Francja: „Karnawał na Titanicu”
W czwartek: olbrzymie manifestacje w proteście przeciwko polityce wyrzeczeń. W Paryżu miało być 100 tys. związkowców, bo jest już około 5 mln bezrobotnych, milion bezdomnych… Ale z kolei 11 kwietnia w Marsylii był dniem karnawału. Bawimy się!
Roztańczony pochód przechodzi jedną z głównych ulic blisko Morza, potem skręca do ładnego parku Borely i na trawie przed zameczkiem impreza jest kontynuowana. Aktorzy, szczudlarze, dzieciaki szkolne i przeróżni przebierańcy, rozmach i francuski patos, różne nacje – jak przystało na to portowe miasto, feeria barw i historyczne stroje, kobiety przebrane za damy dworu i egzotyczni bębniarze, dziewczęta w hinduskich strojach, którym towarzyszą rytmy Bollywoodu, sypie się konfetti, strzelają petardy dymowe i race, dudni głośna muzyka, przed oczami kilkutysięcznego tłumu przejeżdżają różne fikuśne pojazdy, kolorowe wozy, jest też nacisk na ekologię i recykling. Jest na co popatrzeć…Oh la la.
Lud ma ubaw, a zwłaszcza dzieci. Radość ogólna i zaciekawienie, w tle piszczą dzikie papugi i parkowe pawie. Słoneczko też dopisuje, choć wiosna chłodniejsza tego roku. Niby wszystko super…
Czy Francję stać na takie imprezy? A czy stać „Stolicę Południa” na nowe rondo z fontanną (tuż obok stadionu piłkarskiego OM), którego koszt wyniesie ok. 5 mln euro? Oficjalnie to pytania retoryczne…Ważniejsza jest unijna nowomowa i chrzanienie o zrównoważonym rozwoju.
Im dłużej mieszkam w tym kraju, tym mniej go chyba rozumiem. Ekonomia jest na równi pochyłej, ale przyzwyczajeni do quasi-socjalistycznych przywilejów w kapitalistycznym państwie nie chcą zaciskać pasa.
Francuscy wyborcy są jakby coraz bardziej spolaryzowani: wielu albo stało się bardziej radykalnymi (Czyli Front Narodowy, który nawiasem mówiąc już klasyczne przykłady niekompetencji pokazał od czasu zwycięstwa w wyborach lokalnych), albo nie głosują wcale… Bo co to zmieni? (Zamazany napis przy skałkach nadmorskich w popularnym miejscu do opalania, głosił: „Po co iść na wybory, skoro to banki wszystko kontrolują?”) Niedawno rosyjski bank pożyczył partii Marine le pen kilka milionów euro. Co uważane jest za kompromitację Frontu… Będą pewnie domysły, że to próba rozmontowania Unii od wewnątrz.
A Front Narodowy nie byłby sobą, gdyby – co jakiś czas – jakieś małe aferki, nieskoordynowane wypowiedzi się tu i ówdzie działaczom nie wypsnęły. A jeśli to – przemyślane – podgrzewanie sytuacji? Stary Monsieur le Pen niedawno bezceremonialnie oświadczył (w wywiadzie dla gazety z kraju Władimira), iż paryska egzekucja w redakcji pisma satyrycznego Charlie Hebdo to robota zachodnich wywiadów… Wcześniej nie raz bredził, negując np. istnienie komór gazowych i popierał kolaborancki rząd Vichy oraz nazizm.Teraz już można by zrzucić winę za takie wypowiedzi na demencję wynikającą z wieku, w końcu Jean Marie ma 86 lat…
Od kilku dni główne dzienniki, jak le Monde i Figaro, donoszą o „otwartej wojnie” pomiędzy eks prezydentem FN a jego córką. Ogólnie to Marine ma podobno uratować Francję. Bo jej ojciec jest na drodze do politycznego samobójstwa. Moim subiektywnym zdaniem, nawet gdyby faktycznie nowa twarz Frontu miała coś dobrego dać temu krajowi, to i tak nie pozwoli się temu ugrupowaniu wygrać…Zresztą, takie zwycięstwo zaowocowałoby wg niejednego Francuza wojną domową.
A jak wyglądałaby Unia bez Francji? Szczerze mówiąc, nie wyobrażam sobie szybkiego rozpadu tego małżeństwa z rozsądku bez olbrzymich konsekwencji dla tego kraju i reszty Europy: francuska gospodarka, w dużym stopniu sterowana na modłę socjalistyczną, zależy od rynku unijnego tak jak plantacje drzewek oliwnych tu, na Południu, zależą od dobrej pogody… Przedwojenne chyba polskie powiedzenie „zamiast w kącie męczyć prącie, głosuj w narodowym froncie” wydaje się pasować do francuskiej sytuacji ad 2015. Kręcenie się w kółko, zacięta płyta, ale mimo tego szczere przekonanie, że „tak dłużej już być nie może”. Gdyż to, że kolejne partie, stare czy nowe, oprócz dobrych czy mniej dobrych, radykalnych pomysłów tak naprawdę żadnego konkretnego pomysłu nie mają i tylko grają na zwłokę albo na strunie populizmu i demagogii: to już tylko tajemnica poliszynela. Bo fałszują niemiłosiernie…
Czyli cudu nad Sekwaną raczej niestety nie będzie. A wolności, równości i braterstwa nie ma już od dawna, oprócz szkolnych podręczników, rzecz jasna… ale karnawał jeszcze trwa.
Gorzko i zabawnie, no i extra fotografie…