Noworodek z Białogardu. "Procedury nie zastąpią zdrowego rozsądku" | Gazeta Bałtycka
Opublikowano: 21.09.2017

Noworodek z Białogardu. „Procedury nie zastąpią zdrowego rozsądku”

Wrócę na chwilę do przypadku rodziców, którzy ze szpitala w Białogardzie zabrali swoje nowonarodzone dziecko, zapobiegając w ten sposób między innymi zaszczepieniu go w pierwszej dobie po urodzeniu.

Nie opowiadając się po żadnej ze stron zaistniałego konfliktu (że zaistniał konflikt, nikt chyba wątpliwości nie ma. Sąd częściowo pozbawił rodziców prawa do sprawowania opieki nad noworodkiem, naraził ich na poważny stres (co z karmiącą matką – czy przypadkiem nie straciła możliwości karmienia noworodka pokarmem matki, a więc zdecydowanie najlepszym, policja rozpoczęła poszukiwania rodziców jak największych przestępców, itd. itd.) zwracam uwagę na wyjaśnienia przedstawicieli tak zwanej służby zdrowia. W wersji, które do mnie dotarły, brzmiały one mniej więcej tak: O co właściwie chodzi. Lekarze w Białogardzie postępowali zgodnie z wymaganiami przepisów i obowiązującymi procedurami.

W mojej ocenie to ostatnie zdanie jest bodaj najważniejsze. Chyba wzorem Amerykanów coraz częściej funkcjonariusze szeroko rozumianego państwa (w tym wypadku – służby zdrowia, która, wiem o tym, państwem w potocznym rozumieniu nie jest) opracowują różnego rodzaju procedury mające wskazywać, jak mają postępować funkcjonariusze wobec obywateli. Podobne mechanizmy funkcjonują także we wszelkiego typu tworach, enigmatycznie nazywanych korporacjami, urzędach, instytucjach.

Trudność polega na tym, że procedury, nawet najlepiej opracowane, nie mogą (na szczęście) przewidywać wszystkich sytuacji, jakie gotuje nam życie. Stawiam w tym miejscu tezę (już kiedyś na ten temat pisałem), że ważniejsze niż procedury są: zdrowy rozsądek i wiedza.

Polskie procedury. „Wszyscy je lekceważą”

Nie zamierzam w tym tekście pastwić się nad lekarzami. Podobnie do nich (zgodnie z procedurami) postępują mechanicy samochodowi w autoryzowanych serwisach. Zamiast wysłuchać kierowcy, jakie ma spostrzeżenia dotyczące nieprawidłowej pracy jego samochodu, podłączają komputer do złącza diagnostycznego i sprawdzają, co „maszyna” im powie. To, że informacja „z komputera” może być nieprzydatna, nawet im do głowy nie przychodzi. A wiedzy i doświadczenia – coraz częściej brakuje. (Stąd może rosnąca popularność wszelkiego typu warsztatów „garażowych’’, w których wprawdzie nie ma tak drogiego wyposażenia, jest za to „pan Władek”, który niejeden oporny samochód, nawet wyposażony w zaawansowaną elektronikę, uruchomił).

Przykłady bezrefleksyjnego (to nie jest związane z Pierwszą Prezes Sądu Najwyższego!!!) stosowania „procedur” można mnożyć. I tego, że prowadzi nas to na manowce, również. W moim przekonaniu procedury mają wspomagać, a nie zastępować wiedzę i doświadczenie tego, kto ma je stosować. Skłonny nawet byłbym do stwierdzenia, że każda procedura powinna zaczynać się od sformułowania, że jej stosowanie wymagane jest w sytuacji, gdy nie wiadomo, jak postąpić.

Wracając do lekarzy z Białogardu, od których zacząłem tekst. Pewnie jest procedura, która mówi o tym, by szczepić w pierwszej dobie po urodzeniu. Ale czy zdrowy rozsądek nie nakazywałby wstrzymania się z tym (zwłaszcza, gdy jest taka wola rodziców) przez tydzień, może miesiąc. Nie jestem medykiem. Jednak uczyli mnie, że gdy matka karmi dziecko piersią, w zasadzie nie ma możliwości, by ono zachorowało w pierwszych dniach życia. (Zakładam, że dziecko urodziło się zdrowe). Po cóż więc je szczepić. Czy naturalne mechanizmy obronne organizmu nie są ważniejsze niż podawana noworodkowi chemia? Podawana w momencie, gdy jego system zabezpieczający np. mózg jeszcze się nie rozwinął. Czy lekarze tego nie wiedzą, nie chcą się taką widzą dzielić, nie pozwalają im na to procedury czy może są jeszcze jakieś inne powody, których nawet dociekać nie chcę?

Przypominam sobie, jak dawno, dawno temu trafiłem do lekarza z moim synem. Jakaś drobna infekcja gardła czy tak zwanych „górnych dróg oddechowych”. Ku mojemu zdziwieniu pani doktor zaproponowała podanie mu antybiotyku. Jak pamiętam, „zapobiegawczo”. Na szczęście w tej samej przychodni pracował znajomy laryngolog. Zobaczył mnie na korytarzu i spytał, co mi dolega. Gdy mu powiedziałem, co mnie przywiodło do medycznej placówki, zaoferował obejrzenie syna. A po chwili spytał mnie, czy mam w domu sok z kiszonych ogórków lub kapusty. I zaordynował: to „daj małemu do picia. Jak nie przejdzie za trzy dni lub pojawi się gorączka, przyjdź jeszcze raz”. Nie musiałem chodzić.

W dzisiejszych czasach ten lekarz zapewne zostałby co najmniej upomniany za złamanie procedur. Ale mój syn, o ile pamiętam, do dziś żadnych antybiotyków jeszcze nie zażywał. Nie było potrzeby. I może ten przykład niech przyczyni się do tego, byśmy mniej uwagi przywiązywali do tworzenia (często w pocie czoła, w znoju i trudzie) i stosowania procedur. Spróbujmy zastąpić je zdrowym rozsądkiem i wiedzą. A dopiero gdy tej brakuje (tu uwaga: trzeba umieć się do tego przyznać), włączajmy do działania owe PROCEDURY. Bo one, wbrew pozorom, czasem mogą pomóc. Ale nie są jak penicylina kiedyś.

Autor

- publicysta, komentator i felietonista.

Wyświetlono 4 komentarze
Napisano
  1. Jerzy pisze:

    Proszę Pana. Przed laty nie pilnowano tak procedur z powodu braku wiedzy którą mamy obecnie a także z powodu braku możliwości technicznych które teraz posiadamy. Nie szczepiono na wiele chorób, nie badano poziomu cukru noworodkom z grupy ryzyka, nie badano też tak często poziomu bilirubiny, nie było promienników cieplnych pod który umieszcza się teraz każdego wcześniaka zaraz po porodzie. Nie wykonywano wielu procedur i może wielu stwierdzić: a jednak żyjemy !!! Ale umieralność noworodków wynosiła nie np. 8 promila a np. 8 procent, a wielu obecnie dorosłych nie osiąga swego potencjału bo w okresie przełomowym w ich życiu jakim są narodziny, różne zaburzenie o których teraz wiemy dokonały spustoszenia np. w OUN. Być może jak więcej osób będzie tak myśleć jak Pan czeka nas znowu to co pół wieku temu…., czyli postępowanie bez procedur. Przypomnę też że rodzice wzmiankowanego noworodka nie zgodzili się na nic, także na umieszczenie pod promiennikiem cieplnym. Czym to grozi wcześniakowi wie chyba każdy, nie trzeba być lekarzem. Życzę zdrowia ale też dzięki procedurom a procedury to też zdrowy rozsądek.

    • Jj pisze:

      I to jest glos zdrowego rozsądku, artykuł tendencyjny, wypowiada się laik. Znam z mediow i realu dwie sprawy… Rzeczywistość, a media…. baaardzo daleko od siebie. Nikt z nas nie zna szczegółów ze strony szpitala, wyłacznie filmik tatusia i podkręcone tytuły z internetu…

  2. Anna pisze:

    Ludzie -nie dajcie się.Człowiek to nie robot,aby żyć nie potrzeba procedur.Jestem wolnym człowiekiem i nikt nie ma prawami nic wmawiać,tym bardziej koncerny farmaceutyczne.
    Polska to śmietnik to zbywania zatrutych szczepionek i śmieci z zachodu,a wszystko za łapówki urzędasom.

Dodaj komentarz

XHTML: Można użyć znaczników html: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>



Moto Replika