Król panuje, ale nie rządzi…
…Czyli rex regnat, sed non gubernat, to właśnie tą zasadą kieruje się współczesna monarchia parlamentarna. Kiedy 2 czerwca 2014 roku król Hiszpanii Juan Carlos abdykował na rzecz swojego syna Filipa, na całym świecie wywiązała się dyskusja na temat słuszności istnienia takiej formy rządów.
Król Juan Carlos został okrzyknięty przez media „plagiatorem”, jako że jest już trzecim monarchą, który zrzekł się tronu w przeciągu ostatniego roku. Dla przypomnienia w kwietniu 2013 abdykowała królowa Beatrix zasiadająca przez 33 lata na tronie Holandii, a w lipcu 2013 ustąpił Albert II, król Belgów. Wszystkich trzech monarchów łączy rzecz wspólna, ponieważ każdy z nich uznał, że „czas postawić na nowe pokolenie”.
Dobre pytanie czy posadzenie na tron kolejnego pokolenia ma jeszcze jakikolwiek sens. Każdy wie, że we współczesnych monarchiach parlamentarnych król czy królowa pełnią rolę wyłącznie reprezentacyjną. W praktyce monarchia to ukłon w stronę tradycjonalizmu, a jedną z zalet tradycji jest to, że łączy ludzi. Wystarczy cofnąć się do czasu, kiedy cała Wielka Brytania wyczekiwała na narodziny syna księżnej Kate i księcia Williama i przypomnieć sobie związane z tym zamieszanie. To idealny przykład tego jak jakby nie patrzeć element patriotyzmu pozwala na chwilę utożsamić się z narodem. Oczywiście losy rodziny królewskiej, które czasem przypominają operę mydlaną, nie są jedyną rzeczą, która trzyma Wielką Brytanię w całości. Królowa Elżbieta II jest na tyle lubiana w Szkocji, że działacze jednej z partii prawicowych upierają się, by używała w ich kraju imienia Elżbieta Pierwsza. Z pewnością jest to plus, jeśli Wielka Brytania ma zachować Szkocję.
Te telenowelowe klimaty w stylu angielskiej rodziny królewskiej nie są jakimś endemitem. Już w Polsce córka premiera Kasia Tusk, ostatnio stara się wyrosnąć na domorosłą celebrytkę, ale w porównaniu do afer wokół ex-króla Juana Carlosa to nic. Jego najmłodsza córka i jej mąż zamieszani są w sprzeniewierzenie publicznych pieniędzy. Sam Juan Carlos też nie jest aniołem. W lipcu 2012 roku, kiedy Hiszpania była na skraju zupełnego kryzysu finansowego, wybrał się do Bostwany na polowanie na słonie. Mało tego, według plotek jest ojcem nieślubnych dzieci i utrzymuje wiele „związanych” z nim kobiet. Te i wiele innych skandali przyczyniły się do uszczerbku na wizerunku króla.
Sam Juan Carlos swojego czasu był uwielbiany, w czym nie ma nic dziwnego. To właśnie on miał zostać spadkobiercą legendarnego dyktatora generała Franco i nadal rozwijać system rządów autorytarnych. Mimo to Juan Carlos zaprowadził zmiany Hiszpanii w kraj demokratyczny. Dzięki jego interwencji w 1981 r zażegnał spisek mający na celu obalenie rządu. Juan Carlos przyczynił się również do załagodzenia separatystycznych nastrojów wśród Basków oraz Katalończyków.
W tej chwili nie wiadomo, czy świeżo upieczona para królewska zdoła poprawić wizerunek monarchii w Hiszpanii. Już od pierwszej chwili, kiedy Juan Carlos w swoim przemówieniu poinformował naród o abdykacji, w internecie zawrzało od dyskusji i głosów antyrojalistycznych. Jak powiedział korespondent BBC z Madrytu „Sądzę, że to świetnie, że ustąpił, ale powinno się to stać dużo wcześniej”. Być może ma rację i właśnie przyszła najlepsza chwila, by to ludzie zadecydowali czego chcą.