Amber Gold, OLT a w tle dramat wielu biednych ludzi pozostawionych, jak zwykle, samym sobie.
Od kilku tygodni obserwujemy medialny spektakl z OLT Express i Amber Gold w rolach głównych. Konferencje prasowe władz spółek przypominają komedie, a to, co zgotowali swoim klientom – tragedie.
W tle są rzekomo tajne służby i najważniejsze instytucje państwa – podobno, bo na pewno to są tysiące biednych ludzi, którzy jak zawsze ponoszą największe koszty czyjejś przebiegłości (spółka) i nieudolności (organy państwa).
Za wszystko płaci obywatel i to ten najbiedniejszy!
Akt pierwszy.
Kiedy linie lotnicze OLT ogłosiły zawieszenie lotów krajowych było mi szkoda tych wszystkich podróżnych, dla których OLT było jedyną sposobność, aby szybko i tanio odwiedzić krewnych, wypocząć, albo pierwszy, może i ostatni raz, w życiu polecieć samolotem.
Często obserwowałem na lotnisku współpasażerów, bo korzystałem z ich usług regularnie, i aż oko cieszyła unowocześniająca się Polska przechodząca z dziurawych dróg i wiecznie remontowanej kolei na nowoczesne lotniska.
Nagle bańka pękła, marzenia zostały skonfrontowane z rzeczywistością ekonomiczną, a w wyniku upadku OLT monopolista LOT od razu podniósł obniżone w wyniku walki konkurencyjnej ceny.
Najbardziej cierpią oczywiście najbiedniejsi, którzy wybierali bankruta nie tylko ze względu na czas, komfort czy wdzięk personelu pokładowego niespotykany w żadnych innych znanych mi liniach, ale ze względu na cenę niższą niż w PKP.
Akt drugi.
W ślad za OLT problemów nie uniknął jej właściciel – Amber Gold. Nagle okazało się, co nie było tajemnicą dla wykształconych ekonomistów, że nie jest bankiem a lokat tam zdeponowanych nie gwarantuje państwo. Tak jak w przypadku lotniczego przewoźnika niewypłacalność Amber Gold, której nie ogłoszono, ale której się spodziewam, uderzy w najuboższych. Bo kto niby złożył się na owe 80 milionów quasi depozytów? Przecież nie biznesmeni z listy najbogatszych Polaków.
Klientami Amber Gold, jak i OLT byli ci, dla których liczy się każdy grosz i każdy punkt procentowy.
Nie byli nimi ci, których stać na indywidualne zakupy złota, długofalowe lokowanie w bezpieczne nieruchomości, zakup monet, obrazów czy markowych win.
Amber Gold był dla ciułającego Polaka kluczem do udziału w globalnym rynku kruszców – kluczem do udziału w kapitalizmie, gdzie celem jest szybkie pomnażanie kapitału.
Akt trzeci.
Powyższe wydarzenia społeczno – ekonomiczne stały się powodem niespotykanej przemiany najzagorzalszych wyznawców liberalizmu gospodarczego w zwolenników ograniczenia swobody działalności gospodarczej.
Co chwila oglądamy kolejnych ekspertów krytykujących brak kontroli nad obydwiema spółkami. Tylko, czemu żaden z nich nie wspomniał o tym wcześniej, kiedy oglądali reklamy i czytali broszury Amber Gold?
Dziwnym trafem ani organy kontroli finansowej, ani Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumenta nie podjęły prewencyjnych działań. Dopiero teraz przypuszcza się zmasowany atak na bankruta, dziwnie zbieżny z forsowaniem, przez zawsze przychylną bankom Platformę Obywatelską, ustaw niekorzystnych dla innego parabanku – SKOK. Przecież po doświadczeniach z Amber Gold chyba nawet PiS przestanie krytykować plany wzmożonej kontroli.
A czy ktoś pomyśli z wyprzedzeniem o klientach szerokiego sektora finansowego, parabanków, lichwiarzy i pośredników, których w Polsce wciąż nie brakuje?!
Epilog.
Epilog tego dramatu jest dość standardowy. Bogaci i/lub najczęściej wykształceni zapłacą za upadek OLT i Amber Gold najmniej. Jak zawsze najwięcej zapłacą najbiedniejsi. Ale tak będzie, póki gospodarką steruje niewidzialna ręka rynku, a wolność gospodarcza jest priorytetem polityki państwa na równi z doktryną nie nękania przedsiębiorców przez zbędne koncesje, pozwolenia i kontrole.
Nie od dziś wiadomo, że pogoda jest wyłącznie dla bogaczy, a jak jest tego lata dla reszty, widać za oknem gołym okiem.
Państwo jest bierne wobec wszystkiego co nie przynosi bezpośrednio strat. Może i jeden z drugim straci oszczędności życia,ale przecież podatki musi płacić dalej. Więc dopóki nie ma afery jak teraz z AG , urzędnicy udają ,że sprawy nie ma.
Druga strona medalu niestety jest taka,że Polak wszędzie upatruje okazji jak tu się dorobić nic nie robiąc. Włożyć 100zł a wyciągnąć 100 000 . Na tych właśnie ludziach quasi-banki robią kasę.
Ok, zawiniły organy państwa. Ale czy nie ma tu też innego elementu? Ludzie wykazali się chciwością, ba, pazernością i dojmującym brakiem pomyślunku. To ich problem i ich wina że „wpadli”. Wystarczyło popatrzyć na lokaty bankowe, a potem na indeksy złota z ostatnich miesięcy, żeby nabrać uzasadnionych obaw.
Jak ktoś by panu zaproponował dom za 20 zł to by pan brał w ciemno czy przemyślał sprawę 5 razy analizując rynek nieruchomości?
Znowu koszty ponoszą najbiedniejsi to przykre. Sprawa „Plichty” to kompletna kompromitacja rządu i administracji, którzy chcą kontrolować wszystko a jak się okazuje nie kontrolują niczego. Kolejne pomysły regulacji i obowiązków uderzą we wszystkich przedsiębiorców, z których 99% jest uczciwa. Za te ad hoc pomysły zapłacą wszyscy, w tym gospodarka, pracownicy tych przedsiębiorstw i ich klienci… czyli często znowu Ci najbiedniejsi. Koło się zamyka.
Oczywiscie, ze eksperci ostrzegali. Tyle ze w owczym pedzie pogoni za pieniedzmi nikt nie zwracal na to uwagi. Teraz jest afera, wszyscy mowia o tym na potege i osoby ktore nie potrafia odroznic informacji istotnych od nieistotnych tylko przyjmuja do swoich mozgow medialna papke, mysla ze dopiero teraz ktokolwiek sie wypowiada. I laskawe panstwo IM nie powiedzialo. Biedni, najbiedniejsi. Ruszyluby glowa to moze nie byliby tacy biedni.