Fałszywa hipoteka odwrócona. Tysiące emerytów mogą stracić swoje mieszkania!
W okresie chyba 2008 – 2009 wśród naszych parlamentarzystów pojawił się (nie wiem, kto był „motorem sprawczym”) pomysł wprowadzenia tzw. „odwróconej hipoteki”. W mediach wypowiadali się różni parlamentarzyści, przywoływali przykłady rozwiązań o podobnym charakterze, działających w innych krajach, np. we Francji, w Wielkiej Brytanii. Dużo było wody, bicia piany, bardzo mało konkretów. Ogólnie – padło hasło, że trzeba działać.
I rozpoczęto działania. To znaczy w mediach co jakiś czas pojawia się hasło „odwrócona hipoteka”, niektórzy parlamentarzyści wyrażają opinie, że taka odwrócona hipoteka może być zbawienna dla naszych, ubogich (często przywołuje się porównanie z niemieckimi) emerytów, być może w niektórych klubach parlamentarnych ktoś pisze jakieś projekty ustaw.
A na rynku bardzo szybko zaczęły powstawać spółki prawa handlowego i zaczęły wprowadzać coś, co nazywa się „hipoteką odwróconą”, choć w polskim prawie pojęcie takie nie funkcjonuje (patrz wyżej – działania parlamentarzystów). Nie będziemy pisali o prawnych problemach niektórych z takich spółek (pozwy o stosowanie niedozwolonych klauzul we wzorcach umów, nałożone kary za reklamę mogącą wprowadzać w błąd itp.). O tym, że umowy proponowane klientom takich firm są korzystne w zasadzie tylko dla jednej strony, nie warto nawet wspominać.
Dla przykładu powiem tylko, że w mojej ocenie jeśli mówić mamy o „odwróconej hipotece”, to mieszkanie powinno pozostawać własnością klienta funduszu hipotecznego, a zaciągnięty kredyt (wypłacany co miesiąc „biednemu emerytowi”) powinien być zabezpieczony hipoteką na tym mieszkaniu. Ewentualni spadkobiercy mogliby taki kredyt spłacić lub z tego zrezygnować. Ale pozbawianie emeryta ostatniej jego własności już z chwilą podpisania umowy związanej z „hipoteką odwróconą” z tą hipoteką nie ma nic wspólnego.
Tylko kto z wielkiej rzeszy emerytów, niekiedy kiepsko wykształconych, często zniedołężniałych, w swej starczej dobroduszności niemal bezgranicznie ufnych, jest w stanie zrozumieć, że podpisując umowę „hipoteki odwróconej” właśnie zamienia swoje ewentualne zabezpieczenie materialne (jakim może być mieszkanie) na umowę cywilno – prawną, którą druga strona może wykonać lub nie, a na pewno wykorzysta wszelkie korzystne dla siebie zapisy, jakie w tej umowie uda się jej przemycić.
Jeśli ludzie podpisują niekorzystne dla siebie umowy, to trudno – nie mam na to wpływu. Chcę natomiast pokazać pewien mechanizm, który funkcjonuje w III Rzeczpospolitej, z którym państwo nie próbuje walczyć, nie próbuje go niszczyć. Mam wrażenie, że wręcz przeciwnie. Wielu ludzi poświęca wiele wysiłku, by zjawiska takie funkcjonowały jak najdłużej i jak najskuteczniej. Pytanie tylko, w jakim celu? Odpowiedź nasuwa się sama. Jeśli nie wiadomo, o co chodzi, to chodzi zapewne o pieniądze. A pieniądze są to niebagatelne. I można je wykorzystywać na różne sposoby, w tym także na kampanie wyborcze. Wspomniany mechanizm polega na:
- Zadbaniu o to, by systemy prawa i podatków były w kraju na tyle skomplikowane, żeby mało kto był w stanie bezpiecznie się po nich poruszać. (na każdego można znaleźć paragraf, nikt nie może czuć się pewnie i bezpiecznie).
- Nagłośnieniu jakiegoś „hasła”.
- Zadbaniu o to, aby wspomniane hasło było na tyle skomplikowane, by przeciętny obywatel nie był w stanie wszystkiego zrozumieć, a realizacja pomysłu mogła przynieść duże pieniądze (najlepiej jakiś powszechny obowiązek abonamentowy, obowiązkowe wyposażenie albo odpłatne uczestnictwo szerokich rzesz społecznych itp.).
- Zadbaniu o to, by skutecznie długo „tworzone” były rozwiązania prawne dotyczące nagłośnionego hasła.
Reszta zrobi się sama. W Polskim, drapieżnym, bodaj gorszym niż dziewiętnastowieczny kapitalizmie, szybko powstają struktury wykorzystujące powstałe luki. Są to rozmaite spółki i inne towarzystwa wspierania siebie i władzy. I będą „doić” niedouczone społeczeństwo. I będą opłacać się różnym donom, padre, bossom, szefom. Biznes musi się kręcić! Także w III Rzeczpospolitej.
A że „po nas choćby potop”?