Wyciekły dane PESEL. Teraz straszą i próbują robić na nas biznes | Gazeta Bałtycka
Opublikowano: 30.08.2016

„Afera PESEL”. Teraz straszą i próbują robić na nas biznes

Dowiedzieliśmy się, że znaczna część danych z Powszechnego Elektronicznego Systemu Ewidencji Ludności, w skrócie zwanego PESEL, mogła wpaść w niepowołane ręce.

dowod

Przedstawiciele władz uspokajają, że w zasadzie nic wielkiego się nie stało, że najprawdopodobniej w sprawę nie były zaangażowane kancelarie prawnicze ani komornicze (dla tych ostatnich byłby to kolejny gwóźdź do trumny). A poza tym sugerują, żeby przeciętny Kowalski bardziej starannie chronił swoje dane osobowe, bo przecież każdy, kto wejdzie w posiadanie tych danych, będzie mógł na przykład zaciągnąć kredyt na konto owego Kowalskiego.

Równocześnie niektóre podają, że skala wycieku może być gigantyczna, dotyczyć około połowy Polaków. W związku z tą, kasandryczną wieścią, mam kilka uwag.

Uwaga pierwsza. Kilka tygodni temu weszła w życie wspaniała ustawa, która ma zagwarantować obywatelom Polski bezpieczeństwo od zagrożeń terrorystycznych. Dla tego bezpieczeństwa władza zażyczyła sobie, żeby operatorzy telefonii komórkowych rejestrowali użytkowników kart SIM działających w systemach przedpłaconych. Efektem obowiązku rejestracji tych kart jest to, że poszczególne punkty obsługujące klienta w imieniu operatorów telefonii komórkowych zbierają dane o użytkownikach tych kart. Jest rzeczą oczywistą, że żaden, powtarzam, żaden z pracowników tych punktów nie handluje danymi, jakie pozyskał w wyniku wspomnianej rejestracji. Dokładnie tak samo, jak nie robi tego żaden pracownik kancelarii adwokackiej, komorniczej i żadnej innej.

Uwaga druga. Dziwię się, że co jakiś czas możemy dowiedzieć się, że wspomniany wyżej Kowalski ma spłacać jakiś kredyt, którego nie zaciągał. Jeśli instytucja udzielająca kredytu przekazuje w sytuacji, gdy umowę (kredytową) zawarła na podstawie ustnego oświadczenia, swego handlowego partnera zweryfikowała tylko na podstawie nr PESEL, nie sprawdziła jego dowodu osobistego – to ma problem. Kowalski, który nie zaciągnął kredytu, nie jest stroną ewentualnego sporu. On oświadcza, że kredytu nie wziął. I sprawa powinna być jasna, prosta i klarowna. Wiem, wiem. Nie dla sądu, bo te w Polsce są nieprzewidywalne.

Uwaga trzecia. W związku z opisanym na wstępie wyciekiem danych z systemu PESEL jedna z telewizji już zaproponowała przeciętnemu Kowalskiemu sposób na zabezpieczenie się przed negatywnymi skutkami owego wycieku. Wystarczy, że wspomniany Kowalski wykupi sobie dostęp do systemu informacji kredytowej i będzie powiadamiany, np. przy pomocy krótkich informacji telefonicznych (SMS) o każdym zaciąganym na swoje nazwisko kredycie. A to już uważam za „rozbój w biały dzień”. Nie dość, że państwo nie potrafi skutecznie zabezpieczyć jednej z podstawowych baz danych o obywatelach, to jeszcze pozwala na tym fakcie zarabiać bankowcom.

Trudno się dziwić, że wspomniany przeciętny Kowalski dawno już zapomniał o tym, że banki powinny być instytucjami zaufania publicznego i ich przedstawicieli nazywa banksterami. Że Kowalski dawno już o prokuratorach, adwokatach i sędziach mówi – „ w togach”. O lekarzach – biała śmierć. Cóż.

Chcieliśmy wolnej, demokratycznej Polski, to ją mamy. Takie władze sobie wybieraliśmy, takie skutki dzisiaj widzimy. Pytanie, jakie ciśnie się na usta, brzmi: czy nie za późno na zmiany?

Autor

- publicysta, komentator i felietonista.

Wyświetlono 1 Komentarz
Napisano
  1. janusz pisze:

    a wystarczyło by zlikwidować branie kredytów bez osobistej wizyty w banku czy innej instytucji kredytowej , no i co by się stało po takim wycieku danych , nic…

Dodaj komentarz

XHTML: Można użyć znaczników html: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>



Moto Replika