Dziewczyna Millera | Gazeta Bałtycka
Opublikowano: 21.05.2024

Dziewczyna Millera

Pan Miller jest nauczycielem w prowincjonalnej szkole, gdzieś w stanie Tennesee. Pierwszym słowem tego filmu jest siarczyste: f**k i o tym cały będzie…? Ale raczej tylko w warstwie wokalnej, że tak się wyrażę, bo mimo że „Dziewczyna Millera” jest reklamowana jako „erotyczny thriller” jednakże erotyki jako takiej w nim bardzo niewiele, zaznaczona subtelnie, poprzez budowanie napięcia raczej a nie bezpośredni akt, a thrillera chyba wcale… Notabene „Miller’s Girl” podobno okazał się skandalem w USA? Bombardowanie – od wielu tygodni – cywilów w Gazie nadal oficjalnie nim niestety nie jest…

Screen z filmu.

Tytułowy bohater (Choć słowo to pasuje bardziej w cudzysłowiu…) zmaga się z własną przeciętnością, żona wypomina mu że wyszła za mąż za pisarza, a potem jak on sam dobrze wie był już tylko nauczycielem itd. W tle świetnie dobrana ścieżka dźwiękowa, w przewadze stopniujący napięcie i nastrojowy jazz: zresztą aktor grający Millera jest zwolennikiem tej muzyki w realnym życiu.

Już od początku można się domyślić, że oczywiste jest nawiązanie do pisarza skandalisty Henry Millera: czyżby nauczyciel Jonathan Miller był jego wcieleniem? Nie tylko literackim. A raczej próbował… bo ogólnie wzbudza bardziej współczucie niż sympatię?

Jego partnerkę życiową gra, i to błyskotliwie, Dagmara Dagmińczyk, polska aktorka z Kielc, która zrobiła karierę w Hollywood! Jest żoną swojego męża pochłoniętą obsesyjnie swoją karierą i nadużywającą alkoholu, a ten ostatnie rozpaczliwie pragnie być zauważony: i dzieje się tak wreszcie dzięki jego uczennicy (Niezła gra Jenny Ortega o wyglądzie landrynkowej post-Lolity w collegu), wyalienowanej ale zdeterminowanej latinie z dobrego i chwilowo pustego domu, zwanej jakże słodko Cairo Sweet… która uwodzi go swoim zainteresowaniem dla jego twórczości i nie tylko.

Dziewczę marzy o tym by zapomnieć Tennessee a i dostać się na uniwersytet Yale. Jest pełnoletnia, zatem na szczęście nie ma tu echa niezdrowych fascynacji Henry Millera choćby z jego okresu paryskiego, natomiast sam Miller nauczyciel wygląda po prostu za staro… za to na amanta wcale niestety nie wygląda! Ale Cairo robi słodkie oczy i bardzo szybko zdobywa względy swego nauczyciela.

Obejrzałem film o Ameryce małomiasteczkowej, dalekiej od szaleństwa polityki i wielkomiejskich lobby, Ameryce przypominającej inną epokę i książki Marka Twaina? Ale widzę tu pewne analogie z rodzimym Adasiem Miauczynskim z Dnia Świra, a nawet odrobinkę ze Stowarzyszeniem Umarłych Poetów czy raczej American Beauty?

Jednakże tak naprawdę film to bardzo amerykański: najważniejszy jest sukces, to on Cię definiuje – tym bardziej musisz się starać gdy jesteś emigrantem/tką – bo wiesz, rozumiesz, nieudacznicy i przeciętniacy znikają po prostu!
Zatem liczy się tylko cel, sukces i dla niego można poświęcić praktycznie każdego, wykorzystać go jak szczebelek w swojej własnej drabinie… a potem odepchnąć od siebie gdy zawiedzie/przestanie być potrzebny? (Jasne że można próbować choć częściowo usprawiedliwić postać Cairo: ona tak bardzo pragnie wyrwać się z tego prowincjonalnego miasteczka , że…)

I bardzo politycznie poprawny: w tym filmie grają głównie emigranci ! Bo zarówno Martin Freeman, jak i Dagmińczyk, Ortega czy i Salhudin nie są przecież Amerykanami…

Jak na amerykański film głównego plastikowego nurtu jest całkiem niegłupio, niebanalnie, chwilami nawet naturalnie plus bardzo zabawne dialogi, bywa prawie teatralnie, poetycko a chwilami wręcz niesamowicie i jego twórcy naprawdę pozytywnie zaskakują : naprzemienną rozognioną recytacją książki przez podekscytowanego nauczyciela i jego uczennicę to zdecydowanie jeden z lepszych momentów tego filmu, jaka szkoda że takiego poziomu nie udało się już potem utrzymać….

Przykuwają uwagę ładne wnętrza domu Millerów, sympatyczny jest jowialny i bezpretensjonalny kumpel głównego bohatera: afroamerykanin – a raczej latynos – szkolny sportowy coach (Czyli po naszemu po prostu nauczyciel wf-u) który panuje nad sobą i udziela dobrych rad Jonathanowi, ale ogólnie jest to film o próbie wzlotu na fali mocnych nowych bodźców i potem upadku…

O romansie żonatego faceta sfrustrowanego swoją egzystencją pozbawioną emocji i uznania, o erotycznej grze pomiędzy nabuzowaną hormonami uczennicą a już życiowo oklapniętym nauczycielem – która to gra dobrze skończyć się po prostu nie może – i niemożności wyrwania się z przeciętności : wątek tego romansu jakże już wyeksploatowany w literaturze a jednak ciągle świeży…

Napięcie jest umiejętnie stopniowane, niestety tylko do czasu, potem robi się wręcz nudnawo. Bo zemsta Cairo rozczarowanej odrzuceniem jej eseju o zbyt kontrowersyjnym Millerze jest już jak dla mnie naciągana, albo raczej sposób w jaki zostało to przedstawione nie przekonuje ! I film zaczyna się rozchodzić w szwach, od tego momentu powietrze uchodzi jak z balonika, intryga wysycha, co zostaje? Rozczarowanie…prawie wszystkie kobiety w tym filmie są bardzo cyniczne i wyrachowane a główny bohater przekonuje się o tym stopniowo, ale zasłużył sobie na takie traktowanie?

Na sam koniec jest bardzo niemiło, zemsta wisi w powietrzu i pomimo ostrzeżeń ze strony Winnie, swojej nakjepszej psiapsiółki ze szkolnej ławy tytułowa dziewczyna czyli Jenny Ortega nie waha się niestety i daje się wkręcić w intrygę, a raczej sama ją inicjuje ! Film ociera się o patos i kicz, i to mocno zwłaszcza w scenie wzajemnych pretensji pomiędzy Ortega a Gideo, która to scena zdolności aktorskie tej pierwszej zdecydowanie przerosła… i ten jej dziecinny wyraz twarzy, albo i gorzej… prawie lalki Barbie?

Mimo że naprawdę czuć jakieś większe ambicje twórców „Dziewczyny Millera” niż stworzeniem typowo amerykańskiej sztucznej historyjki. Bo brzmią w niej echa klasycznej fascynacji literaturą, podniecenia słowem pisanym, stylem…

Jak zwykle we współczesnej kinematografii jest za dużo drinkowania i nikotyny- a propos czy to prawda że aktorzy nie palą w filmach prawdziwych papierosów i tylko udają że się całują – ale końcowa scena quasi teatralnej konfrontacji Millera z jego podchmieloną żoną jest prawie majstersztykiem… wypunktowany nauczyciel zostaje w narożniku , żona daje mu cynicznie do zrozumienia że jest łajdakiem, on broni się nieudolnie i wreszcie przyznaje do zdrady ale może opisze całą tą historię?

Ostatecznie Jonathan traci żonę i pracę. Lecz pomimo wszystko szykuje się dla Niego jakaś transformacja ? A Cairo o dziecinnej twarzy przyznaje że była infantylna i roni łzę widząc swojego byłego nauczyciela… Potem jeszcze słodka piosenka przy końcowych napisach o tym jak „gdy miałam siedemnaście lat, myślałam że miłość jest zarezerwowana dla miss piękności”.

Film obejrzałem dzięki jak najbardziej nielegalnej stronie l…movie a raczej kolejnej jej odsłony która odradza się jak hydra pomimo wysiłków wielkich koncernów świata rozrywki, zarejestrowanej na domenie egzotycznej wyspy, która od dwóch lat (Strona, nie wyspa !) dostarcza w streamingu obfitości filmów przeróżnych , do wyboru do koloru, zarówno starych jak i świeżutkich tegorocznych premier, i w dodatku bezczelnie proponuje…abonament za wersję bez reklam i w najlepszej rozdzielczości ! Odciągając klientów wszelkiej maści netfliksów i amazonów itd.

Rzecz jasna odradzam Państwu korzystanie z takich pirackich serwisów…ale do obejrzenia „Dziewczyny Millera”, pomimo rozczarowania pewnego, jak najbardziej zachęcam. Kiedy jego premiera w polskich kinach, jeszcze nie wiadomo. (Zrobiony przeze mnie screenshot pochodzi z filmu „Miller’s Girl”, w reżyserii Jade H. Bartlett, copyright Good Universe i Point Grey Pictures, dystrybucja Lionsgate Studios 2024).

PS Notabene Fabryka Snów nadal udaje że w Gazie nic się nie dzieje i tamtejsze poparcie czy chociaż milczące przyzwolenie dla syjonistycznego krwawego imperializmu jest nadal jeszcze olbrzymie, i to jest koszmarna polityczna poprawność AD 2024, rodem z piekła…

Oczywiście oprócz aktorów, celebrytów czy producentów którym jest to obojętne , albo raczej nie chcą się wychylać by nie ryzykować kariery , niejeden skompromitował się poparciem dla „izraela” : wśród nich semicka modelka Gal Gadot, oraz tzw Madonna, Steven Spielberg, Jerry Seinfeld, Dwayne “The Rock” Johnson, Natalie Portman, Andy Cohen, Jamie Lee Curtis, Debra Messing, Amy Schumer, Sarah Silverman, Kris Jenner : sporo tych nazwisk mówi same za siebie, nieprawdaż?

Zaś w gronie niewielu odważnych i szlachetnych aktorów i artystów którzy ośmieliły się zaprotestować przeciwko temu ludobójstwu w Strefie Gazy są na szczęście: Cate Blanchett, Joaquin Phoenix, John Cusack, Jennifer Lopez, Caroline Polachek, Susan Sarandon, oraz np były wokalista Pink Floyd Roger Waters, Michael Stipe z REM, czy Dua Lipa.

Jednakże w najbliższych miesiącach ((Tą recenzję pisałem w połowie marca) najprawdopodobniej zobaczymy jak tzw światowa opinia publiczna będzie się stopniowo – ale zdecydowanie – przechylać na stronę Gazy : jest to także element globalnej gry…

Być może niejeden znany i sławny w końcu wypowie się iż jednak się mylił bo uwierzył w 4oficjalną wersję wydarzeń z 7/10′ ub roku , i że trzeba wreszcie zatrzymać tą masakrę Palestyńczyków…?!?

Autor

- korespondent z Francji, autor bloga: http://znadsrodziemnego.wordpress.com

Dodaj komentarz

XHTML: Można użyć znaczników html: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>