Już ponad połowa Amerykanów żyje z pomocy państwa!
Obamacare doprowadził Amerykę do punktu krytycznego. W 2011 roku około 49,2 procent amerykańskich gospodarstw domowych otrzymywało świadczenia w ramach przynajmniej jednego z programów rządowych, czyli mniej więcej 151 mln spośród 306,8 milionów Amerykanów według danych US Census Bureau (czyt. amerykańskiej agencji zajmującej się spisem ludności), wydanego w październiku ubiegłego roku.
Obecnie około 6 bądź 7 milionów Amerykanów, którzy zapisali się do Obamacare, otrzymuje związane z tym dotacje (wedle obliczeń administracji rządowej). Do tego do Medicaid należą inne 3 mln.
Oznacza to, że około 10 milionów Amerykanów – lub łącznie około 161 mln – otrzymuje teraz dotacje rządowe.
Tak więc być może 52 procent amerykańskich gospodarstw domowych – ponad połowa – otrzymuje świadczenia od rządu dzięki prezydentowi Obamie. Ale „Pan Zasiłek” dopiero co zaczyna. Jeżeli Obamacare nie zostanie zniesiony, kolejne miliony obywateli będą zależne od rządowej jałmużny.
Konserwatyści od dawna obawiali się dnia, kiedy USA przekroczy półmetek z powodu wszystkich konsekwencji dotyczących odpowiedzialności indywidualnej i fiskalnej. Jak rzekomo powiedział Benjamin Franklin [na zdj. obok]: „Gdy ludzie odkryją, że mogą głosować na same pieniądze, będzie to zwiastować koniec republiki”. Głosujący zdali sobie sprawę z tego w czasie wyborów w 2008 roku i w dużej mierze ponownie w 2012 r.
Oczywiście nie jest też tak, że wszyscy z tych Amerykanów są „zasiłkobiorcami”, jak sugerował były republikański kandydat na prezydenta Mitt Romney. Około 42 mln to seniorzy otrzymujący Social Security i Medicare. Oni nie otrzymują skądinąd niczego za darmo, wiernie wpłacali bowiem pieniądze na fundusz emerytalny przez dziesięciolecia z oczekiwaniem, że będą mogli otrzymać te środki z powrotem po osiągnięciu wielu emerytalnego. I zasługują niezaprzeczalnie na każdy grosz, który otrzymują, chociaż być może to się zmieni, jeśli dojdzie do cięć w Social Security i Medicare.
Pewnego dnia jednak stosunek ludzi w sprawie końcowego przyznawania zasiłków może się zmienić, nawet jeśli one im się należą. Seniorzy, którzy popierają ograniczenia rządu i fiskalną odpowiedzialność, mówiąc krótko, są dokładnym przeciwieństwem polityki Obamy i bardzo pilnują swoich świadczeń. To sprawia, że trudno o zmiany.
Tenże coraz większy problem dotyczy de facto ogółu społeczeństwa. Konserwatyści ciężko pracowali, aby znieść Obamacare w ciągu ostatnich kilku lat, ponieważ dotacje kosztem podatnika już raz doprowadziły do niepłynności finansowej i się rozrastają. Co więcej, kolejne miliony mogłyby jeszcze skorzystać z przysługującego im prawa, a wtedy już o uchylenie byłoby bardzo trudno. Na domiar złego media zaczynają rozgłaszać historie o ludziach tracących zasiłki z powodu bezdusznych republikanów zmieniających prawo. Innymi słowy, zmusiliby miliony do utraty pomocy finansowej ze względu na to, że Obamacare nie zdołał zatrzymać liberałów.
Republikanie wiedzą, że gdyby byli nawet w stanie odeprzeć burzę Obamacare, prawo i tak prawdopodobnie się utrzyma. Franklin D. Roosevelt [na zdj. obok] pojął to myślenie, gdy zauważył: „Odkładamy te składki od wynagrodzeń, żeby mieć legalne, moralne i polityczne prawo do pobierania emerytur… Ze względu na to żaden cholerny polityk nie może mnie kiedykolwiek wyrzucić z programu ubezpieczeń społecznych”.
I rzeczywiście nie ma takich polityków. Udało im się dotąd jedynie rozszerzyć ten program na przestrzeni lat.
Stany Zjednoczone przekroczyły właśnie punkt krytyczny w zakresie świadczeń. Jedyną nadzieją na zmianę tej sytuacji jest próba przeniesienia świadczeń niektórych z tych programów, przede wszystkim Social Security, ale również Medicare, na osobiste konta emerytalne. One z czasem będą lepiej prowadzone finansowo i będą właściwie należeć do pracownika lub emeryta. Tymczasem to, co być może jest najistotniejsze, że pozbawią oni milionów Amerykanów zasiłków rządowych.
Źródło: forbes.com