od zawsze brakowało w szkołach refleksji historycznej”
Z wielkim niepokojem obserwuję to, co dzieje się w szkołach z nauczaniem historii. Jest pan historykiem. Jak pan ocenia sposób nauczania historii na przestrzeni lat?
– W moim odczuciu od zawsze brakowało w szkołach refleksji historycznej. Cóż z tego, że ktoś znał mnóstwo faktów, jak nie umiał ich połączyć albo wyciągał karkołomne wnioski, nie mające nic wspólnego z wiedzą, którą nabył. Brakowało czasu na to, aby wyciągnąć z tego istotne wnioski. Dziwi mnie, że ciągle obchodzimy rocznice naszych klęsk. A prawie nigdy naszych zwycięstw. Na Boga! Epatujemy się ciągle naszymi porażkami. Dlaczego ciągle mówimy o 1 września, o przegranej kampanii?
A dlaczego nie np. 8 maja?
– Właśnie! Trzeba nadać propagandowy wydźwięk zwycięstwu. Ja rozumiem, że Polska później wpadła w kolejne tarapaty, ale 8 maja był jednym z naszych zwycięstw.
„Dziwi mnie, że ciągle obchodzimy rocznice naszych klęsk”
Rosjanie potrafią pokazywać światu swoje zwycięstwo.
– Otóż to. Zobaczmy w jaki sposób Rosja świętuje 9 maja. Świat widzi, że to właśnie oni wygrali. I dlatego zastanawiam się, czy my właściwie uczymy. Jeśli jako nauczyciel przekazywałem wiedzę i oczekiwałem wniosków wynikających z tej wiedzy, a młodzież nie wyciągała żadnych albo czynili to nieliczni, to może dzisiaj warto z tak wielu omawianych tematów stworzyć mniej liczne, będące jednak punktem wyjścia do konstruktywnej refleksji.
„Zastanawiam się, czy my właściwie uczymy”
Miał pan także do czynienia z młodzieżą w szkołach zawodowych.
– Było ciężko. Tego rodzaju tematy ich po prostu nie interesowały. Według starych programów przeprowadziłem setki lekcji. One nie przyniosły właściwego pożytku. Bardzo się do nich przygotowywałem i mój wysiłek poszedł na marne. Odczuwałem dyskomfort, ponieważ odbiorca nie pozyskał tego, czego oczekiwałem. On tego nie przyjmował, chociaż ja z ogromnym zapałem mówiłem o wydarzeniach historycznych, próbowałem zachęcić go do pracy.
„Od dawna uważałem, że trzeba zweryfikować programy, które są przeładowane”
Czy te doświadczenia czegoś pana nauczyły?
– Ja kocham historię. Nie boję się tego słowa. Pasjonuję się nią. Literaturą i historią. Dziś historyczne książki, które piszę, wynikają z tej pasji. Ludzie odsunęli od siebie wiele z tego co robiłem, czego ich uczyłem – bolało. Pomyślałem: być może trzeba teraz pracować w innej formule. Świat się zmienił. Być może osoby, które chcą się rozwijać, po prostu same muszą podjąć poszukiwania. Trzeba dać im tylko pewną podstawę. Nie dawać ryby, dawać wędkę, jak próbuje to robić pomoc społeczna. Nie uczyć bezradności. Wszystko musimy dać? Nie! Ja muszę cię nauczyć, jak ty powinieneś walczyć o siebie, o swoje poglądy, swoje miejsce wśród innych. Tak samo z historią. Nie musimy podawać całej historii w 3 tomach. Dajmy możliwości poszukiwań i refleksji. We mnie i w wielu nauczycielach wciąż jest tęsknota, za dobrym uczniem, który łapie w lot trudny materiał. To jest ogromny komfort nauczania.
„Dyrektor musi być aktywny. Musi zabiegać, prosić, działać”
Mówi się, że szkoły przed młodymi nauczycielami, chcącymi wejść do zawodu, są zamknięte.
– Są ograniczone. A szkoda, bo w ten sposób traci się najcenniejszych. Ludzi z pasją i powołaniem do pracy z uczniami.
Czy to prawda, że obecnie nie można usunąć ze szkoły złego nauczyciela?
– Praktycznie rzecz biorąc, nie ma takiej możliwości. Karta Nauczyciela nie daje dyrektorowi wielu możliwości.
Była pan znanym, gdańskim politykiem. Wiceprezydentem miasta. 6 lat temu został pan dyrektorem liceum. Jak wyglądały początki na tym stanowisku?
– Jak tu przyszedłem, zastałem szkołę mocno zaniedbaną. Od początku musiałem zabiegać o środki na odnowienie budynku. Zabiegałem wiec. Ale był też inny problem.
Co było tym problemem?
– W wielu szkołach to występuje, niestety. Zwykle część starszych nauczycieli, którzy tam pracowali i długie lata mieli duży wpływ na kierowanie szkołą, pragną, by tak pozostało. Była i w tej szkole wąska grupa nauczycieli, która przez długie lata wręcz kierowała szkołą. Ja z kolei uważam, że tam gdzie odpowiadam, tam podejmuję decyzję. Nie mogłem pozwolić sobie na sytuację, gdzie ja ponoszę odpowiedzialność, a ktoś inny decyduje. Ostateczna decyzja jest uprawnieniem dyrektora. Jeśli ktoś uważa inaczej, to jest w błędzie. Na szczęście ci nauczyciele odeszli już na emeryturę.
Czy Pańska polityczna przeszłość miała znaczenie w procesie np. pozyskiwania środków dla szkoły?
– Nie powiedziałbym tego, gdyż bardzo wiele innych szkół było również traktowanych podobnie. Porównujemy się z naszym sąsiadem – XIX LO, modernizujemy się równolegle. Tylko musi być spełniony jeden warunek. Dyrektor musi być aktywny. Musi zabiegać, prosić, działać. Obecnie mam satysfakcję, że ta szkoła zupełnie inaczej wygląda.
Jaka jest recepta na stworzenie dobrej, renomowanej szkoły?
– Przede wszystkim trzeba pozyskiwać zdolną młodzież. Uważałem również, że trzeba zacząć od stworzenia godziwych warunków pracy. W szkole powinno być czysto, estetycznie, ładnie. I to się udało osiągnąć. W ten sposób budowaliśmy prestiż szkoły. Uczniowie chcą przychodzić do ładnej placówki. Ładnego otoczenia. To jest podświadome. Udało się także utrzymać dobrą pozycję szkoły. To moja osobista satysfakcja. Naszą ambicją jest stuprocentowa zdawalność matury. I tak dzieje się od lat. W naszej ofercie zawsze o tym wspominamy.
*Waldemar Nocny ur. 22 czerwca 1951 w Gdańsku, ukończył Uniwersytet Gdański, Wydział Humanistyczny. Pracował w administracji rządowej, samorządowej i oświacie. W latach 2002-2005 był wiceprezydentem Gdańska ds. polityki społecznej. Jest autorem publikacji dotyczących historii Gdańska i jego okolic.
Od 2006 pełni funkcję dyrektora II Liceum Ogólnokształcącego w Gdańsku.
Jestem bylym uczniem i maturzysta II. L.O. we Wrzeszczu z 1960 r.
Wymagania od uczniow byly wtedy b. duze. Chociaz na moim swiadect-
wuie maturalnym dominuja 3-ki, skonczylem studia medyczne na lep-
szych notach, zdobylem doktorat, bylem pracown. naukowym wyzszych uczelni w Polsce i za granica, wladam kilkoma jezykami, mam duzo
publikacji naukowych. Pozdrawiam – Michal v. Grabowski, Niemcy.