„Chodzi o przejęcie kontroli politycznej nad sądami”
Grzegorz Schetyna uparł się żeby Platformę Obywatelską – doprowadzić do politycznej przepaści. W piątek, kiedy wyszło na jaw, że grupa posłów PiS złożyła projekt ustawy o Sądzie Najwyższym zapowiedział, że będzie organizować kolejny „pucz”.
Jak pamiętamy, poprzedni „pucz” czyli okupacja sali sejmowej, śpiewanie piosenek, wygłupy z przeglądaniem papierów posłów PiS – zorganizowała Platforma wspólnie z Nowoczesną. Na zdrowie obu tym partiom jednak cała ta akcja nie wyszła, choćby dlatego, że lider Nowoczesnej w czasie kiedy jego „żołnierze” okupowali Sejm, zabrał jedną koleżankę na Maderę. I koleżanka wyglądała na całkiem zadowoloną, ale już wyborcy i inne koleżanki z partii – nie bardzo.
Teraz – po zapowiedzi PiS – wymiany sędziów z Sądu Najwyższego – lider PO wzywa do powtórzenia akcji i już nie ukrywa, że chodzi o pucz.
Użycie tego określenia przez wszystkich zostało uznane za mało poważne i teraz zamiast rozmawiać o istocie pisowskich propozycji dotyczących Sądu Najwyższego wszyscy komentatorzy debatują na temat: „pucz czy nie pucz?”
I tak oto poważna kwestia – jak ma wyglądać polskie sądownictwo ?– tonie w gorącej dyskusji na tematy całkowicie nie mające nic wspólnego z jakimkolwiek ważnym zagadnieniem politycznym, a już z sądami w szczególności.
A sprawa rzeczywiście jest poważna. Oto PiS wprowadza kolejną ustawę , która przez dziennikarzy mediów publicznych określana jest jako „reforma sądownictwa”. Tymczasem opozycja czyli PO, N. i PSL zamiast wyjaśnić Polakom na czym powinna reforma polegać i czy w ogóle jest potrzebna – robią sobie żarty potykając się w dodatku o własne niefortunne wypowiedzi.
Jest jasne, że stan polskiego wymiaru sprawiedliwości jest fatalny i wymaga zmian. Tylko czy jakichkolwiek zmian? Jeśli poprzednio sędziowie na skutek ich proweniencji, sympatii środowiskowych raczej sympatyzowali z PO, to czy ich wymiana na takich co to będą słuchali się PiS-u R11; to będzie reforma, na którą Polacy czekali?
Otóż nie! Polakom nie są potrzebne sądy platformerskie tak samo jak nie są potrzebne sądy pisowskie. Nam są potrzebne sądy uczciwe. A jakie to są sądy uczciwe? Ano takie, w których sędzia to ukoronowanie kariery prawniczej, w których sędziów wybierają pośrednio lub bezpośrednio – obywatele, tak by nie tylko wiedza prawnicza się liczyła, ale także walory etyczne kandydata. Żeby – mówiąc krótko – nie został sędzią ktoś, kto lubi kraść w sklepach wiertarki, kiełbasę czy co tam się pod rękę immunitetowi nie nawinie.
Sądy uczciwe to sądy, w których o winie orzekają ławy przysięgłych – tak by zminimalizować możliwość skorumpowania pojedynczego sędziego. I tak dalej i tak dalej. Można opis uczciwego sądu ciągnąć dalej, bo przecież na świecie są kraje gdzie wymiar sprawiedliwości dobrze funkcjonuje i wystarczyłoby po prostu skopiować dobre wzory.
Czy tak się dzieje? Otóż nie. W tzw. „reformie wymiaru sprawiedliwości” , którą forsuje partia rządząca wyraźnie chodzi o przejęcie kontroli politycznej nad sądami, a nie o oddanie sądów obywatelom. Sam sposób procedowania wszystkich ustaw dotyczących wymiaru sprawiedliwości – pośpieszny, nocny tryb, wnoszenie projektów poselskich ustaw, nie wymagających konsultacji międzyresortowych – wszystko to jest absolutnie dalekie od sposobu w jaki należałoby o reformie polskiego sądownictwa rozmawiać.
Należałoby bowiem poprzedzić zmiany szeroką, publiczną dyskusją, zaproszeniem do debaty różnych środowisk w tym samych sędziów, organizacje społeczne, a także obywateli, którzy chcieliby w takiej debacie wziąć udział. Taka szeroka obywatelska debata byłaby świadectwem czystych intencji PiS i odwrotnie – sposób w jaki rządząca partia przeprowadza zmiany w sądownictwie, niestety świadczy o pewnej niedojrzałości jej kierownictwa. Ta niedojrzałość koresponduje z zupełnym infantylizmem opozycji co w rezultacie daje obraz ślepego naparzania się dwu stron zgodnie z przesłaniem narodowej pieśni: „łupu cupu, łupu cupu. Niech po polsku żyje!”
Chyba trzeba się napić!