Polacy są zawsze poszkodowani… | Gazeta Bałtycka
Opublikowano: 17.08.2021

Polacy są zawsze poszkodowani…

Kilka razy pisałem już, że „przysłowia są mądrością narodów”. Jednym z polskich powiedzeń jest i takie, które mówi: „mądry Polak po szkodzie”. Wracam do tej starej ludowej mądrości nieprzypadkowo. Piękna letnia pogoda sprzyja refleksjom. A jedna z tych, które mnie naszły, dotyczyła naszej trudnej historii.

Nasze władze udostępniły Amerykanom ośrodek, w którym ci zorganizowali tajne więzienie zwane więzieniami CIA.

Ot, gdy już roztrwoniliśmy swoją potęgę, a później i państwowość, szukaliśmy niemal w całym świecie sojuszników, którzy pomogliby nam odzyskać Polskę. Tu wspomnę tylko cesarza Francuzów, niejakiego Napoleona. Ci, którzy czytali na przykład „Lalkę” Bolesława Prusa pamiętają, jaką estymą cieszył się Bonaparte w niektórych kręgach. I cóż z tego? Ano – nic. Pozwolono nam przelewać krew, zgodnie z naszymi tradycjami walczyć „za naszą i waszą wolność”. I nic ponad to. Aż przyszła „bolszewia” (Może nie przyszła. Niektórzy twierdzą, że została przygotowana i wywianowana przez określone kręgi rezydujące na Zachodzie). Gdy niespodziewanie urosła w siłę i zagroziła stabilizacji starego kontynentu aż po Portugalię, ktoś tam się obudził, że jednak powinna istnieć. Najwyraźniej już wówczas szukano tych bohaterskich, którzy po raz kolejny powstrzymają nawałę idącą ze wschodu (Jak nie mongolską, to turecką, jak nie turecką, to „ruską”).

Jak by tam nie było, warto mieć w Europie środkowo-wschodniej kogoś takiego jak Polacy. Rok 1920 pokazał, że interes się opłacił! Cud nad Wisłą naprawdę zatrzymał pochód. I gdyby nie Rzeczpospolita, rządy zachodnie zobaczyłyby z bliska, co to jest system gułagów, czym się kończy walka klas i budowa społeczeństwa bezklasowego.

I przyszedł rok 1939. Polacy panu Hitlerowi powiedzieli: dość. I znów nasi przyjaciele (przecież nie byliśmy osamotnieni, wspierały nas takie potęgi jak Francja i Wielka Brytania) wystawili nas do wiatru. Albo raczej – pozostawili samym sobie w obliczu potężnych sąsiadów. A ci robili swoje. I Niemcy, i Rosjanie wycinali w pień polską inteligencję. (Na długo przed rozpoczęciem „ostatecznego rozwiązania tak zwanej kwestii żydowskiej”). Przypomnę tylko „Sonderaktion Krakau” i zbrodnię katyńską. A oba te „wydarzenia” naprawdę nie wyczerpują zbrodni okupantów na narodzie polskim.

Swą postawę przywódcy koalicji antyhitlerowskiej podkreślili w trakcie konferencji jałtańskiej. Jestem dziwnie spokojny, że dokładnie przewidywali, że niepokorni Polacy będą swoistym cierniem w organizowanym przez Stalina obozie państw socjalistycznych. Ten ostatni natomiast bardzo chętnie korzystał z tych Polaków, którzy pozostali w granicach jako mięsa armatniego w walce z Niemcami. Ot, każdy realizował swój interes. A płacili po raz kolejny – Polacy.

Wręcz książkowym przykładem załatwiania swoich interesów przez naszych przyjaciół ze wschodu i zachodu naszym kosztem było oczywiście Powstanie Warszawskie. Budowanie suwerennej Rzeczpospolitej po drugiej wojnie światowej zabrało nam niemal pięćdziesiąt lat (czytaj – wyprowadzenie wojsk z terenów Polski). Cóż z tego, skoro jeszcze przed tym nasze (?) władze zaczęły rozglądać się za nowym panem dla Polski, za nowymi „przyjaciółmi”. (Widać, „wielki brat” ze wschodu nie był wystarczającą lekcją. Polak mądrości nie zyskał).

Ci znaleźli się wyjątkowo szybko. „Przyjaciele” już nie Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej, a Rzeczpospolitej Polskiej. Nie tylko rozgrabili nasz majątek i roznieśli w pył gospodarkę. Rozpoczęli akcję „demokratyzowania” naszego kraju. W jej ramach przekonywali nas (i czynią to nadal), że powinniśmy już nie tolerować, a wręcz afirmować różnego rodzaju zachowania sprzeczne z naszą kulturą, przyjmować każdą ilość imigrantów, w tym „eksportowanych” do nas z Zachodniej Europy, w której już nie są potrzebni.

Szczególnie interesującą postawę wobec Rzeczpospolitej wykazały Stany Zjednoczone. W dowód dozgonnej przyjaźni z nowym wielkim bratem nasze władze udostępniły Amerykanom ośrodek, w którym ci zorganizowali tajne więzienie. Jak myślicie, kto jako pierwszy oficjalnie ogłosił światu, że to właśnie Polacy dopuścili się torturowania więzionych tam ludzi? Tak! Prezydent Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej. No cóż. Po raz kolejny okazaliśmy się mięsem armatnim dla wielkich. Jakby tego było mało, Amerykanie gotowi są nam sprzedawać swoje uzbrojenie. Nie jest ważne, że nie będziemy w stanie z niego skorzystać (lub będziemy mogli w bardzo ograniczonym zakresie). Ważne, że mogliśmy je kupić odpowiednio drogo! O osławionej ustawie 447, prowadzącej w prostej linii do wywierania presji na polski rząd w sprawie wypłacania odszkodowań Żydom za ich urojone krzywdy wyrządzone przez Polskę i Polaków – nawet nie będę wspominał.

Wspomnę jednak o rurociągu Nord Stream. Właśnie nasi wielcy, dozgonni przyjaciele dogadali się z Niemcami, że trzeba szybko ukończyć inwestycję podwajającą jego zdolność przesyłową. Żeby Europa Zachodnia miała zapewnione dostawy gazu z Rosji. Polacy także. Jak dobrze pójdzie, już w przyszłym roku będziemy mogli kupować gaz ziemny od Niemiec. Ot, taki fajny interesik. (Przy okazji – nareszcie wiemy, co w pojęciu naszych dozgonnych przyjaciół oznacza „dywersyfikacja dostaw”). Przywołałem na wstępie stare polskie porzekadło. Mało kto dziś pamięta, że niejaki Jan Kochanowski raczył napisać (niemal pięćset lat temu) w jednym ze swoich dzieł, że: „… Nową przypowieść Polak sobie kupi, że i przed szkodą, i po szkodzie głupi”. (Kto zainteresowany, bez trudu znajdzie cały utwór. A Czytelnicy mojego pokolenia zapewne pamiętają, w którym utworze wieszcza to można znaleźć). Mądrych mieliśmy poetów.

Autor

- publicysta, komentator i felietonista.



Moto Replika