Hiszpania: "Nie wyobrażasz sobie, jaki jest poziom zakłamania i korupcji naszego państwa" | Gazeta Bałtycka
Opublikowano: 18.03.2019

Hiszpania: „Nie wyobrażasz sobie, jaki jest poziom zakłamania i korupcji naszego państwa”

Miecz Damoklesa wisi nad słoneczną Hiszpanią: 20% domów stoi pustych, mimo sporego wzrostu gospodarczego (?) miliony pogrążone w biedzie, porzucone wioski, nieczynny wielki port lotniczy, galopujący dług międzynarodowy i można jeszcze długo wymieniać.

fot. M. Bielawski

Vincent Werner, holenderski ekonomista który spędził w tym kraju 17 lat pisał niedawno o 5 powodach dla których Hiszpania jest tykająca bombą dla Europy. Czy na coś się zdadzą desperackie próby utrzymania dotychczasowego poziomu życia w tym kraju i uchronienia go przed dramatyczną bessą? Przeprowadzane kolejny raz, tak samo, jak w 2008 roku… czyli kosztem dodruku pieniędzy i rosnącego zadłużenia. Ale dzięki Bogu (A raczej Słońcu) turyści płyną nadal niewyczerpanym strumieniem.*

Najgorsza sytuacja jest na gorącym Południu – w Andaluzji oraz w północno-zachodniej części kraju, czyli na wybrzeżu atlantyckim. Bezrobocie, zastój ekonomiczny, przeinwestowana infrastruktura… A Katalonia i kraj Basków (czyli jakby nie było dwa najbardziej zbuntowane regiony) podobno radzą sobie najlepiej w całym królestwie.

fot. M. Bielawski

Naturalnie w Katalonii dążenie niepodległościowe przybierają na sile, natomiast są i tacy, którzy twierdzą że to kolejny odcinek kiepskiej farsy, za jaką i tak stoją ukryte siły… czytaj loże, a proces demokratyzacji tej prowincji jest odwlekany, mydlenie oczu idzie pełną parą, bo i żadnej niepodległości nie będzie… natomiast konflikt w kraju Basków tli się nadal. Mimo tego że słynna ETA (uważana za najstarszą organizację terrorystyczną w Europie) wiosną ubiegłego roku oficjalnie dokonała samorozwiązania i złożyła broń, jej byli członkowie zapewniają, że będą kontynuować – ale”innymi środkami” – walkę przeciwko francuskiej i hiszpańskiej dominacji. Rzekomo wszelkie struktury ETA przestały istnieć.

Andaluzja od jakiegoś czasu wspomina, na razie teoretycznie, o możliwości ogłoszenia niepodległości od Hiszpanii i proklamowania niezależnej Republiki… czy chodzi faktycznie o pełną niezależność od Madrytu, czy po prostu chwytne hasła mają służyć przyspieszeniu procesów destabilizacji na Półwyspie Iberyjskim?

Aktualny polityczny status tego kraju na dłuższą metę wydaje się być nie do utrzymania, skoro cementuje go niewiele więcej niż rządy królewskiej rodziny z linii Burbonów. To, co jeszcze niedawno wydawało się nie do pomyślenia, może nastąpić… Tak czy inaczej, Hiszpania jest beznadziejnie uwikłana w swoją historię, narodowe traumy, podziały. Krainę pomarańczy, piaszczystych plaż, cudnej architektury, flamenco i Don Kichota czeka ekonomiczna i polityczna katastrofa, czy tylko… radykalna transformacja? Ale dla przyjezdnych jeszcze wszystko, no prawie wszystko wygląda dobrze.

“Nie marzę o ciuchach od Versace, ale o barykadach…”

Na pewno tak dobrze nie wygląda dla pewnego młodego Hiszpana, który śpiewa, a raczej skanduje to, co myśli i to się bardzo nie spodobało komuś w Madrycie: Josep Miquel Arenas Beltran pochodzi z Majorki, był tam sprzedawcą warzyw i owoców. Ten utalentowany raper (znany jako Valtonyc) jest dużym problemem dla hiszpańskich władz: został oskarżony o „obrażanie Korony” oraz ”popieranie terroryzmu ETA” i w ubiegłym roku skazano go na trzy i pół roku więzienia.”Za kilka piosenek” skomentował raper na swoim Twitterze. Taka jest swoboda wypowiedzi w tym kraju. Śpiewał że ”Rodzina Bourbonów to złodzieje”, oraz ”Król ma spotkanie na wiejskim rynku: a tam pętla na szyję…”

fot. M. Bielawski

stwierdził że sprzeciwianie się faszystowskiemu państwu jest usprawiedliwione. Udało mu się uciec z Hiszpanii, która poszukuje go międzynarodowym listem gończym, aktualnie przebywa w Belgii (tak jak były kataloński prezydent Puigdemont) i ma szczęście, bo ten kraj odmówił jego ekstradycji. Valtonyca poparł szef hiszpańskiej opozycyjnej partii Podemos, oraz organizacja kulturalna Omnium, ale niewiele to dało. Kilku innych raperów też skazano za nieprawomyślne teksty, a Amnesty International stwierdziło, że artyści i dziennikarze są ofiarami prawa antyterrorystycznego. Ale kogo to obchodzi?

W jednym z klipów hiszpańscy raperzy śpiewają, że marzą o barykadach a nie ciuchach od Versace i że państwo jest oficjalną kontynuacją rządów Franco. Oraz coś o córkach partyzantów z czasów wojny domowej… Czyli temperatura rośnie… Nawiasem mówiąc, sprawa ekshumacji pozostałości po faszyzującym generale budziła niedawno spore emocje w hiszpańskich mediach. Ale niestety wygląda na to, że komuś zależy, by jego”dziedzictwo” było w tym kraju nadal żywe.

Czy Hiszpania nie ma naprawdę większych problemów niż raper, który nie lubi Króla? Zapewniam, że niestety ma. Vincent Werner wymienia kilka konkretnych kwestii, które mogą pogrążyć hiszpańską ekonomię i osłabić stabilność Europy: nieaktywna młodzież (ok. 25% nie uczy się, ani nie pracuje: „wielu o nich mówi, ale nikt z nimi nie rozmawia, ich kariera polega na życiu od zasiłku do zasiłku…”), policję, która nieefektywnie współpracuje ze sobą pomiędzy szczeblem lokalnym a krajowym, biurokracja, skorumpowane sądy, oraz politykę (niemożność rozwiązania kryzysu pomiędzy szczeblem lokalnym a rządowym: patrz utrzymujący się nadal polityczny pat w Katalonii, ale są oczywiście i inne defekty). Jakby tego było mało, demony przeszłości z czasów rządów zniesławionego generalissimusa mają się dobrze i, co oczywiste, rośnie populizm: niejeden Hiszpan tęskni za rządami Franco, albo chociaż marzy o mocnym sojuszu partii prawicowych. W Katalonii jak wrzało, tak wrze, z tym że polityczna temperatura się podnosi… a pomarańcze na przemian z zielonych robią się dojrzałe.

Co się dzieje w Hiszpanii?

W ubiegłym roku spędziłem ponad 3 miesiące w Hiszpanii, przyjeżdżałem z Francji, wracałem tam i jechałem ponownie, szukając dodatkowej pracy. Odbyłem mnóstwo rozmów z przedstawicielami przeróżnych grup społecznych i chcę się podzielić moimi obserwacjami co do sytuacji w tym pięknym kraju. I jakby coraz bardziej skomplikowanym.

fot. M. Bielawski

Katalonia chyba od zawsze była zbuntowana. W czasie hiszpańskiej wojny domowej 1936 roku przebywali tam Orwell, Hemingway i jeszcze kilku innych ówczesnych „celebrytów”. Ten pierwszy napisał słynny „Hołd dla Katalonii”, drugi „Pożegnanie z bronią” ale i zapomnianą sztukę o tych dramatycznych latach, która niedawno została wystawioną na deskach brytyjskiego teatru.

Centrum Barcelony, plaza Catalunya. Przebijam się przez turystyczny tłumek, omijam Ramblas, skręcam w równoległy do niej deptak, by zyskać na czasie i szybciej dojść do Plaza Real. Widzę stoiska z rękodziełem, strzela mi do głowy, by zapytać i pytam pierwszego z brzegu faceta: czy Hiszpanie lubią swojego Króla?

-Tak – odpowiada mężczyzna, ale jestem Włochem… zapytaj pozostałych, to wszyscy Hiszpanie albo Katalończycy. Pytam kobiety (sprzedającej ładne pozytywki, ma zarówno taką z La vie en rose jak i Pippi Langstrump) ,czy mówi po angielsku? Nie… to dukam po hiszpańsku i chętnie, zdecydowanie i bez namysłu odpowiada: „nie potrzebujemy Króla! A dlaczego pytasz   ?” No, interesuje mnie Twoja opinia. „Ehh, cała ta rodzina królewska, te ich konferencję, spotkania. Pasożyty!” Pasożyty? Podchwytuję. „Tak, złe pasożyty” (Trudno przetłumaczalne sformułowanie: los parasitos de los malos). A na koniec kobieta dodaje, bez uśmiechu: „Cucharachas”: Karaluchy ). Dziękuję jej i idę dalej. Faktem jest, że w ostatnich sondażach popularność hiszpańskiego króla spadła, najbardziej dramatycznie w Katalonii.

fot. M. Bielawski

A przed siedzibą lokalnego rządu ktoś poprzyklejał na bruku zdjęcia monarchy, aby… przechodnie mogli sobie w niego wycierać buty?!? Co, poświadczam, robili nie raz. Przyklejano też odwrotnie portret Króla na słupie, jako wyraz braku szacunku. Zaś w czasie ubiegłorocznej jego wizyty w Katalonii działaczom niepodległościowym udało się wywiesić na budynku duży transparent „Hiszpanski król nie jest tu mile widziany”…

Obok protestujących na Plaza Catalunya przeciwko hiszpańskiemu stłumieniu katalońskiej demokracji byli także bezdomni. Koczowali tam po prostu. Jorgen, Hiszpan holenderskiego pochodzenia, urodzony w Ameryce płd, bez pracy od kilku miesięcy i mieszka z dziewczyną w namiocie, a obok jakby nigdy nic przechodzą turyści i lądują stada gołębi.

– Witaj w moim domu – zaprasza mnie, gdy przysiadam na skraju jego walizki. Jorgen wygląda marnie, choruje, załatwia się w pieluchy. Jak ma znaleźć pracę, skoro co chwilę musi chodzić do ubikacji?

fot. M. Bielawski

Ale wtedy, podczas ataku furgonetki na Ramblas w sierpniu 2017 roku pracował w małym sklepiku i akurat przez ten deptak przeszedł, gdy przejechała – opowiada. „I widziałem przez moment tą furgonetkę” mówi mi Jorgen i brązowych ludzi w środku. „Co za popier*oleniec wpadł na pomysł żeby tak spacerujących rozjechać ?!?”

Od zamachu na deptaku w Barcelonie minie w tym roku dwa lata, a w Hiszpanii już część osób dokładnie nie pamięta kiedy to było… jedyny oficjalny zapis tego ataku terrorystycznego pochodzi z Muzeum Erotyki, przed którym kamera zarejestrowała przemykającą białą furgonetkę.

Ernesto (imię zmienione) członek hiszpańskich oddziałów specjalnych, które pacyfikowały Katalonię po referendum 2017 roku, powiedział mi, że ten atak na Ramblas był jak hollywodzki film… rozmawiamy długo przez telefon. Ernesto widział na własne oczy oryginał wiadomości przesłanej rzekomo przez amerykański wywiad do Hiszpanii na kilka dni przed zamachem, aby przed nim uprzedzić.

fot. M. Bielawski

Ktoś inny podaje, że dzieci ze szkoły od starozakonnych były ostrzeżone aby tego dnia nie chodzić po bulwarze Ramblas…

Hiszpański zamach fałszywej flagi wzbudził falę zainteresowania w mediach alternatywnych tego kraju, ale z czasem zainteresowanie ta sprawa w naturalny sposób osłabło, bo jest tyle nowych afer i sensacji w polityce na przykład. I tylu bezdomnych nadal… Niedaleko od Jorgena, w innym namiocie mieszka jego znajomy, który prowadzi strajk głodowy. Uśmiecha się smutno, poznaje mnie, gdy przychodzę tam, kolejny raz: robię to aby pokazać mojemu rządowi że coś tu jest NIE tak jak trzeba!

W Barcelonie i okolicy jest aktualnie ok. 5 tys. bezdomnych, mimo rzekomego wzrostu gospodarczego i spadku bezrobocia… jest jednym z najgęściej zaludnionych miast europejskich, a liczba mieszkań socjalnych wynosi, wg tutejszej organizacji Habitat 3, tylko 2 procent przy europejskiej średniej 18%. Jak mówili mi lokalni, dużo mieszkań stoi pustych i to tych zajętych przez banki, zwłaszcza w czasie kryzysu finansowego sprzed 10 lat: jest ich naprawdę sporo i stają się one potem niesprzedawalne! Uprzednio banki dużo tu zainwestowały w mieszkania. Do niektórych z nich, ale także i do prywatnych pustych włamują się dealerzy narkotyków, by przyjmować tam swoich klientów. Ale czasami pustostany są zajmowane także przez zdesperowane rodziny, które mając przed oczami widmo eksmisji wolą coś w rodzaju squattingu zamiast żyć na ulicy. (Wyganianiem niechcianych lokatorów zajmuje się specjalna firma, wzbudzając kontrowersje). Bezdomność w Hiszpanii jest dużym problemem społecznym w skali całego kraju, ilość bezdomnych w całym kraju to szacunkowo 40 tys…

fot. M. Bielawski

Alfredo: „Prawo tu jest takie, że i że dwa lata może trwać ich wyrzucanie. Tak powolne”.

Te tzw. Narkopisos, czyli narkomańskie mieszkania to powszechnie znany tutaj temat. Pewien Polak, z którym tu rozmawiałem, był kiedyś w jednym z nich: koszmarne widoki biorą tam też twarde narkotyki, widziałem ludzi z wystającymi z rąk strzykawkami, po prostu.

Ogólnie wygląda na to, że sprzedaż narkotyków na ulicach hiszpańskich dużych miast już dawno wymknęła się spod kontroli, dealerzy w biały dzień namolnie namawiają turystów w centrum na „coffie shop” i są prawie bezkarni, te same twarze za każdym razem, oczywiście tajniacy przebrani w zwykłe ciuchy także ich obserwują. Ale dealerzy są cwani, mają przy sobie niewielką ilość narkotyku, w takim mieszkaniu też, zatem nie ma ich zwykle za co zatrzymać albo policja wypuszcza ich po dwóch dniach, i oczywiście zaraz wracają na ulicę: tutaj problemem jest nieskuteczne prawo. Zwykle są to Pakistańczycy, Afrykanie, nawet muzułmanie, czasem latynosi, rzadko kiedy Hiszpanie. Dealerzy czasem bywają agresywni.

Ale generalnie jest tu nadal spokojniej niż we Francji. Lecz zeszłego lata znowu coś się wydarzyło: na komisariat w Barcelonie wszedł mężczyzna arabskiego pochodzenia, zaczął wykrzykiwać islamskie powitanie i machać wielkim nożem: policjanci otworzyli ogień i położyli go trupem na miejscu. Atak zakwalifikowano jako terrorystyczny. A patrole z ostrą bronią w centrum miasta przypominają mi V Republikę.

Stare miasto w północnej Hiszpanii: wchodzę do przypadkowego sklepu, zamieniam kilka słów z właścicielem i bez ogródek pytam o Króla: Hector i jego kolega odpowiadają mi od razu. Że nie chcą króla, a Hector przestaje się uśmiechać i wykonuje gest podrzynania gardła…

W kwestii niechcianej emigracji chyba też nadeszły ciężkie czasy, nie od wczoraj zdesperowani   z Czarnego Lądu pchali się do hiszpańskich enklaw w północnej Afryce (Ceuta i Mellila). Ale w ostatnich kilku latach rośnie ilość tych którzy próbują dostać się na kontynent europejski, czyli Hiszpania jest dla nich pierwszym przystankiem…a jak podaje francuski dziennik Le Figaro, ilość osób które dostały się nielegalnie z Maroka do Hiszpanii od stycznie br wynosi ok 48 tyś ! Co stanowi lawinowy przyrost o 155 procent.

I wielu z nich próbuje potem oczywiście wepchać się się do Francji poprzez Pireneje albo kraj Basków: liczba zatrzymanych na granicy wzrosła wg strony francuskiej o ok 60% w porównaniu z rokiem ubiegłym… artykuł rozpoczyna się pytaniem zdecydowanie retorycznym: czy to się skończy ?

Miguel walczy i idzie piechotą do Madrytu, a Jacek nie wierzy w niepodległość

Javier: „Jest takie oficjalne hasło tych, no, nazwijmy ich zwolennikami aktualnego (jeszcze ) porządku czyli monarchii: zjednoczeni w różnorodności ( Że to niby Hiszpania taka jest ) . Taki, rozumiesz, dobrze brzmiący slogan bez pokrycia bo różnorodność tu naprawdę jest, w sam raz do biura turystycznego, czy parlamentu europejskiego albo na wiec wyborczy gdzieś w małym miasteczku. Tylko, że cholera, wolałbym żeby to była prawda, aby to hasło faktycznie coś w Hiszpanii znaczyło…ale ono jest puste, i już chyba od dawna”.

Jak donosił niedawno brytyjski dziennik The Guardian, w czasie ubiegłorocznej manifestacji w Barcelonie wznoszono okrzyki: mile widziani, turyści do domu ! Potem takie napisy zaczęły się pojawiać na murach Barcelony. I takie że masową turystyka zabija miasto: co niestety jest oczywiście prawdą, mieszkańcy mają już od lat dość nocnych burd i hałasów, wszczynanych w barach ale i przed nimi przez pijanych Brytyjczyków oraz wątpliwej urody angielskie dziewuchy. Niedawno ktoś przebił opony w turystycznym autokarze zaparkowanym w centrum.

„Tak, bo często owi turyści to prymitywy z zachodnich krajów, upijający się w barach i wrzeszczący bez sensu, o mentalności głównie post kolonialnej, albo durni kibole, którzy praktycznie prawie nic nie wiedzą o katalońskich dążeniach niepodległościowych, nie obchodzi ich historia, architektura, Gaudi, flamenco itd. NIE ale też bez nich tutejszy biznes turystyczny nie istnieje…Czyli jakby nie ma rozwiązania. Normalnych porządnych turystów naprawdę niewielu. Ludzkość schodzi na psy i najlepiej widać to wielkich miastach”.

Na hiszpańskim Youtube można sobie zobaczyć klipa o nazwie „niepodległościowy ninja”, jego bohaterem jest dzielny Miguel który wykorzystuje karate do odpierania ataków hiszpańskiej policji (jest jakby protoplastą słynnego francuskiego ex boksera który w styczniu w Paryżu gołymi rękami przegonił francuskich stróżów prawa, dzielnie broniąc kobiety katowanej przez policję ). Z Miguelem rozmawiam na Plaza Catalunya: „To jest właśnie wyraz naszego, katalońskiego ducha czyli ”Ni un pas enrere” Nie atakujemy, ale i nie damy się zniszczyć. (…) Czy wiesz, że w Katalonii król był kiedyś wybierany przez ludzi ? Demokratycznie”.

Miguel to twardy gość, zimą poszedł piechotą do Madrytu…pokazuje mi zdjęcia: po drodze spał w namiocie. Do stolicy przyniósł katalońską flagę i pomachał nią demonstracyjnie przed hiszpańskim parlamentem. Szczęśliwie nikt go nie zatrzymał, to sobie wrócił nad Śródziemne… Znowu piechotą – pytam – nie, tym razem samochodem z Blablacar.Miguel mówi mi że życie jest piękne i dobre. I że wierzy w republikę Katalońską.

Jacka spotykam obok Ramblas. W kraju Cervantesa od 5 lat, zwykle pracował na czarno, a jak język ? -pytam – tak, mówi po hiszpańsku. Ostatnio w jakimś magazynie, było nieźle tylko że miała być kontrola i szef go zwolnił ( ale mnie przepraszał ). Pieniądze się kończą, nie za bardzo wie co robić dalej, szuka kolejnej ale marnie jest…Rozmawiamy o sytuacji w Europie i siedzimy przed wejściem do dużego sklepu, dyskutujemy o Polsce, Hiszpanii, o tutejszej polityce, kwestiach etnicznych itd, może z godzinę a obok przechodzą tabuny ludzi i chyba nikt nas nie rozumie. Jacek jest dość inteligentny, ale mocno sfrustrowany, i ma raczej wyraziste poglądy.

Jaka tam niepodległość Katalonii – zżyma się   –Hiszpania im nie pozwoli i już, nie będzie żadnej niepodległości, niemożliwe i tyle!

Niestety, mam podobne zdanie: ok 20% hiszpańskiego przemysłu jest tutaj, oraz Katalonia generuje wielkie zyski z turystyki zatem madrycki rząd, prawicowy czy lewicowy, takiej kury znoszącej złote jaja nie zostawi, dadzą pewne przywileje, może i uwolni wreszcie więźniów politycznych, ale więcej nie. I co będzie dalej z Katalonia ? Tu niestety raczej nie ma prostych odpowiedzi. Na pewno dla wielu czytelnym sygnałem była ubiegłoroczna wizyta Króla w zbuntowanej Republice: jej wynikiem były uliczne zamieszki w proteście. Kwestia czasu pozostaje kiedy zaczną się one w innych częściach tego kraju…Ale, jak mówi mi Ana, w ostatnich miesiącach król rzadko pokazuje się publicznie. Nie chce ryzykować kolejnych wybuchów społecznej wściekłości?

Hiszpania to katastrofa?

Barna, plac pomiędzy ratuszem a siedzibą katalońskiego rządu. Prawie cały dzień jest tu ruch, turyści, lokalni, manifestanci, gapie…I tu ze dwa dni w tygodniu stoi Lluis, weganin i narodowiec tzn zwolennik niepodległej Katalonii. Ma dwustronne plakaty, z jednej straszne zdjęcia z corridy, byków z płonącymi rogami i innego maltretowania zwierząt, na drugiej: hasła wolnościowe i pro katalońskie.

Dziś jest z nim Juan, członek partii Podemos, który przyjechał tu z małego miasteczka. I Juan opowiada mi dużo o swoim kraju: Hiszpania to katastrofa – podkreśla – katastrofa…politycy, korupcja, rząd, mówi mi o brudnych interesach rodziny królewskiej, np sprzedaży broni do arabskiego reżimu na Bliskim Wschodzie.

A Lluis tłumaczy każdemu kto podchodzi do ich stolika by podpisać się przeciwko maltretowaniu zwierząt: “W Katalonii nie ma już corridy, walczyliśmy o to długo i wygraliśmy, ani nie ma na wyspach kanaryjskich ! I narzeka trochę: w tym roku mniej turystów, mało dają pieniędzy do mojej puszki na datki, robią zdjęcia bez pytania a ja sam płaciłem za całą tą ekspozycje” ! Czasami Lluis strofuje turystów gdy robią mu zdjęcia, a nawet wścieka się na nich. (Jest barwną postacią, wielu go tu zna.) Albo biadoli:”od trzech lat nie miałem kobiety, to teraz nadal by się każda…”

Z boku stoi smagły Hiszpan, i uważnie przygląda się wszystkim, także protestującym obok działaczom niepodległościowym z nowego miasteczka namiotów, które właśnie wyrosło tuż przed wejściem do siedziby rządu. Alejandro jest Żydem, nie trzyma żadnej ze stron w konflikcie katalońsko-hiszpańskim, ale obawia się tej radykalizacji nastrojów, tego że republika ponad wszystko bo to mu się kojarzy z ”okresem przedwojennego prześladowania żydów w Niemczech.”

Sporo się dzieje. Mam okazję zobaczyć wielką manifestacja zwolenników republiki katalońskiej i hiszpańskich monarchistów. W centrum miasta, przedzielonych solidnym policyjnym kordonem. Obie strony zjednoczone w tylko jednym temacie: nienawiści. Wzajemnej. Tylko i aż tyle. buzuje po obu stronach…Wrzaski, śpiewy, flagi. Jedni mają plakaty przeciwko monarchii, a z kolei jej zwolennicy dumnie prezentują takie na których zdjęcia byłego i aktualnego prezydenta Katalonii są okraszone podpisami w stylu: to nie nasz prezydent, to fanatyk itd.

Od grupy katalońskiej („Ci po drugiej stronie to faszyści”) przechodzę bocznymi uliczkami na prohiszpańską. Nie da się bez nadkładania drogi, bo policja pilnuje na środku szerokiej arterii komunikacyjnej aby się jedni na drugich nie rzucili… ruch samochodowy oczywiście wstrzymany. Co by się stało jakby ich nie rozdzielali ? Wolę nie myśleć o tym. Podchodzę do ludzi z hiszpańskimi flagami. Trudno znaleźć kogoś do rozmowy, bo są nakręceni atmosferą, głośno krzyczą, machają flagami w kierunku tych po drugiej stronie policyjnej bariery. Nad obiema grupami wspaniale grzeje Słońce, ale oni tego nie zauważają, pochłonięci swoją misją…

Susana (mówi dość dobrze po angielsku) jest wściekła:”tu było dobrze ze 30 lat, żyliśmy razem spokojnie, potem pojawił się Pujol, ten polityk lokalny, no wiesz, ukradł pieniądze. A teraz zmuszają hiszpańskie dzieci aby uczyły się katalońskiego w szkole jako głównego języka, a hiszpański i angielski to tylko dodatkowe języki…A te rzeczy o których krzyczą ci z drugiej strony, że Franco itd to było 40 lat temu, rozumiesz, a wojna domowa była 80 lat temu !”

“My jesteśmy spokojnie nastawieni, pacyfistycznie” – Susana odpowiada na moje pytanie czy gdyby nie policja pomiędzy oboma grupami, doszło by do przepychanek i walki.

“Policja nie biła demonstrantów jesienią 2017 roku tu w Katalonii: czy ty wiesz że oni policję atakowali, oraz zasłaniali się małymi dziećmi ??? To była intryga (…) I teraz Ci od niepodległości Katalonii nas nie chcą” – a czy ty rozumiesz że oni po prostu już nie chcą być Hiszpanią ? – pytam -”Hiszpania jest jedna” – słyszę odpowiedź. Unioniści rozpościerają dużą flagę na ziemi, wesoło śpiewają Viva Espana na popularną melodię, niech żyje król itd.

Chwilę wcześniej pytam ich co pozytywnego mogą powiedzieć o hiszpańskim królu: ”Tak, nasz król reprezentuje nas w świecie. Co, tamci mówią że sprzedaje broń na bliski wschód?” Tak ! ”Ale to każdy kraj sprzedaje”. No, nie każdy – mówię – a co to zmienia nawet jeśli tak wielu krajów sprzedaje, chodzi mi konkretnie o Wasz przypadek.

Idą w zaparte, myślę sobie. Ale potem patrzę na tamtych po drugiej stronie, oddzielonych policyjnym kordonem: na pierwszy plan ze strony katalońskiej wysuwają się osoby trzymające rozpostartą, czerwoną flagę z sierpem i młotem…którzy tak naprawdę są gorsi ?

Carlos: “nie ma drugiego europejskiego, dwujęzycznego kraju gdzie zmuszano by dzieci do nauki lokalnego języka…a w ogóle ta Katalonia to robi na przekór ciągle: Hiszpania nie chciała więcej uchodźców, to wtedy katalońskie władze że przyjmą wszystkich, a jak Hiszpania chciała przyjmować to…oni z kolei że nie ! Albo że zmianą czasu ta sprawa.”

“Co do króla, fakt… jest raczej niepotrzebny” – to w odpowiedzi na moje pytanie o wielu Hiszpanów którzy są za powrotem Republiki.

Zaś wg Fernando informacja o tych 800 osobach pobitych przez hiszpańską policję jesienią 2017 w Katalonii to… nieprawda:

„Sfałszowano tą informację, a były tylko dwa oficjalne zgłoszenia potem od osób pobitych. (?) Lokalni publikowali filmy wideo, które były zapisami zamieszek z Ameryki Płd, a miały udawać Katalonię” – tak twierdzi Fernando, a ja zastanawiam się czy to kolejny przykład prania mózgu, orwellianskiej rzeczywistości, paranoi czy politycznej poprawności.

Wg niego to także nieprawda, iż Hiszpania jest straszliwie zadłużona i wysysa. „To w Katalonii dług publiczny jest bliski eksplozji, zaś sytuacja Hiszpanii jest ogólnie lepsza…”

Miasteczko namiotowe independentistas przed budynkiem rządu rozrosło się, ale też musiało się trochę opanować: po jego lewej stronie wyrasta scena na koncert z okazji patronki Katalonii, średniowiecznej katolickiej świętej Merce. Ogólnie Hiszpania wydaje się być krajem religijnej tolerancji (“Ale pamiętaj że na południu święta kościelne obchodzone są fanatycznie, przesadnie, dramatycznie”), zwolennicy różnych religii koegzystują ze sobą: Żydzi, muzułmanie, katolicy, buddyści, a w ścisłym centrum w każdą niedzielę tańczą i śpiewają w kolorowym pochodzie wyznawcy Hare Kryszna.

Za to mecze pomiędzy FC Barcelona a Realem Madryt bywają dla tych pierwszych okazją do ostentacyjnego manifestowania niepodległościowych sentymentów. Ale to i tak nie jest najgorsze, ci owiani bardzo złą sławą to kibice stołecznego konkurenta Realu czyli Athletico Madryt. Jeśli o Madryt chodzi, to największe europejskie slumsy mieszczące się na przedmieściach stolicy Hiszpanii (czyli Cañada Real ) jesienią zostały oficjalnie usunięte przez władze, a jego mieszkańcom – których podobno większość pochodzi z krajów Unii – wreszcie zaoferowano pobyt w budynkach mieszkalnych.

Lluis siada przed miasteczkiem namiotowym katalońskich separatystów ze swoimi plakatami, i kieruje mnie do dwóch jego mieszkanek. Anita i Martina mieszkają w namiotach, częstują mnie jogurtem, wodą mineralną, jest także zapiekanka z makaronem: – ludzie nam przynoszą. W ciągu dnia przewija się tu wiele osób, na noc zostaje może dwadzieścia. Jest dużo animuszu, determinacja, czy rewolucja wisi w powietrzu?

Gdy pytam Anitę jak długo zostaną tu w namiotach na placu, ta po króciutkiej chwili wahania odpowiada mi dobrą angielszczyzną i z uśmiechem: aż do niepodległości

Nie wyobrażasz sobie, jaki jest poziom zakłamania i korupcji naszego państwa – mówi Martina, a gdy pytam o rzekome zmuszanie dzieci w Katalonii do nauki lokalnego języka jako głównego, przerywa mi zdecydowanie, ale ze śmiechem: nie ma języka hiszpańskiego, coś takiego nie istnieje ! Jest kastylijski. A gdy mówię o hiszpańskiej wersji wydarzeń z 1 października 2017 roku, Marta od razu: nie słuchaj fake news !

I wiesz – tak wiem, już niestety o tym słyszałem – że jesienią była tu, no właśnie tu na placu, manifestacja a raczej jakby celebracja ku czci hiszpańskich policjantów, tych którzy stłumili naszą rewolucję wtedy, rok temu?

Manifestacja skończyła się szybko: wkurzeni Katalończycy po prostu przegonili hiszpańskich policjantów. A potem trochę ganiali się w centrum Barcelony z rodzimymi Mossos ( Lokalna policja), którzy oblani litrami farby w końcu odjechali, żegnani brawami, gwizdami, i niewybrednymi krzykami: Fora ! ( Wynocha ) i”hiszpańska k…a” ( Puta espanola ). Oblewanie farbą policji zdarzyło się nie raz. Zdarza się też blokowanie katalońskiej autostrady, która dochodzi do francuskiej granicy. O perspektywie strajku generalnego w skali całego kraju mówi się nie od wczoraj, ale na razie jeszcze nie jest to realna perspektywa.

A jesienią ostatecznie republikańscy aktywiści zostali przez policję wyproszeni z placu przed siedzibą rządu… Został tylko Lluis, który przychodzi co najmniej 2,3 razy w tygodniu na kilka godzin ze swoimi transparentami i plakatami. Ma czas bo nie ma stałej pracy, dorabia na zleceniach. Ma wyższe wykształcenie, no ale co z tego ? Wstaje codziennie po czwartej rano, by karmić bezpańskie koty. Potem jeszcze po nich posprząta, chwilę się zdrzemnie, idzie na siłownię i wraca na śniadanie.

Juan (spaceruje z hiszpańską flagą ): „Moim zdaniem nie ma jednego takiego regionu w tym kraju, którzy można by nazwać Hiszpanią: wszystkie ją tworzą…i dla wielu ludzi, i według tradycji, nie ma takiego regionu który byłby bardziej ”hiszpański” niż inne. Mimo tego że jest różnorodność, i wszystkie te różne opinie jakie można tu znaleźć to nie ma powodu abyśmy jako kraj mieli się podzielić: skoro mamy wspólny sposób w jaki myślimy, to wierzę że to można nazwać Hiszpania(…) Ponad czterdzieści lat jest jakiś plan w Europie, aby Hiszpanię rozwalić. W szkołach jest indoktrynacja, mnóstwo kłamstw na temat historii, tradycji, kultury…jesteśmy otwarci na inne europejskie kultury, ale także mamy swoją tożsamość i – jak inne kraje – jesteśmy z niej dumni. I chcemy dzielić się tym, co faktycznie mamy a nie tym co, wg politycznej poprawności, powinniśmy mieć(…) Zamach stanu tu w Hiszpanii zaczęła partia o nazwie Falanga, a nie Franco. On tylko odpowiedział na ich ruch. Był wojskowym i miał za zadanie ratować kraj. Ja nie popieram Franco. Ale prawdą jest iż to co przyszło wówczas z drugiej strony to nie była demokracja…zabijano prawicowych polityków. » ( Juan ma na myśli sytuację przed wojną domową w latach trzydziestych). Zrozumienie aktualnej sytuacji w Hiszpanii jest praktycznie niemożliwe bez nurzania się w przeszłości, tej sprzed druga wojna, sytuacji na początku ubiegłego wieku i krwawego buntu robotników przeciwko bogatym przemysłowcom, ale i niestety czasom kolonizacji.

Juan dodaje: „aktualnie są w Hiszpanii bardzo małe grupki ludzi o nastawieniu ultra prawicowym ( pro faszystowskim ) i, paradoksalnie, są oni finansowani przez partie niepodległościowe; tak było dwadzieścia lat temu i jest nadal, i kiedy widzisz manifestacje pro hiszpańskie to lokalna telewizja pokaże tą małą grupkę na czele pochodu, tak jakby oni reprezentowali wszystkich…”

W czasie corocznego święta narodowego (Dzień odkrycia Ameryki przez Kolumba ) usłyszałem opinię, że ”Hiszpania nie dokonała aż tak wiele zła w czasie kolonizacji Ameryki południowej, ale np Anglia, Holandia: ci narobili tam strasznych rzeczy… Masowe marsze w hołdzie ofiar krwawej hiszpańskiej kolonizacji przeczą tym próbom wybielania historii: transparenty mówią o potwornym ludobójstwie, eksterminacji i wyzysku lokalnej ludności…

Według Antonio:

W Hiszpanii 40 lat temu było inaczej, do 1975 roku była inna obyczajowość, nie było np żadnych nocnych imprez, nie było tu prawie cudzoziemców: po śmierci dyktatora Franco pojawiły się krótkie spódniczki, latynosi, czarni itd.”Franco jest winny śmierci wielu Hiszpanów. Ale zbudował też wiele tam, o popatrz – pokazuje mi zdjęcie zbiornika wodnego Atazar – tą wodę pije Madryt. Te konstrukcje to jedyne co dobrego było za jego czasów.”

Antonio pochodzi z Madrytu, jest zatrudniony jako elektryk przy utrzymaniu linii wysokiego napięcia na kolei. Pracował kilka miesięcy w Polsce przy obsłudze trakcji Pendolino, w Warszawie i Gdańsku- pokazuje mi zdjęcia z placu Zamkowego w Warszawie i z Gdańska.”Dla mnie Polska to tani kraj – mówi – ale wiem że dla moich polskich kolegów pracujących na kolei nie. Miał w Polsce dziewczynę. Wiesz co mnie tam zdziwiło ? Że Słońce wstaje tak wcześnie…u nas w Hiszpanii ok 7, 8 rano dopiero.”

Nie lubi Katalończyków bo oni nie lubią tych z Madrytu. Uważa że sprawa ataku hiszpańskiej policji na manifestantów w 2017 Q to wina polityków, a policja tylko wykonywała rozkazy...ale czasy jak w epoce Franco już nie powrócą, nie będzie wojska na ulicach nigdy więcej. Lecz niepodległość Katalonii jest nierealna, także z przyczyn ekonomicznych. I że jego zdaniem ludzie w innych częściach kraju, miastach jak Sewilla, Kadyks, Segovia są sympatyczniejsi niż tutaj. (?)

Jonathan R. ( ksywa Bastardo ) jest muzykiem, żyje ze śpiewania swojego rapu w podmiejskich pociągach, wozi ze sobą wzmacniacz. Był tu pionierem takiego grania. Śpiewa dużo i ciekawie, teksty ma ostre, za ostre pewnie. Mówi mi:”nie mam już kanału Youtube, usunęli go bo pewnie rząd go nie chciał. Ale możesz posłuchać mnie na stronie Bandcamp. ”Przybija mi piątkę idzie śpiewać do następnego wagonu.

Isidora pięknie gra na gitarze w tym samym wagonie i śpiewa rzewną piosenkę. Dostaje brawa, tak jak Jonathan. W ogóle w pociągach podmiejskich i metrze codziennie ktoś gra, lepiej albo gorzej, monotonnie albo ciekawie, na gitarze, harmonii albo choć śpiewa a capella… z towarzyszeniem wzmacniacza tylko, zwykle za głośno ! Albo chociaż sprzedaje chusteczki higieniczne (Jak wesoły mężczyzna z oswojoną papugą na ramieniu, kolorowy ptak schodzi z niego i zeskakuje na chwilę na moją rękę) lub sępi pieniądze. Ogólnie czuć na plecach oddech Ameryki Południowej, emigrantów stamtąd jest mnóstwo, dostają zwykle podlejsze pracy, ale większość z nich ma hiszpański paszport, chociaż tyle.

Hiszpan pod barem sałatkowym”Jestem za Katalonia, ale…były prezydent na uchodźstwie jest: niejeden myśli że dlaczego on uciekł, zostawił swój naród ? Też tak myślałem, a wielu myśli 'to lepiej że uciekł’, ale teraz wiem ze jest inaczej. Warto widzieć rzeczy w szerszej perspektywie. Myślę że to jest jak często w piłce nożnej,no wiesz, teatr, udawane, to znaczy był za ważny i pozwolili mu uciec…a zwykli ministrowie siedzą w więzieniu ! To jest układ…ten facet to może być po prostu zdrajca i marionetka, a jego żona, Rumunka, robi naprawdę dziwne wrażenie. To prawie czarownica (…) Są jak gwiazdy rocka: zrobią to, czego się od nich wymaga aby zostać na topie…Nie ufam im już, to jest gra na zwłokę, celowe kreowanie chaosu, nadmiaru emocji…ale faktem jest że część Hiszpanów którzy są przeciwko republice katalońskiej szuka sensacji już prawie wszędzie: wierzą np że wielu niepodległościowców ma broń i będą strzelać do zwolenników Hiszpanii żyjących tutaj, że są poważnym zagrożeniem. Fakt, że były pogróżki, ale wierzę że czasy wojny domowej już nie powrócą.”

Student, od którego wynajmuję pokój, na pytanie o znanego prawicowego polityka zaczyna się dziwnie uśmiechać: o co chodzi ?”Bo to mój kuzyn !” Mówi Adrian. Czyżby muza politologii miała mnie w swojej opiece – zastanawiam się. Bo kilka dni wcześniej planowałem starać się o”audiencje” u Alberta w siedzibie jego partii ( jest on postrzegany jako drugi kandydat przy ewentualnej, kolejnej nieoczekiwanej zmianie premiera ) Ale po przeczytaniu wypowiedzi jednego z prawników tego radykalnie prawicowego ugrupowania odechciewa mi się wszelkiego z nią kontaktu:”Jesteśmy bardziej jakobinami niż niektórzy myślą. Zajmujemy tą samą polityczną przestrzeń co Macron: wielki reformator, postępowe centrum przychylne otwartemu społeczeństwu”. Bla bla bla…dziennikarz który jest długoletnim przyjacielem ex prezydenta mówi mi przez telefon ze «Carlos nigdy się nie poddaje». Radykalny portal internetowy nie pozostawia zaś na nim suchej nitki.

Anonimowy Hiszpan: ”Ludzie są tu teraz tak podzieleni, jak nigdy jeszcze. Jedni wyzywają drugich: Hiszpanie tutejszych od Catalufos (Co znaczy mniej więcej pieprzeni Katalończycy) a ci ich od Fachos ( Faszystów ). I to mogą być sąsiedzi z drugiej strony uliczki.”

Kto nie mieszka w mieście, musi jakoś wrócić do siebie tzn do małej miejscowości, uliczki czy na wioskę: a państwowej komunikacji zwykle radosny tłok:”Bedac na plaży Ci z pociągu patrzą na Ciebie, a z pociągu patrzy się na tych na plaży. Ci drudzy z zazdrością, bo pociąg często pełny jak puszka sardynek, tłok, przy wsiadaniu po krótkiej walce o miejsca większość zostaje na stojaka. Ale też po wyjściu z wagonu do plaży jest zwykle dosłownie kilkanaście metrów, i już piasek, uff.” Tak czy inaczej, komunikacja miejska i podmiejska w wielu hiszpańskich miastach jest jedną z najlepiej działających w Europie.

Od kilku miesięcy jest nowy premier, ale i tak będzie tak samo…

Ana Maria ( psycholog, terapeutka ):” po ubiegłorocznym ustąpieniu hiszpańskiego premiera Rahoya cała Hiszpania odetchnęła z ulgą, a tym bardziej Katalonia. Że ta polityczna schizofrenia się skończyła, nareszcie…No ale wiesz, ludzie pomyśleli, że teraz to już uff będzie super. Ale jak to super niby ma być, skąd ? Rahoy odszedł, fakt, jest socjalista Sanchez i tyle. No niestety, ekonomia nic nie lepiej, nowy kryzys nadejdzie ? Więźniowie polityczni nadal siedzą, radykalna partia (Vox ) promuje się w Andaluzji, nowe manifestacje w Katalonii; ogólnie mam wrażenie że radykalizm postępuje. Ale rzadko oglądam wiadomości, zajmuję się moim synem i reklamą moich usług: psychologia dobrostanu, tak to nazwałam. (I podnajmowaniem pokoju poprzez Airbnb). Dużo ludzi w Hiszpanii odsuwa się od polityki, wolą odnaleźć siebie poprzez rozwój osobisty, medytację, duchowość bo droga polityków to autostrada donikąd…”

Lluis: ”siedzę tu przed katalońskim rządem z moimi plakatami, policja nigdy mnie nie goni, a jestem tutaj ponad 10 lat. Wiem że w Polsce nie lubiliście Związku Sowieckiego, a ja nie lubię Hiszpanii, ich policji i ich faszyzmu… Ale pochodzę z północnej Hiszpanii, okolice Santander. Czasem ktoś przechodzący zwyzywa mnie od sukinsynów, albo mi grozi. A ja nie jestem bohaterem: jak wracam z moimi plakatami do metra, składam je tak by nie było widać czego dotyczą, żeby ktoś się nie przyczepił. Ale też wielu mnie popiera, podejdzie, uśmiechnie się, zagada.”

I dodaje z innej beczki:”Jak wiesz, Hiszpanie nazywają nas Polacos, może dlatego że nasz język jest szeleszczący jak polski. (…) Słuchaj, miałem kontakt z dziewczyną z Polski, pisaliśmy smsy a kiedyś tu nawet była ale przestała się w ogóle odzywać. Co się stało ? Taka ładna dziewczyna. Popatrz na tą parę co teraz przechodzi, fajna a on taki…eeee, co też ona w nim widzi, może dobrze się bzyka ?”: zastanawia się na głos.

Lluis wzdycha:”chciałbym kiedyś porozmawiać z prezydentem naszej republiki, ale… jest tak wielu ludzi pomiędzy mną a nim”. Czasem przez plac przejeżdża niepozorny seat kombi z przyciemnionymi tylnymi szybami:”zobacz, to auto naszego prezydenta – cieszy się Lluis – wstajemy, jedzie Quim Torra, prezydent Katalonii.”

Kilka miesięcy temu niemałą sensację wzbudził kataloński komik, który w telewizji wytarł sobie nos hiszpańską flagą. A satyryczny kanał” TV Polonia” (Można go porównać do Ucha Prezesa) cieszy się na youtube stałym powodzeniem, wytykając celnie i niemiłosiernie absurdy, afery i skandale hiszpańskiej polityki.

Co niepokoi, tak jak we Francji, że radykalizacja tej polityki to coraz większe rozjechanie się: radykalna lewica i ultraprawica są od siebie już tak daleko, jak chyba nigdy dotąd. Łączy ich tylko postępujące zaostrzanie się poglądów…I faktem jest że prawicowy populizm podsycany jest przez tendencję antyseparatystyczne w hiszpańskim społeczeństwie, chodzi o nowego stosunkowo gracza czyli partię Vox. A lewica faktycznie ostatnimi czasami jest osłabiona i podzielona.

Ten rok przyniósł kolejne, duże manifestacje w Katalonii i ostre starcia z policją. Wiosna może być gorąca, o ile rozsądek nie dojdzie do głosu, ale w to niestety mało kto wierzy…Madryt nie ustąpi, aż coś trzaśnie, bo”Hiszpania jest jedna” i widzę tu zdecydowane analogię do sytuacji we Francji…oderwanie elit od społeczeństwa. Kilku katalońskich polityków jest nadal w więzieniu, lokalny parlament podgryza madrycki reżim jak może ( najnowsza jego akcja to wniosek o zbadanie”kryminalnych czy niewłaściwych” działań rodziny królewskiej – do tej pory właściwie nietykalnej – w dziedzinie finansowej. ) Poza tym feministki masowo manifestują przeciwko dyskryminacji z okazji dnia kobiet, i to wielu miastach Hiszpanii. Studenci również wyszli na ulicę. A Miguel pisze mi że wkrótce wybiera się do Belgii by odwiedzić swojego prezydenta.

Zaś w Andaluzji rosną obawy przed Brexitem: w ubiegłym roku brytyjski rynek sprowadził ok 300 ton warzyw i owoców ze szklarniowych plantacji w południowej Hiszpanii a wyjście Anglii z EU utrudni procedury celne, przedłuży je i wtedy pomidory, arbuzy oraz sałaty będą gnić w tirach zanim pojawią się w angielskich supermarketach…Zaś ceny ich mogą wzrosnąć o 10%. Tylko czy ten Brexit to realna groźba czy straszak ? Na tych plantacjach w okolicy miasta Almeria pracują głównie z Afryki, współcześni niewolnicy, którzy śpią gdzie popadnie, w skleconych z palet i folii namiotach, tych samych folii które są też używane do przykrywania warzyw. Warzyw rosnących na pestycydach ale za to przez cały rok, jednak o tym całym wyzysku klienci w chłodnych krajach północnej Europy raczej wolą nie wiedzieć.

Lluis: “ja tego Waszego byłego prezydenta teraz już naprawdę nie lubię, kiedyś przewodził wielkiemu ruchowi robotniczemu w Polsce, a teraz…jest gruby. Nasi politycy siedzą w więzieniu albo na wygnaniu, protestujemy aby wyszli, ale ja wiem że kiedyś jak wyjdą to będzie tak samo !Tzn wrócą do rządu, będą mieli znowu dużo pieniędzy itd. Ja nie mam wątpliwości co do tego, już nie jestem naiwny…”

Siedzimy znowu na placu Jaume w Barcelonie. Chcesz bocadillos? Zrobione z bardzo dobrego chleba, a farsz (wegański ) przygotowała moja matka. Dziś jestem tu już 7 godzin, uff, gorąco jak w lecie ale na szczęście sporo turystów; co chwilę ktoś pyta, podchodzi, podpisuje petycję…O 20h zwijam się. Pomożesz mi poskładać plakaty ?

*W ubiegłym roku, po pięciu tłustych latach dla hiszpańskiego przemysłu turystycznego, liczba turystów odwiedzających ten kraj spadła o 5 procent: ale i tak kraina Słońca zajmuje nadal drugie miejsce na świecie pod względem odwiedzających ją turystów ( Ustępując tylko Francji. Bo,jak ogólnie wiadomo, Francja musi być najlepsza…)

Autor

- korespondent z Francji, autor bloga: http://znadsrodziemnego.wordpress.com

Wyświetlono 5 komentarzy
Napisano
  1. Tomasz pisze:

    Bardzo oryginalne…

    Tez czesto bywam w pieknej Hiszpanii i tak na marginesie chce dodac ze raczej ludzie tam to troche brudasy, duzo smieca. Ogolnie to maja szczescie ze nie spotkalo ich w kategoriach ekonomicznych to co Grecje.

    A kiedy kolejny artykul o Francji ?

  2. M. Bielawski pisze:

    Witam, tak faktycznie sporo śmiecą, ale to nie jest ich największy problem ;-).

    A Grecy z którymi rozmawiałem w ub roku w Hiszpanii potwierdzają dramatyczny stan swojego państwa ( w dużych miastach zwłaszcza, bo na prowincji, i na wyspach ludzie tam sobie zdecydowanie lepiej radzą )
    : Hiszpania jest na pewno w lepszym. Ale niewiele…

    A co do Francji, przygotowywuję dwa nowe artykuły, pod koniec kwietnia albo w maju będą gotowe,
    roboczy tytuł jednego ” Strategia chaosu”…

  3. Imię... pisze:

    Bezdomni na Polwyspie Iberyjskim to takze Polacy, i nie tylko w Madrycie.

    Widzialem w Hiszpanii marnie wygladajacego faceta mowiacego po angielsku ze swojskim akcentem, mowil ze o sobie ze jest „fuckin’ homeless”, pytam go skad jest bo czulem ze pewnie Polak i ze mieszkal w Anglii. I faktycznie…ale trudno pomoc takim ludziom niestety.

  4. Paolo pisze:

    Super korespondencja,czytajac w czulem sie,jak bym tam byl,naprawde dobrze posluchac kogos kto bardzo dokladnie przedstawia sytuacje co rzeczywiscie ma tam miejsce tu i teraz:)

    Naprawde nie wiedzialem az do do dzisiaj ze taka jest sytacja i napewno wiele ludzi w innych krajach nie wie co sie tam dzieje,bardzo jasno i szczegolowo przedstawiona korespondencja,Pozdrawiam:)

  5. M. Bielawski pisze:

    Dziekuje za komentarze, pozdrawiam z Francji.

Dodaj komentarz

XHTML: Można użyć znaczników html: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>



Moto Replika