Polityczna schizofrenia, polityczne zakłamanie
Właśnie wyszło na jaw, że jeden z „ekspertów” parlamentarnego zespołu Antoniego Macierewicza mógł być tajnym współpracownikiem SB. Chodzi Chrisa Cieszewskiego. Widzimy, że powoli rozpada się misternie konstruowana koncepcja Antoniego Macierewicza, polegająca na wykorzystaniu katastrofy smoleńskiej do celów czysto politycznych i – być może – do zdobycia władzy. Istotniejsze jest jednak coś innego.
Przykład Cieszewskiego jest jednym z wielu obecnych w polityce przykładów braku spójności oraz niekonsekwencji i schizofrenicznej wizji uprawiania polityki albo po prostu politycznego zakłamania.
Pamiętamy temat warszawskiego referendum i z jednej strony nawoływania do uczestnictwa w nim, z drugiej do nieuczestnictwa. Ta sama ekipa, która w Warszawie reklamowała referendum jako „najbardziej demokratyczne narzędzie”, w innym mieście, w którym akurat ważyły się losy ich kandydata – nawoływała do niepójścia na głosowanie, głosząc, że „czas wyborów to święto demokracji, ale nie należy wyborów przyspieszać, bo to wbrew demokratycznym umowom”.
Niektórzy do dziś doskonale pamiętają czasy, gdy krajem rządził PiS. Partia, wedle założeń postsolidarnościowa, której jednym z głównych celów było wzięcie odwetu za przeszłość i rozliczenie okresu PRL. Pamiętamy powszechną i chaotyczną lustrację, szaleńczą weryfikację, ujawniane teczki, donosy i lojalki. „Będziemy rozliczać wszystkich reprezentantów komunistycznego reżimu” – grzmiał Jarosław Kaczyński po czym… przedstawiciela PRL-owskiego aparatu państwa, konkretnie komunistycznego sędziego, który swego czasu wyjątkowo skutecznie zwalczał działaczy podziemia – z uśmiechem i satysfakcją powołał do swojego rządu. Mowa oczywiście o Andrzeju Kryże, który w rządzie Kaczyńskiego był wiceministrem sprawiedliwości…
To zaledwie dwa przykłady skrajnej, politycznej hipokryzji, ale takich i podobnych sytuacji można mnożyć w nieskończoność. Polityka…