„Nie przynudzaj” – 11 przykazanie
Śp. Aleksander Bardini mawiał nam na zajęciach z oratorstwa – „Pamiętajcie o 11 przykazaniu – nie przynudzaj!” Sądzę, że po I turze wyborów prezydenckich przestrogę Bardiniego mógłby wziąć sobie do serca Bronisław Komorowski.
Słuchając bowiem wystąpień urzędującego prezydenta miałem wrażenie, że słucham zmęczonego i wypalonego wiejskiego proboszcza, który bez przekonania, od lat powtarza te same frazy i zwroty, nie dostrzegając, że wierni, po kilku minutach zaczynają ziewać ze znudzenia. Proboszcz ma jednak o wiele łatwiej jak ubiegająca się o reelekcję głowa państwa, bo parafianie mogą mu wybaczyć przynudzanie z ambony, a o nominacji decyduje i tak biskup. Polityk zaś winien pamiętać, że jego wystąpienia publiczne mają, przede wszystkim, przekonywać wyborców do swoich racji, bo to od nich zależy jego przyszłość i polityczny byt.
Wiedzieli to już starożytni Grecy i Rzymianie, którzy do perfekcji opanowali kunszt oratorski. Katon Starszy mawiał – „mówca to człowiek prawy i biegły w mówieniu”. Nie wątpię w prawość Bronisława Komorowskiego. Jego biografia i pierwsza kadencja są tego dowodem. Wątpię jednak w tę „biegłość w mówieniu”, o czym świadczy także wynik pierwszej tury wyborów prezydenckich. Dobry mówca winien pamiętać o tym, aby dostosowywać: słownictwo, sposób mówienia i „mowę ciała” do różnych grup odbiorców, uwzględniając m.in. ich płeć, wiek, wykształcenie, okoliczności itp.
Tego mi zabrakło u Bronisława Komorowskiego w kampanii wyborczej, która jest przecież czasem walki, zabiegania o poparcie wyborców. W jego wystąpieniach nie było tego ognia, który porywa tłumy. Był zaś kaznodziejski ton oznajmiający „wiernym”, że jeśli nie wybiorą zgody i bezpieczeństwa, to czeka ich ogień piekielny podsycany przez Jarosława Kaczyńskiego i Antoniego Macierewicza. To było błąd. Ogromny błąd, zwłaszcza jeśli Bronisław Komorowski chciał przekonać do siebie młodych ludzi, którzy nie pamiętają rządów PiS i nie znoszą „dziadziolenia” z trybuny.
Do II tury zostały dwa tygodnie. Może więc warto, aby sztabowcy B. Komorowskiego przypomnieli sobie, że ważne jest nie tylko to, co się mówi, ale również, jak się mówi.