Ryszard Petru – studium przypadku. "Liczne rysy na wizerunku" | Gazeta Bałtycka
Opublikowano: 28.09.2017

Ryszard Petru – studium przypadku. „Liczne rysy na wizerunku”

Na przykładzie postaci Ryszarda Petru już widać bardzo dobrze, a z każdym miesiącem będzie to jeszcze bardziej dostrzegalne, jak ważne jest kreowanie wizerunku i jak dużo można osiągnąć dzięki PR-owi. Jednak przypadek Petru jest o tyle istotny, że pokazuje również, jak dalece niewystarczający jest PR, gdy po drugiej stronie nie ma realnych umiejętności i prawdziwej fachowości. Im rozdźwięk pomiędzy obiema wartościami (promocja i merytoryka) jest większy, tym utrata tego, co zostało osiągnięte dzięki PR-owi jest boleśniejsza.

Udawać, kreować i reklamować się można bardzo długo, całymi latami, jednak bardzo wiele zależy od branży w której działamy. Ryszard Petru – przez lata był kreowany na „ekonomicznego eksperta”. Występował w niezliczonej liczbie programów, wypowiadając się na temat pieniędzy, banków, światowej i lokalnej finansjery. Był nawet przewodniczącym Towarzystwa Ekonomistów Polskich. Konsekwentna promocja medialna spowodowała, że opinia publiczna nie zwróciła uwagi na to, że Petru nie ukończył studiów z zakresu ekonomii – jest absolwentem kierunku stosunki międzynarodowe. Niby drobiazg, ale oto mamy pierwszy fakt, który tworzy rysę na wizerunku „doskonałego ekonomisty”. Później było słynne namawianie do zaciągania kredytów we frankach, z którego Petru szybko się wycofał. Trudno jednak stwierdzić ilu Polaków na skutek rad „słynnego ekonomisty” wpadło w potężne finansowe kłopoty. Mamy kolejną rysę…

Gdyby nie wejście do świata polityki, Petru mógłby w dalszym ciągu uchodzić za „specjalistę od ekonomii”. Tyle tylko, że polityka to taka dziedzina, w której udawać można stosunkowo krótko. Wynika to z wielu względów, o których w tym miejscu nie będziemy wspominać.

Po nagłym wkroczeniu Ryszarda Petru do świata polityki, a za tym i do świata najważniejszych mediów – opinia publiczna zaczęła poznawać, na czym faktycznie polega „wiedza” i „kompetencje” Petru. Pomyłki, błędy, wpadki – zarówno dotyczące warstwy słownej, jak również podejmowanych decyzji politycznych – w sposób bezwzględny obnażyły prawdziwy obraz lidera „Nowoczesnej Ryszarda Petru” (to pełna nazwa partii). Poznaliśmy prawdziwy człowieka, który (można chyba tak powiedzieć) w zasadzie nie jest fachowcem w żadnej dziedzinie, więcej – w wielu dziedzinach jest po prostu ignorantem. Potrafi za to płynnie mówić niemalże na każdy temat, wykazując przy tym nieuzasadnioną pewność siebie, odbieraną często jako arogancję, co w polityce, poza kilkoma szczególnymi sytuacjami, nie przynosi korzyści, wręcz odwrotnie.

Jednak potężną rysą na wizerunku lidera „Nowoczesnej” był błąd przy wypełnianiu sprawozdania finansowego partii, który skutkował nie przyznaniem partii subwencji budżetowych. Z jednej strony wyborca miał w pamięci wizerunek „świetnego ekonomisty”, „fachowca od finansów” a za nim partii „ludzi kompetentnych”, „merytorycznie przygotowanych” i „nowoczesnych” , z drugiej zaś rzeczywistość pokazała nieumiejętność wypełnienia w gruncie rzeczy nieskomplikowanego sprawozdania… To zaś spowodowało, że partia nie otrzymała z budżetu państwa wielu milionów złotych.

Później było już tylko gorzej – sejmowy kryzys, w czasie którego Petru postanowił polecieć z partyjna koleżanką na wypoczynek, a za tym cały szeregu konsekwencji pokazuje również, że Petru nie potrafi zarządzać projektami. (Projektem można przecież nazwać marketingowe przedsięwzięcie polegające na zajęciu przez posłów sali sejmowej). Kolejna rysa na wizerunku…

Czego zabrakło? Zabrakło dobrego PR-u – którego Petru, po wejściu do polityki po prostu nie miał. Został politykiem nieco z przypadku, korzystając ze zbudowanego wcześniej w mediach wizerunku „eksperta ekonomicznego”. Później pojawiło się kilka wątpliwych pod względem wiarygodności sondaży, które miały wykreować go na „lidera opozycji” z premierowskimi aspiracjami. Przede wszystkim jednak zabrakło dobrej bazy, na której można by budować jakąkolwiek trwałą wartość polityczną. A tą bazą jest wiedza i fachowość. PR zawsze jest tylko dodatkiem do tego, co już istnieje. Nie jest i nigdy nie będzie budulcem. Jeśli ktoś uważa, że działaniami marketingowymi jest w stanie wypełnić i zastąpić całą przestrzeń będącą w zainteresowaniu partii politycznej – tj. program, ideę i umiejętności liderów – ten gruntownie się myli. Żeby najlepiej to zobrazować – przykład z dziedziny budownictwa (może mało wyszukany, ale trafny): nie da się zbudować domu wykorzystując sam tynk i najlepszą nawet farbę. PR – jest właśnie czymś w rodzaju tynku i farby, a dobry PR-owiec jest mistrzem przygotowywania i nakładania tynku oraz malowania powierzchni. Można to jednak zrobić tylko wówczas, gdy budynek już stoi – ma fundamenty, ściany itp.

Wiele wskazuje na to, że tej jakże prostej zasady, o której wiedzieć powinien niemal każdy student kierunków marketingowych, nie zrozumiał Ryszard Petru, który uwierzył, że nie umiejętności a właśnie marketing są w stanie doprowadzić polityka do sukcesu. I ten błąd będzie go bardzo dużo kosztował politycznie i emocjonalnie, bo dziś nic nie wskazuje na to, aby „Nowoczesna Ryszarda Petru” miała choćby minimalne szanse na ponowne dostanie się do Sejmu. Partia Petru posiada wszelkie cechy ugrupowania „jednokadencyjnego”, których w polskiej przestrzeni politycznej było już bardzo dużo.

Tekst analizy został opublikowany na stronie:
http://doradztwomedialne.pl/blog/ryszard-petru-studium-przypadku

Autor

- dr n. hum., publicysta i komentator. Twórca niezależnych mediów. Autor analiz dotyczących PR, języka polityki i marketingu politycznego.Twitter: @MichalLange

Dodaj komentarz

XHTML: Można użyć znaczników html: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>



Moto Replika