Kobieta powstaniec – Lucyna Żukowska
Nie wszyscy wiedzą, że podczas powstania styczniowego kobiety wspomagały walkę mężczyzn w różny sposób. Jak pisał płk. armii szwajcarskiej Franciszek L. von Erlach: ”… odgrywają w obecnym powstaniu tak niesłychanie ważną rolę, że zagranicą nie można o tym wyrobić sobie pojęcia, jeżeli się tego naocznie nie widziało. […] Kobiety są prawdziwą duszą powstania”.
Wybuch powstania styczniowego został poprzedzony przez liczne manifestacje religijno-patriotyczne oraz wprowadzenie stanu wojennego. Od samego początku kobiety włączały się w główny nurt polityczny. Starały się rozbudowywać świadomość narodową, rozwijać organizacje, które niosły czynną pomoc dla ofiar caratu oraz uczestniczyły w działaniach tajnego państwa polskiego. To właśnie kobiety tuż przed wybuchem zbrojnym powstania styczniowego nadawały ton uroczystościom, ubierały się w stroje narodowe na przemian z żałobnymi, zamiast połyskujących klejnotów noszono bransolety z żelaza w formie kajdan i broszki z cierniowymi koronami i orzełkami, panowie natomiast przystroili czamarki i rogatywki. Tworzyły również komitety, które witały pielgrzymki. W czerwcu 1860 r. zmarła generałowa Katarzyna Sowińska. Młodzież postanowiła uczcić pamięć wdowy po bohaterskim obrońcy Woli manifestacyjnym pogrzebem. Na tą uroczystość przybyły niezliczone tłumy. Wśród nich młodzi ludzie rozdawali patriotyczne obrazki oraz wiersze rewolucyjne. W tym okresie również była bardzo często przypominana piosenka Konstantego Gaszyńskiego, który napisał ją po upadku powstania listopadowego dla dziewcząt polskich:
„Schowaj, matko, suknie moje
Perły, wieńce z róż
Jasne szaty, świetne stroje,
To nie dla mnie już.
Niegdyś jam stroje, róże lubiła,
Gdy nam nadziei wytryskał zdrój,
Lecz gdy do grobu Polska zstąpiła,
Jeden mi tylko przystoi strój:
Czarna sukienka!”
12 sierpnia 1861 r. przypadła rocznica podpisania unii lubelskiej i mieszkanki Warszawy zrzuciły stroje żałobne i założyły jasne suknie w barwach narodowych. Podejmowały się agitacji w środowiskach chłopskich i mieszczańskich i bardzo często płaciły za to aresztem. Oprócz tego kobiety w tym czasie uczyły chłopów słów „Mazurka Dąbrowskiego” i namawiały ich również do aktywnego udziału w powstaniu. Nie zważały na kary, które stosowane były przez Rosjan i to właśnie one brały cały trud niesienia pomocy poszkodowanym w czasie krwawych manifestacji. Narcyza Żmichowska, Emilia Gosselin, Paulina Krakowowa oraz Anna Skimborowiczowa zebrały w bardzo krótkim czasie kwotę 40 tys. rubli na zorganizowanie pogrzebu 5 poległych oraz na zasiłki dla ich rodzin. Z tej sumy część kwoty została również rozdysponowana dla najuboższych mieszkańców Warszawy.
Po lutowych wydarzeniach zostały założone kobiece tajne stowarzyszenia, które nazywane były „piątkami”. Założycielką „piątek” była żona znanego historyka i publicysty – Seweryna Pruszakowa- Duchińska, natomiast współorganizatorkami były: Emilia Hennelowa, Józefa Gegorowiczowa oraz Wanda z Wolskich Umińska. Celem „piątek” było zbieranie składek, zapewnienie opieki moralnej, pomocy materialnej uwięzionym a także ich rodzinom. Zaopatrywały zsyłanych na Sybir w odzież i pieniądze, wyjednywały niejednokrotnie także widzenia dla rodzin. Osoby które zagrożone były aresztowaniem mogły liczyć od stowarzyszeń na czyste blankiety paszportowe, osoby poszukiwane otrzymywały klucze do pustych mieszkań a także odzież, środki finansowe, przewóz itp. Wybuch powstania jeszcze bardziej zaktywizował kobiety do działań. Pomagały rannym, represjonowanym oraz rodzinom poległych. Prowadziły lazarety i szpitale, pełniły rolę kurierek a także walczyły z bronią w ręku na pierwszej linii ognia. W prywatnych domach zamiast wieczorków tanecznych urządzano tzw. „wełniane wieczorki”. Na te spotkania panie przychodziły w zwykłych codziennych sukniach wełnianych zamiast strojów wizytowych i przynosiły ze sobą robótki na cel dobroczynny. Niektóre panny skubały już wtedy szarpie – czyli materiał opatrunkowy przez wyskubywanie nitek z materiału lnianego lub też bawełnianego lub też haftowały złotem i jedwabiami denka czapek dla przyszłych powstańców. Po wybuchu powstania styczniowego oprócz „piątek” powstawały również przeróżne komitety. Stowarzyszenia „piątek” zobowiązywały się do wpłacania dobrowolnych składek na cele patriotyczne oraz dobroczynne. Natomiast komitety zobowiązywały się do opieki nad rannymi, aresztowanymi i rodzinami poległych. 18 czerwca 1863 r. Rząd Narodowy wydał instrukcję ujednolicenia działalności oraz funkcjonowania komitetów. Po tym rozporządzeniu komitety zobowiązywały się do: przygotowania środków opatrunkowych, opieki nad rannymi i chorymi, zapewnienia bielizny powstańcom, uświadamiania włościan oraz do zachęcania ich do wstępowania w szeregi powstańcze. Komitety składały się z czterech kobiet działających pod kierownictwem miejscowego proboszcza lub osoby, która cieszyła się dużym autorytetem w okolicy. Spotkania komitetów odbywały się regularnie co tydzień. Tworzone były również przez kobiety tzw. Bractwa Opatrzności Bożej. W szpitalach, które były zakładane przez kobiety leczeni byli ranni bez względu na to po której stronie walczyli. Pierwszy szpital powstańczy został założony w Bodzentynie. Założycielkami jego były: Józefa Niwińska i Józefa Krajewska siostra Rafała, który został stracony razem z Romualdem Trauguttem. Na uwagę wśród tych kobiet zasługuje jeszcze Jadwiga Prendowska, która była inicjatorką powstania szpitali w Kurozwękach, Sandomierzu, Staszowie, Koprzywnicy i Klimontowie. W połowie 1863r. na terenie Lubelszczyzny w szpitalach było leczonych około 1500 osób.
Kurierki w czasie powstania styczniowego odgrywały bardzo ważną rolę. Odznaczały się bardzo dużym poświęceniem. Wśród nich najbardziej znane to: Anna Czaplicka, Barbara i Emilia Guzowskie; Teofila, Emilia i Józefa Barcz, Aniela Ledoux, Anna Konarzewska. Ostatnia z wymienionych pań Anna Konarzewska za swoją działalność kurierską zapłaciła zsyłką na Syberię. Eliza Orzeszkowa – autorka „Nad Niemnem” również działała w sieci poczty powstańczej i w np. w fałdach krynoliny przewoziła ważne papiery do obozu Romualda Traugutta. Apolonia Matlińska – żona słynnego dowódcy partyzanckiego, podróżowała po kraju ze swoim czteroletnim synkiem i jego boną. Kobiety zawijały papiery powstańcze w swoje bujne włosy. Nikomu nie przyszło do głowy, co kryły ich fryzury, uczesane modą ówczesną w ciężkie koki i sploty. W czasie powstania kobiety walczyły również na pierwszej linii ognia. Wymienić tutaj należy np. Annę Pustowójtównę – adiutantkę Mariana Langiewicza, nazywaną również „Panem Karolem”, pannę Biłłek czy Lucynę Żukowską. Anna Pustowójtówna z łatwością znosiła trudy i niewygody partyzantki, długotrwałe marsze po złych drogach, często w chłodzie, błocie czy śniegu po kolana. Bardzo często cierpiała również głód, czasami również jak żołnierze, przez cały dzień nic nie jadła poza paroma ziemniakami. Kiedy straciła konia przebyła pieszo z całym oddziałem ponad 120 km. Po przejściu granicy zaboru austriackiego z oddziałem Langiewicza została aresztowana i osadzona na jakiś czas w krakowskim więzieniu „Pod Telegrafem”. Po wypuszczeniu na wolność emigrowała do Francji. Według Marii Bruchnalskiej w czasie powstania styczniowego 33 kobiety walczyły z bronią w ręku. Bardzo często tak jak mężczyźni odnosiły rany czy też płaciły najwyższą cenę. Smutny był los również tych kobiet, które straciły swoich najbliższych w powstaniu. Majątki tzw. „buntowników” były konfiskowane i ich rodziny znajdowały się nagle na bruku. W tych czasach kobiety przeważnie nie pracowały zawodowo, nie miały do tego żadnego przygotowania. Kobiety starały się usamodzielnić, próbowały zakładać sklepiki, robić fotografie, a nawet uczyć się szewstwa.
Lucyna Żukowska jest również bardzo ciekawą postacią. Urodziła się w Ostrowcu Świętokrzyskim 18 lutego 1844 r jako córka Antoniego Skrzyńskiego i Zofii z Narzuchowskich. Pochodziła z rodziny ziemiańskiej, która posiadała majątek w Czajęcicach. Jej ojciec walczył w powstaniu listopadowym jako ochotnik. Gdy powstanie listopadowe upadło jego majątek został skonfiskowany. Lucyna Żukowska mając 14 lat przysięga choremu ojcu, że pomści wyrządzone mu przez Rosjan krzywdy. Od małego wychowywana była w duchu patriotycznym i zdecydowana była na czynny udział w walce przeciwko caratowi. Kształciła się w szkole wizytek w Lublinie, a w wieku 16 lat rozpoczęła u sąsiada Jana Jagnińskiego naukę walki bronią białą i palną, fechtunku i opanowała technikę walki podjazdowej. W 1862 r. należała do ruchu przygotowującego powstanie i pracowała jako kurierka w organizacji narodowej. Po wybuchu powstania styczniowego w 1863 r. wzięła w nim czynny udział. Służyła początkowo pod komendantem Wiśniewskim, a następnie wstąpiła do oddziałów dowodzonych przez generała Mariana Langiewicza. Brała udział w walkach pod Bodzentynem i Kurowem. Jej pseudonim brzmiał „Fulgentyna”. Z czasem była kurierem w oddziale Jana Czerwińskiego i w tym oddziale walczyła jako żołnierz liniowy. W maju 1863 r. została ranna w łopatkę w bitwie pod Tyszowcami i trafiła do niewoli. Na początku przebywała w szpitalu w Zamościu, po czterech miesiącach trafiła do więzienia w twierdzy zamojskiej na okres 7 miesięcy. Dzięki staraniom swojej rodziny została zwolniona za poręczeniem i tym samym uniknęła zesłania na Sybir. Po wyjściu na wolność osiadła w Lublinie i tutaj wyszła za mąż za urzędnika Henryka Żukowskiego. W okresie I wojny światowej pracowała w okręgowym szpitalu w Lublinie i tu niosła pomoc rannym i chorym. Po odzyskaniu niepodległości otrzymała honorowy stopień podporucznika i została wprowadzona do „Imiennego wykazu weteranów powstań narodowych 1831, 1848 i 1863”. W 1938r. została odznaczona przez prezydenta RP Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski, oprócz tego została odznaczona Krzyżem Niepodległości i Krzyżem 70 – lecia powstania styczniowego. Mieszkała w Lublinie przy ul. Niecałej 8 w ciężkich warunkach materialnych, lecz fantazji nigdy jej nie brakowało. Np. po swoim rodzinnym miejscu zamieszkania – Ostrowcu Świętokrzyskim i Lublinie jeździła małą bryczką, którą sama powoziła. Zmarła 5 lutego 1944 r. w wieku 100 lat i została pochowana w Lublinie na nekropolii przy ul. Lipowej. Była oddana ojczyźnie i poświęcała się również bliźnim, co może być przykładem dla nas, żyjących dzisiaj.