Niezależność po polsku, czyli o funkcjonowaniu mediów i działaniach prokuratury... | Gazeta Bałtycka
Opublikowano: 28.07.2014

Niezależność po polsku, czyli o funkcjonowaniu mediów i działaniach prokuratury…

Ledwie dwadzieścia pięć lat minęło, gdy Polska odzyskała niezależność. Tak uważają przynajmniej niektórzy nasi politycy. Takie stanowisko starają się przekazać innym, w tym młodemu pokoleniu. Nie zamierzam polemizować z taką opinią. Każdy ma prawo do swego zdania. I ja to zdanie szanuję.

prokuratura_generalna

Dwadzieścia pięć lat temu, po upadku poprzedniego systemu, uznaliśmy, że jedną z podstawowych zasad obowiązujących w Polsce, tej nowej, demokratycznej, będzie wolna, niezależna prasa. „Czwarta władza” – jak o niej mówią, miała być bardzo ważnym elementem pozwalającym społeczeństwu kontrolować poczynania sfer rządzących.

Wydawało się, że rzeczywiście, wolna prasa powoli powstaje. Pamiętam jednak rozmowy, jakie miałem okazje prowadzić w tamtych czasach z niektórymi gdańskimi dziennikarzami. Wynikało z nich jednoznacznie, że żaden z nich nie musi już „biegać na Mysią”, jednak główni redaktorzy i poszczególni dziennikarze raczej starają się zadowolić nowych, dopiero co ustanowionych właścicieli pism niż pisać to, co ewentualnie bolało społeczeństwo. W miejsce zlikwidowanego Urzędu Kontroli Prasy, Publikacji i Widowisk powstała nowa, absolutnie nieformalna „autocenzura”. Jak powiedział jeden z moich rozmówców, „jest ona po stokroć gorsza od cenzury urzędowej”.

Lata minęły, prasa rozwinęła skrzydła, powstały nowe formy i sposoby przekazywania informacji. A co z omawianą niezależnością? Myślę, że widać to każdego dnia. Już bez wahania, po przeczytaniu artykułu, obejrzeniu programu w telewizji, sposobie prowadzenia wywiadu – bez problemu można stwierdzić, z jaką stroną politycznego sporu związana jest dana redakcja, kto ją wspiera finansowo. Można powiedzieć, że na tym właśnie polega wolność mediów. Wszak każdy może już założyć pismo, utworzyć telewizję i głosić to, na co ma ochotę. (Pod warunkiem, że nie łamie prawa).

Istotnie. Ale okazuje się, że większość mediów finansowo zależna jest od szeroko rozumianej „władzy”, która ich przychylność bez żadnych skrupułów po prostu sobie kupuje. Np. poprzez zamieszczanie płatnych ogłoszeń czy np. różnego rodzaju artykuły sponsorowane przez spółki Skarbu Państwa. Możliwości jest wiele. I „właściciele” mediów świetnie to rozumieją. I potrafią doskonale dobierać „dziennikarskie grono”. Z drugiej strony władza ma różnego rodzaju kije (żeby nie powiedzieć, za (jeszcze ciągle) ministrem Sienkiewiczem, „pały”), których można zawsze użyć wobec mediów „niepokornych”.

Niedawny przykład kary nałożonej przez KNF na spółkę wydającą tygodnik „Wprost” jest tu bardzo znamienny. Zbieżność w czasie nałożonej sankcji z publikacją bardzo dla władzy niewygodnych artykułów pokazujących prawdziwy obraz tejże władzy jest oczywiście zupełnie przypadkowa. Tak pogrzebaliśmy niezależność prasy.

Kilka lat temu okazało się, że potrzebna jest w Polsce całkowicie niezależna od politycznych układów prokuratura. I wyłączono prokuraturę spod wpływów Ministra Sprawiedliwości, Prokuratora Generalnego.

Dziś niemal każde wystąpienie nowego, niezależnego Prokuratora Generalnego bardzo wyraźnie tę niezależność pokazuje. Zupełnie niezależna prokuratura zadziałała w redakcji tygodnika „Wprost”, w dodatku wciągając do współpracy Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Zupełnie niezależna prokuratura zupełnie przypadkowo przeszukała pokój poselski jednego z posłów koalicji rządzącej. (Przy okazji dobrze byłoby sprawdzić, jak się to ma do ochrony posłów gwarantowanej dyskutowanym ostatnio wielokrotnie tzw. immunitetem poselskim. Jest to bardzo ciekawy przyczynek do co najmniej kilku prac doktorskich). I znowu można z czystym sumieniem powiedzieć, że zbieżność terminu tegoż przeszukania z ważnym dla władzy głosowaniem w Sejmie była zupełnie przypadkowa.

Pogrzebana „niezależność” prokuratury w opisanych przypadkach aż bije w oczy. Nie tak dawno udało się wyprowadzić z Polski ostatnie oddziały wojsk rosyjskich. Większość z nas pamięta jeszcze, jakich skomplikowanych zabiegów to wymagało, jaka była w tym rola np. prezydenta Lecha Wałęsy. Polska na krótką chwilę stała się militarnie niezależna. I zamiast wzmacniać tę naszą wojskową niezależność, rozwijać zdolności produkcyjne przemysłu zbrojeniowego, inwestować w rozwój nowych, nowoczesnych rozwiązań technicznych, technologicznych, informatycznych mogących mieć zastosowanie w polskiej armii, bardzo szybko ograniczyliśmy do minimum nasze zdolności produkcyjne, za granicą kupiliśmy lepsze lub gorsze uzbrojenie, (przeciwpancerne pociski kierowane, samoloty F-16 i co tam jeszcze), pozwoliliśmy na znaczące ograniczenie liczby kształconych na wysokim poziomie polskich inżynierów.

Na wszelki wypadek uchwaliliśmy ustawę o działaniach obcych funkcjonariuszy na ziemiach polskich. Czynimy poważne starania, aby wojska amerykańskie znalazły się na terenie naszego kraju. I znów nasza niezależność, tym wojskowa, została pogrzebana. Co jest o tyle dziwne, że nawet (ciągle jeszcze) Minister Spraw Zagranicznych uważa, że sojusz ze Stanami Zjednoczonymi Ameryki Północnej niewiele nam daje. Ja dodatkowo uważam, że w żaden sposób nie gwarantuje nam bezpieczeństwa.

Powyższe przykłady skłoniły jednego z moich rozmówców do kolejnej, bardziej ogólnej refleksji. Zadał on pytanie, czy przypadkiem nie jest to jakaś nasza narodowa, polska skaza. Mobilizujemy się w chwilach zagrożenia, pokazujemy, że możemy ginąć „za waszą i naszą wolność”, że „Jeszcze Polska nie zginęła”. Gdy już to udowodnimy „miastu i światu”, gdy już złożymy daninę krwi, ofiar, gdy już otwierają się przed nami bramy raju wolności, niezależności, natychmiast rozpoczynamy wewnętrzne swary, kłótnie, pokazujemy nasze cwaniactwo, skłonność do kombinowania, złodziejstwa. I szukamy opiekunów, patronów, partnerów. Zapominając o dopiero co zapłaconej cenie. Przyznaję – zastanawiająca, ale i zastraszająca refleksja.

Autor

- publicysta, komentator i felietonista.

Wyświetlono 1 Komentarz
Napisano
  1. Anon pisze:

    1. Myślę, że nie ma nic dziwnego w tym, że Radek Sikorski realizuje politykę, którą Polacy lubią i się do niej przyzwyczaili(bo wizy, bo american dream), a jego osobiste poglądy są inne, i że tak powiem bardziej trzeźwomyślące
    2.Przecież już mamy amerykańskich pilotów, ale skutków mniejszych, większych nie widać
    3.W postawie „Jeszcze Polska nie zginęła”,”Z szabelkami na czołgi”,”Rozlejmy naszą krew, a potem odpuśćmy” nie ma nic dziwnego. W historii powtarzało się to x razy i za każdym razem kończyliśmy marnie.

Dodaj komentarz

XHTML: Można użyć znaczników html: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>



Moto Replika