Kolejne referendum. „Koalicja rządząca bez dobrego wyjścia”
Pan Prezydent Andrzej Duda podjął jedną z pierwszych swoich decyzji. Zwrócił się do Senatu Rzeczpospolitej o zatwierdzenie kolejnego ogólnokrajowego referendum. Miałoby się ono odbyć dwudziestego piątego października, w dniu wyborów parlamentarnych.
Mam wrażenie, że w moim kraju dzieje się coś dziwnego. Uważam, że wielkim skandalem jest referendum ogłoszone przez byłego prezydenta, Bronisława Komorowskiego. (O okolicznościach tego ogłoszenia przeczytać można w https://gazetabaltycka.pl/promowane/czy-decyzja-o-zarzadzeniu-referendum-byla-przemyslana) Na które tak ochoczo, błyskawicznie zgodę wydał Senat Rzeczpospolitej.
Przypomnę tylko, że wielu specjalistów prawa konstytucyjnego ma wątpliwości co do zgodności postawionych pytań z Konstytucją Rzeczpospolitej. Jeszcze większe wątpliwości powstaną, gdy nie daj Bóg wyniki tego referendum staną się wiążące. O tym, że przynajmniej jedno z referendalnych pytań w zasadzie jest już nieaktualne (posłowie w szybkim tempie przegłosowali stosowną ustawę), nawet nie będę wspominał. Po drodze politycy praktycznie wszystkich kierunków politycznych próbowali instytucję referendum ośmieszyć. A to podważając inteligencję wyborców, a to namawiając do dopisywania dodatkowych pytań, a to namawiając do nie wzięcia w nim udziału. Wszystkie te działania uważam za wielki, narodowy skandal, w zasadzie dyskwalifikujący z życia publicznego jego twórców i piewców.
Szóstego sierpnia zaprzysiężony został nowy Prezydent Rzeczpospolitej. Wydawało się, że polityk racjonalny, rzetelny. I to ten właśnie polityk ogłosił kolejne ogólnokrajowe referendum. Które ma się odbyć w dniu wyborów parlamentarnych. Co powinno do minimum ograniczyć koszty tegoż referendum. Pod warunkiem, że Senat Rzeczpospolitej wyrazi na nie zgodę.
Ruch pana prezydenta oceniam w dwóch płaszczyznach. Po pierwsze – jako wyraz wysłuchania woli Narodu. Mogę z dużą dozą prawdopodobieństwa określić, jak będą wyglądały odpowiedzi Polaków na referendalne pytania.
W sprawie obowiązku szkolnego sześciolatków to rodzice powinni decydować, czy ich dziecko jest zdolne do podołania obowiązkom szkolnym w takim wieku. Gdybym miał podawać wyniki procentowe, o za taką odpowiedzią byłoby, moim zdaniem, ok., 77 procent odpowiadających.
W sprawie zachowania obecnego statusu Lasów Państwowych – ok. 82 procent opowie się „za”. Zwykle bez zrozumienia, czy mówimy o lasach jako drzewostanie na obszarze Rzeczpospolitej, czy mówimy o przedsiębiorstwie Lasy Państwowe, na które rząd Donalda Tuska nałożył dodatkowy, wysoki i niezwykle dokuczliwy podatek, mający głównie pozwalać władzy na dalsze, „hulaszcze” wydatki.
Ze społecznego punktu widzenia najważniejszym pytaniem jest to, czy wiek emerytalny powinien być powiązany ze stażem pracy? I tu znakomita większość opowie się „za”. Choć ja dorzucę do tego ogródka dwa kamyczki. Kamyczek pierwszy. W kampanii wyborczej z ust niektórych bardzo ważnych polityków dzisiejszej opozycji słyszałem hasło: przywrócimy poprzednio obowiązujący wiek emerytalny!!! Propozycja pana prezydenta nie idzie tak daleko. A więc obietnica przedwyborcza nie do końca będzie ewentualnie spełniona. Mamy więc pierwszy, subtelny przykład manipulowania opinią społeczną. Ale mam i kamyczek drugi. Pani premier Ewa Kopacz, mówiąc o przywróceniu poprzedniego wieku emerytalnego podkreślała wielokrotnie, że należy informować także, o ile zmniejszą się emerytury przeciętnego Polaka, jeśli tego dokonamy. Wobec tego ja proponuję, aby pani premier Ewa Kopacz poinformowała społeczeństwo, póki jeszcze jest premierem rządu, na co były wydane (będą wydane) pieniądze zaoszczędzone na zmianach w systemie emerytalnym wprowadzonych przez rząd Donalda Tuska. Tylko prosiłbym o odpowiedź konkretną, a nie ogólną, że np. na ratowanie kopalń. Wolałbym informację, ile porcji ośmiorniczek uda się zakupić (oczywiście w ramach przetargu) za te pieniądze.
Drugi aspekt ogłoszenia kolejnego referendum przez prezydenta Andrzeja Dudę to aspekt czysto polityczny. Uważam, że ogłoszona dwudziestego pierwszego sierpnia decyzja jest głęboko przemyślana i obliczona na umocnienie wyborczych szans partii Jarosława Kaczyńskiego. Jest to więc decyzja polityczna umotywowana polityczną walką o władzę. Być może władzę samodzielną, być może władzę wzmocnioną większością konstytucyjną Prawa i Sprawiedliwości. Swym posunięciem pan prezydent postawił w niezwykle trudnej sytuacji obecnie rządzącą koalicję, mającą większość także w senacie.
Po pierwsze – wyraził wolę wysłuchania opinii Narodu. A takie właśnie postępowanie wielokrotnie obiecywał. Tak więc, przynajmniej w opinii wielu ludzi, znakomicie się uwiarygodnił.
Po drugie – zachował się elegancko w stosunku do poprzednika na swoim stanowisku. Nie podważył jego decyzji. Nie wykazuje chęci atakowania. Jest więc „pokojowo” nastawiony do wszystkich politycznych stron. A przecież taką postawę deklarował przed wyborami.
Po trzecie – stworzył sytuację, w której nie widać rozwiązania dobrego dla rządzącej koalicji. Każda decyzja w sprawie referendum będzie oznaczała przyjęcie „policzka”. Odrzucenie referendum oznaczać będzie potwierdzenie opinii, że władza zupełnie nie słucha społeczeństwa. Zgoda senatu na kolejne referendum oznaczać będzie ni mniej ni więcej tylko przyznanie, że referendum ogłoszone przez prezydenta Bronisława Komorowskiego, jedną z czołowych postaci związanych z Platformą Obywatelską, nie wnosi nic pozytywnego do życia publicznego Rzeczpospolitej.
A ja, jako obywatel Rzeczpospolitej uważam, że cała sprawa z referendami, przynajmniej w kształcie, jaki obecnie zaproponowano, jest po prostu wyrzucaniem w błoto pieniędzy podatników. Służy politycznej przepychance „małych chłopców w piaskownicy”. Niestety, za moje pieniądze. Których potrzeba do rozwiązania wielu innych, znacznie bardziej istotnych problemów stojących przed przeciętnym Kowalskim. Szkoda, że tak niewielu polityków chce to rozumieć.