Fibak, media, Don Corleone i co dalej? Ile mogą możni przyjaciele? | Gazeta Bałtycka
Opublikowano: 11.06.2013

Fibak, media, Don Corleone i co dalej? Ile mogą możni przyjaciele?

Największe polskie media, jak jeden mąż, dokładnie wyciszyły sprawę opisaną przez tygodnik „Wprost”, dotyczącą byłego znakomitego tenisisty i jego obecnej działalności.

Fibak, media, Don Corleone i co dalej? Ile mogą możni przyjaciele?

Po pierwszych publikacjach, piętnujących dziennikarzy za ohydną prowokację, potępiających tygodnik za „tabloidyzowanie się”, zawierających głosy poparcia dla „bohatera” skandalu, który przecież zrobił tyle dobrego dla Polski (tego akurat nikt nie kwestionował i nadal nie kwestionuje), zapadło kompletne milczenie w tej sprawie.

Starsi Czytelnicy mogą się zastanawiać, czy przypadkiem nie przywrócono osławionego urzędu na Mysiej (dla zainteresowanych przypomnę, że mieścił się tam Główny Urząd Kontroli Prasy, Publikacji i Widowisk, w skrócie zwany cenzurą), który cały temat „obłożył zapisem”.

W tym miejscu pozwolę sobie na odrobinę spekulacji. Nie, nie przywrócono urzędu na Mysiej. W jednym z poprzednich tekstów dotyczących opisywanej sprawy („Afera Fibaka”. Don Vito Corleone też nie brał żadnych pieniędzy za „przysługi”) pozwoliłem sobie stwierdzić, że korzyści, jakie ewentualnie odnosił bohater artykułu we „Wprost” nie musiały mieć charakteru finansowego. O wiele korzystniejsze jest mieć możnych, bogatych przyjaciół, którym można np. w ramach przyjacielskiej przysługi podsyłać „miłe panienki”, niespecjalnie drogie.

Tacy możni, bogaci przyjaciele wiele mogą. A to pomogą w udanych, okazyjnych zakupach (np. dzieł sztuki czy atrakcyjnych nieruchomości), a to zadzwonią, do kogo trzeba, by zablokować jakiś tekst w prasie lub by rozpocząć medialną kampanię wychwalającą jednego a oczerniającą innego (tu już bym był ostrożny np. na miejscu red. Latkowskiego, wszak wszystko jeszcze przed nim), a to zadzwonią do jakiegoś dyspozycyjnego sędziego, i tak dalej, i tak dalej.

Jak już wspomniałem we wcześniejszym tekście, tego typu mechanizmy świetnie przedstawione zostały w książce Mario Puzo „Ojciec chrzestny”.

Podkreślam. Powyższe spostrzeżenia są tylko myślowymi spekulacjami. Natomiast nie zmieniają one w żaden sposób mojej, bardzo krytycznej oceny byłego tenisisty. Zdziwienie budzi natomiast bardzo „stępiona” reakcja społeczeństwa na stwierdzone, napiszę bardzo delikatnie, głęboko nieetyczne zachowania naszego „bohatera”. Czyżby wpływy dona Corleone były aż tak wielkie?

Autor

- publicysta, komentator i felietonista.

Dodaj komentarz

XHTML: Można użyć znaczników html: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>



Moto Replika