Czy to już koniec darmowych sanatoriów? To całkiem możliwe | Gazeta Bałtycka
Opublikowano: 25.07.2013

Czy to już koniec darmowych sanatoriów? To całkiem możliwe

„Na deptaku w Ciechocinku…” Czy tekst tej popularnej przed laty może być niedługo tylko wspomnieniem a spacer po uzdrowiskowym deptaku nieosiągalnym marzeniem zwykłego zjadacz chleba? Ostatnie informacje dochodzące z NFZ wskazują, że jest to bardzo możliwe.

Czy to już koniec darmowych sanatoriów? To całkiem możliwe

Narodowy Fundusz Zdrowia rozważa wycofanie się z finansowania ubezpieczonym kuracji w sanatoriach. Powód? Deficyt środków finansowych i oszczędności…

System finansowania opieki zdrowotnej w Polsce jest chory i wie to każdy kto skorzystać musiał (niestety) zwłaszcza z porady lekarza specjalisty. Gigantyczne kolejki, zapisy – jak za strych dobrych czasów na pralkę czy lodówkę – dziś po zdrowie… Jak już się człowiek nastroi, naczeka żeby mu specjalista postawił diagnozę,  czeka następnie na miejsce w szpitalu… i tak w kółko. Po tym wszystkim znękany pacjent chce odpocząć, poddać się rehabilitacji, odetchnąć zdrowym, świeżym powietrzem… i co? NIC! Fundusz i to chce odebrać!

Argumenty finansowe oczywiście trafne, bo z pustego i Salomon nie naleje, ale 0,75 % całego budżetu pomorskiego NFZ (bo tyle wynosi procentowy udział wydatków na leczenie sanatoryjne w budżecie NFZ w naszym województwie), choć stanowi 27 mln zł, nie jest kwotą, która uratuje podążający w dół po równi pochyłej system ubezpieczeń zdrowotnych.

Wycofanie się z finansowania leczenia uzdrowiskowego nie jest zresztą sprawą prostą i nie należy wyłącznie do kompetencji NFZ, gdyż sanatoria są zagwarantowane ustawowo, ale przy cięciach budżetowych wszystko jest możliwe – zmiana ustawy także.

Niezrozumiałym jest dla mnie tylko to, że zamiast poszukiwać lekarstwa od razu odcina się chorą kończynę. Bo że system leczenia uzdrowiskowego kuleje to wiadomo, ale może da się tę ułomność wyleczyć np. poprzez zmianę sposobu kontraktowania świadczeń, zwiększenie kontroli nad jakością i realizacją oferowanych i świadczonych usług, a przede wszystkim uświadomienie pacjenta po co jest sanatorium. Choć z drugiej strony dlaczego osoba przewlekle chora, w podeszłym zazwyczaj wieku, po przepracowaniu co najmniej połowy życia i odprowadzająca na zdrowie, nie ma prawa do odpoczynku na częściowy koszt państwa (a w zasadzie swój – bo czyje są składki?)?

Pobyt w sanatorium to dla wielu często jedyna forma odpoczynku, by następnie móc wrócić do opieki nad wnukami, czy dorabianiem do z reguły bardzo niskiej emerytury.

Oczywiście zdarzają się wyjątki czyli tacy, którzy sanatorium traktują jak wczasy i okazję do potańcówki czy innych „uzdrowiskowych rozrywek”, ale tu właśnie rola systemu – uszczelnić kontrolę skierowań, może wzorem meczów piłki nożnej – dla recydywistów dancingowych wprowadzić „zakaz sanatoryjny”. Sposobów wiele, ale cała nadzieja po prosu w zdrowym rozsądku zarówno po jednej jak i po drugiej stronie sanatoryjnej barykady.

Autor

- członek Rady Narodowego Funduszu Zdrowia w Gdańsku.

Dodaj komentarz

XHTML: Można użyć znaczników html: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>



Moto Replika