Gdański meczet – ciąg dalszy
Po opublikowaniu artykułu Zdzisława Pruchnika pt. „Gdańszczanie nie chcą meczetu. Dlaczego?” nasza redakcja otrzymała od p. Idalii Milkamanowicz-Radziwiłłowicz e-maila, którego treść przytaczamy poniżej w całości.
Witam,
w nawiazaniu do tresci artykulu redaktora Zdzisława Pruchnika
„Gdanszczanie nie chca odbudowy meczetu. Dlaczego?” oraz ze wzgledu na brak mozliwosci bezposredniego kontaktu z redaktorem informuje ze fakty podane przez niego sa lagodnie rzezc ujmujac mylace. Trudno jest mi zrozumiec czemu ma sluzyc taka nadinterpretacja „wyssanych z nikad” informacji ale z pewnoscia nie sluza one budowaniu waszej wiarygodnosci.A wiec informuje, ze na konto odbudowy meczetu w gdansku wplynelo do tej pory ok 23 tys zlotych z calej Polski. Nie sadze, że redaktor ma dostep do konta gminy w Gdansku wiec prosze o spostowanie i moze tym razem rzetelna informacje spoleczenstwa. Jednoczesnie zawiadamiam, iż nikt o takim nazwisku nie uczestniczy w spotkaniach dotyczacych kosztorysów i oceny strat wiec 70 tys zlotych jest kolejna dezinformacja. Podejrzewam również, że nie prowadzi sprawy w prokuraturze w Gdansku wiec dywagacje na temat przyczyn podpalenia mogłby pozostawic odpowiednim organom,
Prosze o sporstowanie tych informacji. Jesli natomiast nie jest polityka waszego portalu podawanie prawdziwych informacji do wiadmosci publicznej to prosze o przekaanie redaktorowi niniejszej tresci,
pozdrawiam,
przewodniczaca muzulmanskiej gminy
wyznaniowej w gdansku
idalia milkamanowicz-radziwillowicz
Pozwolę sobie, stając niejako w „obronie” redakcyjnego kolegi, zwrócić uwagę, że w przytoczonym artykule zawarta jest teza, że gdańszczanie nie bardzo chcą łożyć na odbudowę meczetu, który, jak wskazują na to doniesienia, został podpalony. Jak sama autorka zacytowanego e-maila pisze, na odbudowę meczetu z całej Polski wpłynęło ok. 23 tys. zł. Przytoczona w artykule kwota 3 tys. zł jako efekt zbiórki pieniędzy zorganizowanej przez mieszkańców Gdańska nie jest kwotą wielką. Nawet dodanie do niej kwoty 2 tys. zł przekazanych przez Prezydenta Miasta nie poprawia tego wyniku znacząco. Dla uproszczenia powiem, że wspomniane 5 tys. zł podzielone przez ok.300 tys. dorosłych gdańszczan daje „zawrotną” kwotę ok. 1,6 grosza. (Podobnie liczony wskaźnik dla Polski daje ok. 0,1 grosza).
Autor artykułu zastanawia się, dlaczego tak się dzieje. Nie podzielam do końca jego opinii. Nie uważam też, że takie, a nie inne kwoty zebrane w ramach zbiórki wynikają z nieudolności gdańskich władz. Uważam, że sprawa rytualnego uboju zwierząt, realizowanego z naruszeniem obowiązującego w Polsce prawa, nagłośniona w mediach, mogła w pewien sposób przyczynić się do, podkreślam, głupiego, nierozsądnego, chuligańskiego, nagannego wybryku.
Ale dlaczego, znani raczej z dużej tolerancji i gotowości do niesienia pomocy wszystkim poszkodowanym Polacy, w tym mieszkańcy Gdańska, nie chcą pomóc w wyremontowaniu meczetu? I tu stawiam swoją tezę. Ona też nie musi być prawdziwa. Wydaje mi się, że mieszkańcy grodu nad Motławą znacznie chętniej „potrząsnęliby kiesami”, gdyby włodarze „nie wtrącali się” do sprawy. Moim zdaniem taka, a nie inna postawa gdańszczan nie jest skierowana przeciwko wyznawcom innej religii, ale jest skierowana przeciwko władzom Gdańska. Mam wrażenie, że prawdziwa jest teza Zdzisława Pruchnika, że to władze Gdańska usiłują, tanim kosztem, korzystając z nadarzającej się okazji, po raz kolejny zaistnieć w mediach, poprawić swój wizerunek w oczach całej, w końcu nie tak maleńkiej w Gdańsku, grupie „innowierców”. Taka postawa powoli zaczyna wywoływać społeczny sprzeciw. Obserwuję to nie tylko w skali Gdańska. Zauważam to zjawisko także w skali kraju. Może rządzący powinni zastanowić się, co należy zmienić w Polsce, aby takie, kolejne, dodatkowe podziały, w kraju nie zarysowywały się. One nie stanowią dobrej wróżby dla Polski i Polaków.
Szanowna pani Idalia Milkamanowicz-Radziwiłłowicz zarzuca także autorowi nierzetelność (kwestionując podane kwoty tak kosztów naprawy szkód, jak i wpłaconych w ramach zbiórki). Informuję więc, że przytoczone kwoty zostały podane w mediach i po prostu zostały przez autora wykorzystane.
Dlaczego szanowna Pani rozważania redaktora Pruchnika nazywa dywagacjami, „jak mi Bóg miły”, nie mam pojęcia („dywagacja – mówienie lub pisanie nie na temat, bezładnie, rozwlekle”).
A teraz kilka słów natury bardziej ogólnej. Polska na przestrzeni historii postrzegana jest jako kraj wielkiej tolerancji i otwartości. Z dużą przychylnością przyjmowaliśmy i przyjmujemy u nas w kraju wszelkich „obcych”. Stąd właśnie w naszym kraju spora diaspora żydowska, stąd w naszym kraju ciągle żywe tradycje tatarskie. I tak dalej, i tak dalej. Nie znaczy to, że przybysze mieli zawsze i wszędzie na terenach polskich życie różami usłane. Ale chciałbym, aby ci przybysze także szanowali nasz kraj. Żeby szanowali nasze prawo, nasze tradycje, naszą kulturę. Żeby nie wywoływać dyskusji o antysemityzmie, rusofobii czy podobnych problemach zwrócę uwagę na dwa tylko drobiazgi. Niech one będą swoistym symbolem pożądanych zachowań innych w naszym kraju.
Przykład pierwszy: tradycyjna szarmanckość Polaków wobec kobiet. Pozwólcie nam być sobą we własnym kraju. Niech nikt mi nie mówi, że objawem seksizmu, nietolerancji i czegoś tam jeszcze jest fakt, że przepuszczam kobietę przodem w przejściu, że, nawet będąc zwierzchnikiem, wstaję, gdy do mojego „gabinetu” wchodzi kobieta. To są po prostu elementy dobrego wychowania. I jak najdłużej niech tak pozostanie.
Przykład drugi, niedawna wizyta w Warszawie amerykańskiego sekretarza stanu. Nie podoba mi się, gdy wspomniany sekretarz w obecności przedstawicieli najwyższych polskich władz trzyma rękę w kieszeni. Nawet w wielkiej Ameryce można się nauczyć podstaw dobrego tonu obowiązujących w kraju, do którego jedzie się z wizytą. I zastosować się do zasad w tym kraju obowiązujących. A ręce w kieszeni są w naszym kręgu kulturowym dowodem braku dobrego wychowania, wyrazem braku szacunku dla innych.
Poprzestanę na tych dwóch przykładach. I bardzo proszę, aby wyznawcy innych religii, przybysze z innych obszarów kulturowych, zanim zaczną w przyszłości ganić Polaków za brak tolerancji, za nacjonalizm, za nasze mniejsze i większe grzechy, zastanowili się, czy potrafili przystosować się do naszych praw i naszych zwyczajów. Jeśli tak, to na pewno będziemy potrafili żyć zgodnie na tej Ziemi, naszej Ziemi.