Śmierć na komisariacie. "Ujawnienie nagrania było nielegalne" | Gazeta Bałtycka
Opublikowano: 8.06.2017

Śmierć na komisariacie. „Ujawnienie nagrania było nielegalne”

Od co najmniej tygodnia nie ma dnia, żebyśmy nie usłyszeli słowa na temat skandalicznego, nagannego, zabronionego torturowania młodego człowieka przez funkcjonariuszy policji. Na jaw wychodzą kolejne kolejne okoliczności tego tragicznego wydarzenia.

Nie negując naganności przedstawionych faktów, podkreślając, że od chwili zatrzymania to właśnie funkcjonariusze biorą na siebie pełną odpowiedzialność za zdrowie i bezpieczeństwo zatrzymanego, pozwolę sobie zwrócić uwagę na wyjątkowo dziwny, rzekłbym nawet niepokojący dualizm postępowania, jaki zauważam w działaniach tak zwanej totalnej opozycji (wszak to gra pierwsze skrzypce w orkiestrze nawołującej do dymisji Ministra Spraw Wewnętrznych i wszystkich komendantów policji, od głównego poczynając , na komendancie posterunku – kończąc).

Jakiś czas temu w Polsce wywołana została tak zwana „afera taśmowa”. Wielu bardzo ważnych polityków, wpływowych funkcjonariuszy państwa i ludzi biznesu nagranych zostało w czasie rozmów prowadzonych w jednej z warszawskich restauracji. Nagrania zostały upublicznione i gawiedź mogła dowiedzieć się, że „państwo istnieje tylko teoretycznie”, że za sześć tysięcy pracować może tylko złodziej albo idiota, że została tylko „kamieni kupa”, że prezes banku państwowego może pomóc jednej z partii w zachowaniu politycznego status quo, ale pod warunkiem dokonania zmiany na stanowisku ministra finansów. I tak dalej, i tak dalej.

Sporo z upublicznionych rozmów wskazywało na działania przestępcze rozmówców. Niemal wszystkie pokazywały prawdziwą „wielkość” owych ludzi prowadzących nagrane rozmowy. Jaki był efekt owej „afery taśmowej”, która w każdym w miarę normalnym kraju zmiotłaby ze sceny politycznej wszystkich jej bohaterów do dziesiątego pokolenia i wtrąciła do więzień na długie lata co bardziej interesujących rozmówców?

Odpowiadam. Postawiono tym, którzy nagrali i upublicznili. Chyba wszyscy nagrani wystąpili z wnioskami o uznanie ich za pokrzywdzonych w sprawie. Żadnemu z nagranych nie postawiono żadnych zarzutów (a w moim przekonaniu możliwości było bez liku, ale niezależna prokuratura, jak widać, była innego zdania).

W związku z tym pytam: kto upublicznił nagranie pokazujące „interwencję” policjantów przeprowadzoną przy użyciu paralizatora wobec osoby skutej kajdankami i w dodatku gdzieś w toalecie policyjnego posterunku? Czy przypadkiem policjanci, których obecny Komendant Główny Policji zamierza zwolnić lub już zwolnił ze służby (na podstawie przedstawionych nagrań – moim zdaniem zupełnie słusznie) nie powinni otrzymać statusu pokrzywdzonych w sprawie?

Nawet, jeśli nagranie było legalne (rejestrowała kamera wmontowana w paralizator), to upublicznienie nagrania – niewątpliwie takie już nie było. Co na to prokurator? A może jednak, szanowna „opozycjo totalna”, jednak obecna reakcja polityków jest jakimś znakiem zmiany?

Autor

- publicysta, komentator i felietonista.

Dodaj komentarz

XHTML: Można użyć znaczników html: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>



Moto Replika