Sankcje! Sankcje! A co po nich? | Gazeta Bałtycka
Opublikowano: 4.08.2014

Sankcje! Sankcje! A co po nich?

Świat „cywilizowany” usiłuje zjednoczyć się w nakładaniu sankcji na Rosję. Za jej politykę wobec sąsiedniej Ukrainy. Niemal codziennie padają nowe propozycje różnego rodzaju restrykcji, które mają Rosję zaboleć. Najlepiej, gdyby skutecznie ograniczyły możliwości rosyjskiej gospodarki, co mogłoby doprowadzić do społecznego niezadowolenia u wschodnioeuropejskiego giganta.

Rosja_Ukraina_zawieszenie_broni

„Sankcje sektorowe” to właśnie jedno z takich haseł. Gdyby rzeczywiście świat zjednoczył się w ich wdrażaniu, być może odniosłyby, chociaż częściowo, oczekiwany skutek. Myślę jednak, że świat raczej zjednoczony nie będzie. To widać zarówno w postępowaniu niektórych polityków europejskich (wspomnę tylko Francję, Węgry i Niemcy), jak i co najmniej kilku krajów Ameryki i Azji.

Ale zastanawia mnie inna kwestia. Załóżmy przez chwilę, że sankcje, nie tylko sektorowe, zostają z pełną mocą wdrożone w życie. Załóżmy nawet, że skutkiem tych sankcji jest „rozchwianie” gospodarki rosyjskiej i w konsekwencji, także społecznej, w Rosji. I co dalej?

Pozwolę sobie sięgnąć pamięcią do okresu „pierestrojki” i tzw. „puczu Janajewa”. Nie wiem, jak moi Czytelnicy, ale ja pamiętam, jak przywódcy „wolnego świata”, przepraszam za określenie, „trzęśli portkami”. „Czym to się skończy? Kto przejmie kontrolę nad jądrowym arsenałem Rosji? Kto będzie dysponował „walizeczką z kodami” uruchamiającymi światowej zagłady? To były pytania tamtych lat. Czy od tamtego okresu cokolwiek w aspekcie bezpieczeństwa światowego się zmieniło?

Mam wrażenie, że jeżeli tak, to raczej na gorsze. Siły zbrojne Paktu Północnoatlantyckiego zostały w znacznej mierze wycofane z Europy, armie wszystkich krajów byłego Układu Warszawskiego z wyjątkiem Rosji praktycznie nie są zdolne do skutecznych działań. Tej mojej opinii nie zmienią żadne buńczuczne wypowiedzi polskich generałów, nawet tych, którzy nauczyli się w tzw. „międzyczasie” języka angielskiego. W ogóle w opiniach niektórych polityków pobrzmiewa jakaś dziwna nutka tendencji konfrontacyjnych. Po prawie siedemdziesięciu latach pokoju na starym kontynencie może i zrozumiała. Ale raczej bym przed nią przestrzegał. Ukraina pokazuje, że bardzo szybko niszczy wszelkie hamulce moralne. I przykład zestrzelenia malezyjskiego samolotu wcale nie jest najbardziej drastyczny.

Wracając do sankcji. Różne przykłady z historii uczą, że raczej nie mogą być one skuteczne. Nawet, gdy są stosowane wobec krajów znacznie gospodarczo słabszych niż Rosja. Czy mogą wywołać rozruchy społeczne mogące obalić władzę? Znowu historia uczy, że raczej nie. Mogą taki wspomóc, ale tylko wówczas, gdy władza okaże się lojalna wobec własnego narodu, gdy nie zdecyduje się na krwawe tłumienie rebelii. Tu przykładem, bardzo chwalebnym, może być Polska.

Czy obecne władze w Rosji są gotowe na takie ustępstwa, jakie poczyniła ekipa gen. Jaruzelskiego na przełomie lat dziewięćdziesiątych i osiemdziesiątych ubiegłego wieku? Ale przede wszystkim! Czy społeczeństwo Rosji chce takich zmian i jest na nie gotowe?

Myślę, że odpowiedź wcale nie jest jednoznaczna. I dobrze byłoby, gdyby politycy, zwłaszcza rządzący Rzeczpospolitą, wzięli to poważnie pod uwagę. Wtedy skutki światowych sankcji wobec Rosji, nawet „sektorowych”, nie uderzałyby wyłącznie w polskich producentów wyrobów rolno – spożywczych. O co powinni dbać w pierwszym rzędzie.

Autor

- publicysta, komentator i felietonista.

Dodaj komentarz

XHTML: Można użyć znaczników html: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>



Moto Replika