Komorowski awansował szefa BOR za co mógł zapłacić życiem
Biuro Ochrony Rządu jest instytucją działającą źle. To widać nawet na pierwszy rzut oka. Za ten stan odpowiada były szef tej służby – gen. Marian Janicki, którego prezydent Komorowski swego czasu nagrodził awansem, a czego skutek odczuł ostatnio na własnym garniturze. A mógł przypłacić życiem.
Przypomnijmy, że np. w 2010 roku do Smoleńska BOR wysłał funkcjonariuszy bez doświadczenia i… bez znajomości języka rosyjskiego. Oczywiście w żaden sposób nie wpłynęło to na tragiczny bieg wydarzeń, ale był to rażący brak profesjonalizmu. Od tamtego czasu chyba niewiele się zmieniło. Dziś w dalszym ciągu wizerunek BOR jest bardzo zły.
Żeby dobrze chronić najważniejsze osoby w państwie, nie wystarczy ogolić sobie głowę na łyso, włożyć do ucha słuchawkę a na nos ciemne okulary. A wydaje się, że funkcjonariusze BOR przede wszystkim właśnie te umiejętności posiadają.
Żeby sprawa była jasna – to że funkcjonariusze są słabi, nie jest ich winą! Oni po prostu do służby zostali źle przygotowani. Zawiodły zatem procedury szkoleniowe, zawiódł dobór kadr, zawiodło zarządzanie instytucją.
Za całość odpowiada były szef BOR – gen. Marian Janicki, który kierował instytucją w latach 2007-2013. Janicki to człowiek, w mojej ocenie, wyjątkowo niekompetentny, który wykonał dla Biura Ochrony Rządu bardzo złą robotę. Jako szef odpowiada zarówno za brak przygotowania wizyty polskich przedstawicieli w Smoleńsku jak i za ostatni incydent z udziałem prezydenta Komorowskiego na Ukrainie, bo choć nie jest już szefem instytucji, to efekty jego zarządzania, będziemy obserwowali jeszcze przez długi czas.
Przypomnijmy tylko – w nagrodę za „profesjonalizm” po tragedii smoleńskiej, Janicki został awansowany przez prezydenta Komorowskiego do stopnia generała dywizji (dostał drugą gwiazdkę generalską)… Jak bardzo awans mu się należał, polski prezydent odczuł niedawno na własnym… garniturze. A mogło być o wiele groźniej…