Polityka, czyli okładanie się kłonicami
Do tej pory naiwnie myślałem, że tak jak definiował to Papież Wojtyła – polityka to „troska o dobro wspólne”. Jednak ewolucja tego co nazywa się w Polsce „polityka” sprawiła, że ta definicja nic wspólnego nie ma z rzeczywistością. W Polsce AD 2017 politykę można by określić raczej jako „wściekłe okładanie się kłonicami przez rząd i opozycję”.
Tzw. opozycja – nazywana przez rządową stronę „opozycją totalną”, to oczywiście nie żadna tam opozycja w sensie politycznym. Nie prezentuje żadnych własnych poglądów ekonomicznych, politycznych innych od partii rządzącej, a jedynie wściekle atakuje każdą rządowa inicjatywę tylko dlatego, że tę inicjatywę podejmuje PiS. Żadnych innych argumentów tu nie ma. Często zatem tzw. opozycja zostaje przyłapana na tym, że w poprzednim okresie sama podejmowała podobne jak teraz PiS propozycje. W wielu kwestiach zresztą stanowisko dzisiejszych rządzących jest w istocie takie samo jak poprzedników. Np. niczym nie różni się PiS od Platformy jeśli idzie np. o stosunek do Rosji – obie partie są tak samo antyrosyjskie, czy są ku temu realne powody i czy to się Polsce opłaca czy nie. Wynika to – jak sądzę – z przyjęcia przez Polskę roli klienta USA, które mając gigantyczna przewagę militarną próbują ograniczyć możliwości Rosji i Chin. My odgrywamy tutaj rolę posłusznego wykonawcy poleceń z Waszyngtonu niezależnie od tego czy rządzi PO czy PiS.
Podobnie obie partie tak samo widzą rolę państwa w gospodarce i opowieść o rzekomym „liberalizmie” Platformy to wierutna bajka. Z tą tylko różnicą, że PiS faktycznie próbuje ograniczyć skalę afer podatkowych, nie zmniejszając jednak ani o grosz rozrzutności państwa. Efektywniej łupić podatki od obywateli, ale bez jakiegokolwiek zmniejszenia państwowego rozpasania na kompletnie zbędne instytucje czy wydatki. Rząd Beaty Szydło chwali się, że zniknęło w Polsce bezrobocie i rzeczywiście znalezienie kogoś do prostej pracy to nie lada sztuka, a milion Ukraińców pracujących w Polsce potwierdza tezę o likwidacji bezrobocia. A jednocześnie na tzw. „aktywne formy zwalczania bezrobocia” rząd przeznacza w budżecie zawrotną kwotę 9 mld zł. To pieniądze na pseudo szkolenia, na których zarabiają firmy szkolące i pracownicy Powiatowych Urzędów Pracy. Efekty w postaci nowych miejsc pracy są oczywiście żadne. Takich przykładów marnotrawstwa są dziesiątki i nikt tych absurdów nie zamierza likwidować, bo to kłopot. Lepiej walczyć z „totalną opozycją” o to kto komu przywalił na kolejnej miesięcznicy.
Realne problemy Polski i Polaków – w tej nawalance między PiS i PO z Nowoczesną – nie istnieją. Za to z obu stron słyszymy jazgot propagandowy. Opozycja oskarża rząd o wszystko, a z drugiej strony z telewizorów leje się propaganda jak za najlepszych czasów Edwarda Gierka. Rząd ma same sukcesy, a opozycja to same warchoły, szkodniki i donosiciele.
Dziennikarze mediów publicznych zamienili się w propagandystów. Jakby który spróbował coś krytycznego o PiS-ie powiedzieć, zadać jakieś niewygodne pytanie – leci na bruk. I tak np. w sprawie ustaw zawetowanych przez prezydenta widz polskiej TVP nie miał szans dowiedzieć się dosłownie niczego. Nie wiadomo dlaczego prezydent zawetował ustawy, nie wiadomo czy były jakieś inne koncepcje, był tylko lament, że „reforma” przez prezydenta legnie w gruzach. A na czym ta reforma mogłaby i miała polegać – żaden dziennikarz nawet nie ośmielił się pomyśleć, a co dopiero zadać pytanie tak, by Polacy się dowiedzieli.
I tak jest z każdą sprawą. Świat prezentowany przez obie strony konfliktu jest czarno-biały. Są tylko anioły i diabły, biel i czerń, swoi i wrogowie.
Dla każdego kto myśli – jest to rzecz jasna obraz fałszywy do szpiku kości. A fakt, że takim obrazem posługują się dwie strony konfliktu na polskiej scenie politycznej niestety dyskwalifikuje je obie i świadczy o żenującym poziomie tego, co w Polsce przyjęło się nazywać „polityką”.
W tej sytuacji nie dziwię się ludziom wyrzucającym z domu telewizory.
Brakuje nam dyskursu publicznego np w tv, gdzie obowiązują reguły wypowiedzi, a celem dyskursu wielopolitycznego jest stworzenie strategii politycznej. Jeżeli nie zaistnieje ta forma publicznej wymiany poglądów to zawsze będziemy się okładać kłonicami.