Mamy poważny kryzys. Już nawet politycy widzą, że coś jest nie tak…
Jarosław Gowin opuścił Platformę Obywatelską. Media właśnie to wydarzenie traktują jako „temat dnia”. A to błąd, bo zdecydowanie ważniejsze są wybory na Podkarpaciu. A w zasadzie tamtejsza frekwencja, która wyniosła zaledwie 16 procent. Obywatele są obojętni? Nie! To wyraz sprzeciwu wobec karygodnej postawy klasy politycznej.
Pozornie wybory, w których uczestniczy zdecydowana mniejszość, czyli 16 proc. wyborców, mają niewiele wspólnego z demokracją, bo w tym wypadku mniejszość decyduje o losach większości, a przecież powinno być odwrotnie. Tak jest tylko pozornie, bo demokracja zakłada także obywatelskie nieposłuszeństwo, którego wyrazem jest np. nie pójście na głosowanie, strajki, demonstracje, marsze sprzeciwu, inicjatywy obywatelskie itp.
Obywatele przeczuwają, a ci bardziej zorientowani widzą, że obecni politycy nie spełniają ich oczekiwań. Niektórzy komentatorzy mówią, że politycy lewitują. Nie. Oni już dawno odlecieli! Od dawna nie widać części wspólnej pomiędzy obywatelami a klasą polityczną. Matematycznie, te dwa zbiory są po prostu rozłączne. A to wyjątkowo niepokojące zjawisko i już dawno należało by o tym co najmniej poważnie dyskutować.
Dziś jeden z portali internetowych przypomniał list radnej PO ze Śląska, Doroty Połedniok, skierowany do premiera Donalda Tuska. Oto cytat:
„Oni (PO – red.) zachowali się jak typowi zwycięzcy najeźdźcy. Siłą chcieli wziąć wszystko, a Polskę potraktowali jak zwykły wojenny łup – jak dziwkę, z którą się robi co chce – nawet wbrew jej woli, którą się oszukuje, znieważa i wykorzystuje do własnych partykularnych interesów”.
Wygląda na to, że powoli zbliżamy się do granicy, po przekroczeniu której konieczna będzie sanacja klasy politycznej i wyeliminowanie postaci, które nie spełniają moralnych i etycznych kryteriów do sprawowania funkcji publicznych, bo wydaje się, że przede wszystkim przyczyną obecnej sytuacji jest kryzys aksjologiczny, czyli kryzys wartości.
Jeśli dziś już sami politycy zaczynają czuć, że w tej grze coś jest nie tak, że nastąpił gigantyczny skok na państwo, że liczą się już tylko indywidualne interesy i korzyści – to naprawdę coś musi być nie tak. I to bardzo.
A 16-procentowa frekwencja na Podkarpaciu może być zapowiedzią jeszcze niższej w zbliżających się wyborach, bo liczba niezadowolonych Polaków rośnie. A to z kolei niczego dobrego nie wróży.