Przeklęty resort. Czy nad ministerstwem sportu ciąży fatum?
Właśnie za przestępstwa korupcyjne skazany został były minister sportu Rzeczpospolitej, Tomasz Lipiec. I tu chwila refleksji. Cóż to się stało z elitami Rzeczpospolitej?
Wszak w samym Ministerstwie Sportu to już trzecia, co najmniej nie zasługująca na tak eksponowane stanowisko, osoba.
Przypomnijmy:
- Minister Jacek Dębski – zastrzelony w nie do końca wyjaśnionych okolicznościach (zapewne uczciwy, rzetelny facet, tylko przez pomyłkę utrzymujący mocno podejrzane kontakty).
- Minister Mirosław Drzewiecki – odwołany w niesławie, acz formalnie nie skazany (zapewne więc kryształowo uczciwy).
- I teraz Lipiec.
Oj, źle to wróży pani minister (pozostańmy przy tradycyjnej formie) Musze.
Z drugiej strony, może to ministerstwo jest jakieś pechowe? Może ciąży nad nim jakieś fatum? Może każdy, kto tam obejmie stery, musi okazać się zakałą. Może.
Ale przyszła też i druga refleksja. Wszak wspomniana wyżej trójka byłych ministrów to trójka z jednego tylko ministerstwa. A ile ich jeszcze mamy?
W tym miejscu wracamy do pytania ze wstępu. Jakie mamy w tej Rzeczpospolitej elity polityczne. Czy naprawdę poszczególnych partii, premierów, rządów, władców, prezydentów i Bóg wie kogo tam jeszcze, nie stać na znalezienie i powołanie uczciwych, rzetelnych, pracowitych i choć trochę kompetentnych ludzi na tak poważne stanowiska?
Przecież minister ma służyć. Ci ludzie, składając przysięgę, stwierdzają, że „dobro Rzeczypospolitej …..”. Dobra. Nie rozpędzajmy się…
A w wieściach ze świata powiało optymizmem. Okazuje się, że to my, Polacy, wyznaczamy trendy w światowej polityce. To zaskakujące. Do tej pory wydawało się, że tylko u nas lekarz psychiatra może być ministrem obrony narodowej (pewnie jako jedyny jest w stanie wytrzymać napięcie psychiczne związane z kierowaniem czymś równie skomplikowanym jak nasza armia z jej przybudówkami). Ale właśnie słyszymy, że podobno lekarz został prezesem Banku Światowego.
No cóż. Zdrowia życzymy.