Co dalej z polską lewicą?
Wybory, a nawet cały cykl wyborów w Rzeczpospolitej, minęły. Wyniki są mniej więcej takie, jak oczekiwano. Nawet „wynik” lewicy nie zaskakuje. Już dawno widać było, że formacja ta nie ma żadnego pomysłu na dalsze trwanie w polityce.
Gdy Jarosław Kaczyński za swoje przyjął podstawowe postulaty tradycyjnie głoszone przez ośrodki lewicowe, zespoły „mędrców SLD” nie bardzo wiedziały, jak sobie z tym poradzić. Zwłaszcza, że dla większości z nich o wiele ważniejszym problemem było knucie w celu zajęcia korzystniejszego miejsca na kolejnej liście wyborczej, głoszenie lewicowych „prawd objawionych” a nie praca wśród ludu, szukanie indywidualnych korzyści bez względu na to, w jak wielkim stopniu może to spowodować „utratę twarzy”. Jak widać, ta ostatnia dla większości tak zwanych działaczy lewicy nie miała znaczenia.
Życie zweryfikowało (negatywnie) ostatnie pomysły Leszka Millera i jego towarzyszy. Uważam, że zarówno pomysły typu „Magdalena Ogórek” czy „koalicja z Palikotem” (zamożnym, acz niewątpliwie zbyt kontrowersyjnym przedstawicielem estabishmentu) przeszły do historii. I nie ma sensu do nich wracać. Trzeba natomiast zastanowić się poważnie, co dalej z polską lewicą. Moim zdaniem w społeczeństwie, zwłaszcza tak „drenowanym” przez władze jak polskie, realne poparcie dla formacji lewicowych sięga dwudziestu, dwudziestu pięciu procent. W jaki sposób to poparcie społeczne (może raczej należałoby powiedzieć: tę społeczną potrzebę) przełożyć na ilość głosów w kolejnych wyborach? Odpowiedź jest stosunkowo prosta.
Już dawno pisałem, że na lewicy za dużo jest przywódców, a za mało zwykłych działaczy. Już dawno pisałem, że pora najwyższa powierzyć losy całej politycznej formacji ludziom młodym, nie skażonym zaszłościami, fałszywymi ambicjami, skonfliktowanych wewnętrznymi podziałami (https://gazetabaltycka.pl/promowane/magdalena-ogorek-leszek-miller-i-wielkie-klopoty-sld; https://gazetabaltycka.pl/promowane/po-wyborach-co-dalej-z-polska-lewica;).
Myślę także, że nie będzie żadnym wstydem ani hańbą, gdy kierujący lewicowym ugrupowaniem przyznają, że w niektórych elementach program (i działania) na przykład Prawa i Sprawiedliwości jest tożsamy z programem lewicy. I zamiast zmieniać własne kierunki działań, zamiast zawężać podstawowe hasła do walki z homofobią, przemocą w rodzinie czy popierania społecznie wątpliwych idei sprowadzania znacznej ilości imigrantów ekonomicznych, popierać te, które od zawsze charakteryzowały lewicę. Różnica pomiędzy lewicą w jej historycznym ujęciu a tym, co prezentuje dzisiaj PiS polega głównie na stosunku do Kościoła Rzymskokatolickiego (nie czarujmy się, inne kościoły są praktycznie nieznaczące z politycznego punktu widzenia) oraz spraw związanych z wartościami narodowymi. Dobrze byłoby, gdyby akurat w tych sprawach lewica przeprowadziła rozeznanie we własnych szeregach i wsłuchała się w opinie ludzi, swoich sympatyków.
Najważniejszą rzeczą, jaką jednak zrobić przedstawiciele lewicy muszą, jest wyjście ze swymi pomysłami, ideami, zamiarami do prostych ludzi. Już to kiedyś pisałem. Tego, że działacze lewicy są niewidoczni wśród ludzi, nie można tłumaczyć brakiem pieniędzy. Ja wiem, że o wiele przyjemniej jest zaszyć się od czasu do czasu we własnym gronie w jakimś ośrodku wczasowym, zaliczyć flaszkę czy dwie gorzałki i ponarzekać na niewdzięczny naród. Ale w ten sposób nie robi się wyników wyborczych.
Co jest potrzebne, by raz na dwa tygodnie w poszczególnych miastach, miasteczkach czy wsiach przez dwie godziny dyżurował przedstawiciel lewicy. Który wysłuchałby ludzi, poradził, w miarę możności pomógł. Coś mi mówi, że tak właśnie postąpili przedstawiciele Partii Razem. To nie tyle debata, co działalność wśród ludzi, w tym przypadku młodych, doprowadziła tę partię do nadspodziewanie dobrego wyniku wyborczego.
Może czasem warto brać przykład z tych młodych, pełnych entuzjazmu, zapału do pracy. Przed lewicą długie cztery lata pozaparlamentarnej działalności. Jeśli tego okresu nie wykorzystają dla odbudowy zaufania społecznego, może się zdarzyć, że przed następnymi wyborami nie będzie już nawet trzeba układać list wyborczych. Co zapewne byłoby ze szkodą dla politycznej sceny Rzeczpospolitej.